Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-literatura

Prosto z półki

Mark Bowden

„Ostatni trop. Tajemnica zaginięcia sióstr Lyon”

Wydawnictwo Poznańskie 2021

Mark Bowden pracował jako dziennikarz „Baltimore News-American”, kiedy tuż przed Wielkanocą 1975 roku spod centrum handlowego Wheaton Plaza nieopodal Waszyngtonu zniknęły dwie dziewczynki – siostry Sheila i Kate Lyon. Informacja o ich zaginięciu rozeszła się lotem błyskawicy angażując nie tylko organy śledcze, ale też media. Jako młody reporter Bowden napisał kilka artykułów poświęconych sprawie. Niestety, po dwunasto- i dziesięciolatce ślad zaginął, choć telefony do policji nie milkły. Żaden z tropów nie okazał się pomocny w rozwiązaniu tajemnicy. Przez lata pracownicy Wydziału Policji hrabstwa Montgomery wracali regularnie do sprawy sióstr Lyon, ale bez sukcesu. Wreszcie 30 pudeł akt trafiło do zespołu do spraw nierozwiązanych i znalazło się w rękach pięciu doświadczonych śledczych, którzy ponownie zaczęli weryfikować zebrane przez lata dane. Ostatecznie z archiwaliami na biurku pozostał jeden z nich, Chris Homrock. I wtedy, zresztą za sprawą trafu, jego uwagę przyciągnął sześciostronicowy protokół z przesłuchania niejakiego Lloyda Welcha, który w 1975 roku, jako osiemnastolatek kręcił się po Wheaton Plaza i mógł być naocznym świadkiem uprowadzenia sióstr Lyon. Od tego właśnie enigmatycznego zeznania na policji rozpoczyna swoją książkę „Ostatni trop” znakomity dziś reporter Mark Bowden. Nieprzypadkowo, bo Lloyd Welch, przed laty nastolatek, dziś odsiadujący wyrok, zupełnie nieoczekiwanie stał się kluczem do rozwikłania enigmatycznej sprawy. Ten ponad 500-stronicowy tom, to wstrząsająca historia stopniowego odkrywania prawdy o tym, co zdarzyło się dwóm dziewczynkom, które w marcu 1975 roku poszły na pizzę do centrum handlowego i nigdy nie wróciły do domu. Odkrywanie prawdy nie wygląda jednak tak sensacyjnie, jak w filmach kryminalnych. Bowden mistrzowsko oddaje monotonny, uciążliwy rytm wielogodzinnych przesłuchań i drobiazgowe losy śledztwa prowadzącego do kolejnych wstrząsających faktów. Porażająca w treści i precyzyjna w konstrukcji książka, o której długo nie zapomnimy.

 

Maggie Nelson

„Czerwone fragmenty”

Wydawnictwo Czarne 2021

Amerykańska pisarka Maggie Nelson dorastała w cieniu tragicznej śmierci swojej ciotki, Jane Louise Mixer, wówczas studentki Wydziału Prawa Uniwersytetu Michigan, brutalnie zamordowanej i porzuconej na cmentarzu Denton, dwie mile od Ypsilanti w hrabstwie Wayne. Sprawcy nie odnaleziono, sprawa pozostała nierozwiązana, ale rzutowała przez lata na całą rodzinę – rodziców i siostrę zmarłej, a potem na kolejne pokolenie. Nelson świadoma tajemnicy, o której nigdy nie mówiono w familijnym gronie, postanowiła poświęcić ciotce tom poezji „Jane”. Inspiracją do powstania była m.in. lektura prywatnych zapisków Mixer, a bezpośrednim może celem rozprawienie się ze strachem, który (przez fakt, że nie odnaleziono mordercy) spadł na członków rodziny pisarki. Nieoczekiwanie, życie dopisało epilog do tej historii. Kiedy tomik „Jane” był już ukończony do matki Maggie Nelson zadzwonił Erik Schroeder, śledczy z policji stanowej z Michigan informując, że prawdopodobnie udało się zidentyfikować sprawcę zbrodni. To punkt wyjścia dla niezwykłej książki amerykańskiej autorki, która łączy w sobie kilka gatunków, pozostając niezwykle osobistym zapisem odsłaniającym, jak tragedia rodzinna może wpłynąć na życie, decyzje, plany pozostałych przy życiu członków familii. Nelson pozostaje wnikliwą obserwatorką toczącego się po latach procesu, którego przebieg skłania ją do refleksji, zarówno nad życiem ciotki, naturą samej zbrodni i jej medialnego przedstawienia, jak i kondycją rodziny w obliczu wydarzenia, które po latach ponownie wytrąciło wszystkich z wypracowanej konsekwentnie równowagi. Znakomita książka o próbie przepracowania żałoby i pogodzenia się z przeszłością.

 

Katarzyna Tubylewicz

„Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami”

Wydawnictwo Wielka Litera 2021

Katarzynę Tubylewicz doskonale kojarzą wszyscy, którzy kochają szwedzkie klimaty. Nie tylko za sprawą jej świetnego przewodnika „Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą”, czy książek reporterskich poświęconych naszym północnym zamorskim sąsiadom, ale też choćby powieści kryminalnej w skandynawskim stylu. Tym razem spełniła marzenie – wybrała się w podróż po Szwecji z synem Danielem Tubylewiczem, fotografikiem. Przejechali setki kilometrów spotykając się z ludźmi i uwieczniając wiele miejsc (Österlen, Olandię, wyspę Färo, Vaxholm) po to, by opowiedzieć o samotności, która często jest kojarzona właśnie ze Szwecją. Czy słusznie (stąd pytanie autorki w tytule książki), przekonamy się poznając różne odcienie samotności, odosobnienia, czy spędzania czasu w pojedynkę (nawet będąc we dwoje). „Ensamärstark”(w samotności tkwi siła) – Peter Strang, profesor medycyny paliatywnej i jeden z rozmówców Katarzyny Tubylewicz przypomina szwedzkie powiedzenie, tłumacząc, że owa samotność bywa zarówno błogosławieństwem, bo pozwala zaprzyjaźnić się z samym sobą, jak i przekleństwem, bo staje się poważnym problemem, kiedy stajemy w obliczu ciężkiej choroby i potrzeby kontaktu z kimś bliskim. Autorka zaprosiła do rozmowy wielu ludzi z różnych dziedzin życia (jest noblista w dziedzinie literatury – poeta Tomas Tranströmer, szwedzka pisarka Therese Bohman, polski pisarz mieszkający w Szwecji Vincent V. Severski, reżyser Erik Gandini, czy profesor religioznawstwa David Thurfjell), aby wspólnie zastanowić się, czy samotność jest rzeczywiście szwedzką specjalnością. Odpowiedzi i opowiadane przez bohaterów historie są często zaskakujące, ale świetnie tłumaczą nam mentalność i zwyczaje mieszkańców kraju kojarzonego z porządkiem i dobrobytem.

MAT

ksi01