Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Papież w sercu świata

 

Pielgrzymka Ojca Świętego do Iraku w polskich mediach była oczywiście zauważona, ale chyba nie wszyscy zrozumieli dokładnie jej znaczenie. Dla nas Irak jest na drugim końcu świata. Bardziej ekscytujemy się perypetiami brytyjskiej rodziny królewskiej niż tym, co się dzieje w kolebce i religijnym sercu świata. A szkoda.

Warto przy okazji tej pielgrzymki przynajmniej myślami zanurzyć się w miejscu, w którym wciąż ludzie umierają za wiarę. Irak nie jest już oczywiście tym samym państwem, którym był jeszcze kilka lat temu. Pamiętamy przecież armię Państwa Islamskiego podchodzącą pod Bagdad; pamiętamy nieprzebrane masy ciał, trupów, zamordowanych bestialsko mężczyzn i starców, uprowadzanych i sprzedawanych jak przedmioty dziewcząt i kobiet.

Trudno o tym wszystkim zapomnieć, ale to nie jest historia sprzed wieków. To się działo przed chwilą, dosłownie kilka lat temu. Na pograniczu syryjsko-irackim otworzyły się bramy piekła. Tak postrzegane jest Państwo Islamskie nie tylko przez prześladowanych chrześcijan i przez mordowanych Jazydów, ale także przez samych irackich czy irańskich szyitów oraz światłych sunnitów.

Nie było przywódcy duchowego na świecie, który nie potępiłby tego, co robiły dzikusy z DAESH. Choć wojna oczywiście już się skończyła, Państwo Islamskie wciąż trwa. Zeszło do podziemia, schowało się jak szczur w zaułkach pustynnych bezdroży, ale trwa. W uśpieniu czeka na lepsze dla siebie czasy przypominając regularnie o sobie strzępami ciał niewinnych przechodniów rozerwanych w samobójczych atakach bombowych przeprowadzanych głównie na Bliskim Wschodzie.

Tam właśnie pojechał Ojciec Święty Franciszek. Nie pojechał jako ktoś lepszy, mądrzejszy, bardziej doświadczony, kto ma moralne prawo pouczać i nakierowywać na słuszną drogę. Pojechał – jak sam powiedział – jako „pokutnik proszący o przebaczenie za tak wiele zniszczenia i okrucieństwa”, jako „pielgrzym pokoju, w imię Chrystusa”.

Coś niesamowitego stało się w sercu świata. Obok Bagdadu, papież Franciszek modlił się także w Ur. Jeśli mówimy o tym, że Irak jest sercem świata wiary i religii, to nie chodzi o metafory. Jak powiedział papież, ta ziemia jest „kolebką cywilizacji ściśle związaną, przez patriarchę Abrahama i licznych proroków, z historią zbawienia i wielkimi tradycjami religijnymi judaizmu, chrześcijaństwa i islamu”.

Irak ma potencjał, by stać się potężnym liderem regionu. Nie tylko pod względem gospodarczym i militarnym, co już ma miejsce, ale także pod względem ideowym, religijnym. Miejscem, gdzie trzy najpotężniejsze religie monoteistyczne od tysięcy lat współżyły obok siebie. Dzisiaj Irak, po okupionym morzem krwi zwycięstwie nad Państwem Islamskim, znów ma przed sobą niewykonalne zadanie – zapewnić pokój w regionie, gdzie nad bagdadzkim niebem toczy się niewidzialna wojna między Izraelem a Iranem. I w tym kontekście pielgrzymka głowy Kościoła katolickiego jest bardzo mocnym przesłaniem i sygnałem od całej społeczności chrześcijańskiego świata: prosimy o pokój.

Papież nawiązał też do bieżących wydarzeń mówiąc słowa, które i my, Polacy, powinniśmy wziąć sobie głęboko do serca: „Trzeba zwalczać plagę korupcji, nadużywanie władzy i bezprawie, ale to nie wystarczy. Jednocześnie konieczne jest budowanie sprawiedliwości, sprawienie, by wzrastała uczciwość i przejrzystość oraz wzmocnienie instytucji za to odpowiedzialnych. W ten sposób może wzrastać stabilność i rozwijać się zdrowa polityka”.

No właśnie, czy to nie do nas mówi Ojciec Święty? Czy nie ma na myśli instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich, którego Sejm nie potrafi od tylu miesięcy wybrać w miejsce człowieka, który to stanowisko wykorzystywał właśnie do politycznych celów? „Niech zostanie stworzona przestrzeń dla wszystkich obywateli, którzy chcą wspólnie budować ten kraj, w dialogu, w szczerej i uczciwej, konstruktywnej rywalizacji; dla tych, którzy są zaangażowani w pojednanie i dla wspólnego dobra są gotowi odłożyć na bok własne korzyści” – mówił papież.

Papież Franciszek decydując się na pielgrzymkę do Iraku dał potężne świadectwo własnej odwagi i wiary, ale też mocny impuls dla rozwoju tego kraju w poszanowaniu wszystkich jego mieszkańców.

Szyizm, dominujący w Iraku odłam islamu, jest w wielu aspektach zbliżony do katolicyzmu – zdecydowanie bardziej niż sunnicka wersja mahometańskiej wiary. W Iraku – nie licząc złych czasów Saddama Hussaina i jeszcze gorszych dni Państwa Islamskiego – mniejszości religijne zawsze cieszyły się nie tylko wolnością wyznawania własnej wiary, ale i bezpieczeństwem gwarantowanym przez silniejszych sąsiadów. Po upadku PI, po przejęciu przez iracko-kurdyjskie wojsko zburzonego Mosulu, jednym z pierwszych odbudowywanych budynków był katolicki kościół. Chrześcijańska społeczność międzynarodowa o tym powinna pamiętać.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian06 Vacitannews