Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Pan płaci, Pani płaci…

 

Choć nie jestem fanatykiem „Rejsu”, to jednak wykorzystuję w tytule fragment dialogu Jana Himilsbachai Zdzisława Maklakiewicza z tego filmu, bowiem refleksja inżyniera Mamonia wydaje się wyjątkowo odpowiadać idei tego odcinka „Kolei na prawo”, poświęconego „odszkodowaniom za pandemię” i przypomnieniu tej oczywistej prawdy, iż ilekroć coś państwo finansuje lub rekompensuje, płacimy za to wszyscy – Pan płaci, Pani płaci, płacą Państwa sąsiedzi…

 

Świat jest ogarnięty pandemią covida. Wirus zabija okrutnie, ofiary duszą się umierając. Rządy wprowadzają administracyjne ograniczenia w gospodarce, by powstrzymać rozprzestrzenianie się zarazy. Przedsiębiorcy ponoszą straty, w części tylko wyrównywane z budżetu państwa w ramach tzw. tarcz, i domagają się odwołania stanu epidemii, zniesienia ograniczeń, odszkodowań za straty z nich wynikające. Zapowiadają składanie pozwów do sądów cywilnych przeciwko państwu i powodowani rozpaczą wynikającą z utraty środków do życia – wbrew zakazom otwierają restauracje i hotele. Jeśli pozwy będą skuteczne, rząd zapłaci ze środków zebranych od nas wszystkich – z podatków. Czy Państwo Polskie powinno rekompensować przedsiębiorcom straty poniesione w wyniku pandemii, a jeśli tak – to czy wszystkie straty?

Konstytucja stwierdza, iż ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy, tylko ze względu na ważny interes publiczny, a każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, wyrządzonej przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej. Państwo odpowiada za swoich funkcjonariuszy. Krytycy działań rządu kwestionują legalność ograniczeń wprowadzanych nie ustawą, jak chce konstytucja, lecz wykonawczymi rozporządzeniami. Niektóre sądy podzielają ten pogląd, uchylając np. decyzje o nałożeniu mandatów za łamanie ograniczeń epidemicznych. Zgodnie z ogólną zasadą art. 415 Kodeksu cywilnego – kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Zgodnie zaś z art. 417 k.c., za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa, jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa. Jeżeli szkoda została wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego, np. rozporządzenia, to – stosownie do art. 4171 § 1 k.c.-jej naprawienia można żądać po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu niezgodności tego aktu z Konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą.

Nie wiedząc z góry, jakie rozstrzygnięcia w sprawie ważności rozporządzeń covidowych będą dominować, ponawiam pytanie – czy należy z budżetu wyrównać straty poniesione przez przedsiębiorców? Rząd Rzeczypospolitej nie spowodował epidemii, nie wymyślił wirusa – powiecie Państwo. Niech płaci chiński gacek, czy kto tam tę zarazę wyhodował. Tak, ale to rząd wprowadził ograniczenia. Hotele, restauracje przynoszą straty nie dlatego, że jest w Polsce wirus, lecz dlatego, że Rada Ministrów zakazała otwierania ich rozporządzeniem. Czy zamknięcie hoteli, restauracji i stoków narciarskich pomogło ograniczyć zarazę, sprawdzić nie możemy, bowiem nie mamy z kim porównać. Wszyscy wokół – Niemcy, Czesi – zamykają hotele, restauracje i stoki.

Działalność gospodarcza wiąże się z ryzykiem. Zagrożeniem są konkurenci i klęski żywiołowe. Po powodzi w 1997 r. Premier zwrócił uwagę rolnikom, że od powodzi można się ubezpieczyć. W 1997 r. za uwagę Premiera o ubezpieczeniu zapłaciła cała jego partia, choć powodzie pojawiają się regularnie. Oczywiście – ubezpieczyć się od covida nikt nie mógł, bo nikt takiej epidemii nie przewidywał. Teoretycznie można się też ubezpieczyć od niezawinionej utraty dochodów, lecz niewielu byłoby pewnie stać na takie ubezpieczenie. A i Państwo nie może przejąć na siebie odpowiedzialności za wszystkie możliwe straty wszystkich przedsiębiorców, niezależnie od przyczyn, tak jak Baron Münchhausen nie mógł sam się za włosy wyciągnąć z bagna. Państwo nie ma własnych dochodów – dzieli tylko nasze.Covid nie jest pierwszym w Polsce kataklizmem. Była wojna światowa, był PRL, w którym płacili za pracę kilkanaście dolarów miesięcznie. Był stan wojenny, więzienia, internowania. Nikt nie zwróci i nagrodzi nikomu lat straconych w najweselszym barku obozu państw socjalistycznych. Nikt nie zwróci życia ofiarom śmiertelnym swoich i obcych zbrodniarzy. Pewnie pokrzywdzonych jest więcej, niż krzywdzicieli, zwłaszcza że, jak dziś już wiemy, w PRL mieszkali podobno tylko przeciwnicy ustroju socjalistycznego. Jak ważyć krzywdy i straty? Czy ważniejsza jest wolność, życie, zdrowie, czy zyski z działalności? Czy można żądać odszkodowania od innych pokrzywdzonych? Ze nie można, uważał np. Romuald Łanczkowski z suwalskiej „Solidarności”, który za krzywdy wyrządzone decyzją o internowaniu zażądał i uzyskał, wyrokiem sądu okręgowego w Suwałkach II Ko 204/08,jako chyba jedyny w Polsce,honorowe odszkodowanie w wysokości1 (słownie – jednego) złotego.

Kolejne tarcze, uchwalane przez parlament na wniosek rządu, to wsparcie kierowane do przedsiębiorców, które nie jest odszkodowaniem, lecz pomocą w przetrzymaniu trudnych czasów.

By sfinansować tarcze, zdecydowano się na znaczny deficyt budżetu państwa, zgodzono się na nieunikniony, kosztowny wzrost inflacji, bo cel jest istotny –umożliwienie przetrwania przedsiębiorstw do lepszych czasów. Kierując się zasadą solidarności rozłożono koszty na wszystkich, wiedząc, że nikt nie będzie zadowolony, nawet ci artyści estrady, którzy mieli być wsparci tak hojnie, żeby im śpiewać się nie opłacało. W większości przypadkach to przetrwanie będzie skromniejsze. Ważne jest jednak, by istniały nadal setki tysięcy małych przedsiębiorstw produkcyjnych i usługowych, będących podstawą gospodarczą i społeczną państwa polskiego.

Piotr Świątecki

Kategoria:
Piotr22