Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Leon Barciszewski. Prezydent uczciwy, szanowany i sprawiedliwy

 

W Bydgoszczy przy ulicy Wały Jagiellońskie 12 stoi dość okazały przedwojenny dom. Dziś mieści się w nim specjalistyczna przychodnia lekarska. Jakieś ćwierć wieku temu mieszkał tam z rodziną jeden z moich dobrych znajomych. Przydzielono mu na poddaszu mieszkanie służbowe, zaś przychodnia zajmowała resztę budynku. Opowiadał, że kilkakrotnie w nocy, gdy budynek był zamknięty, słyszał na niższych kondygnacjach kroki i odgłos otwieranych drzwi. Jednak mimo, iż schodził by to sprawdzić, nie spotkał nikogo.

Można tę historię oczywiście zlekceważyć, gdyby nie fakt, że dom ów przed wojną był służbowym mieszkaniem ostatniego przedwojennego prezydenta Bydgoszczy Leona Barciszewskiego, który w listopadzie 1939 roku wraz ze swoim osiemnastoletnim synem Januszem został zamordowany przez hitlerowców.

Miejsce, gdzie dokonano tej zbrodni pozostaje nieustalone. Niemcy poinformowali o jego śmierci 11 listopada 1939 roku. Ów dzień wybrano nieprzypadkowo, wszak była to rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości po wielu latach niewoli.

Później przez lata postać Barciszewskiego była pomijana. Można było ją godnie upamiętnić dopiero w roku 1989 roku. Wówczas niedaleko Starego Rynku, na skwerze, stanął pomnik zaprojektowany przez gdańskiego rzeźbiarza Sławoja Ostrowskiego. W roku 2009 monument przeniesiono w bardziej eksponowane miejsce, na Wełnianym Rynku.

Leon Barciszewski objął urząd prezydenta miasta 8 listopada 1932 roku. Powiedział wówczas: „Powołany na pierwszego urzędnika tego miasta, chcę być pierwszym nie tylko w moich prawach, ale w spełnianiu swoich obowiązków. W odniesieniu do wszystkich pracowników moich nie uważam siebie za ich pana ani pracodawcę. Naszym wspólnym pracodawcą jest to miasto, któremu wspólnie służymy. Pragnę dla nich być zwierzchnikiem sprawiedliwym, ale wyrozumiałym (…). Czeka nas ciężka i mozolna praca.”

Był to czas głębokiego kryzysu gospodarczego, jednak Barciszewski podczas swej prezydentury odniósł sporo sukcesów. Udało mu się o blisko połowę zmniejszyć liczbę bezrobotnych w mieście (z 12 tysięcy w roku 1932 do 7 tysięcy w 1939). Rozwinął budownictwo mieszkaniowe, zmniejszył zadłużenie miasta oraz ukończył rozpoczęte przez poprzedników takie inwestycje, jak szpital na Bielawkach, elektrownia na Jachcicach, rozbudowa gazowni oraz rzeźni miejskiej. Osobiście angażował się w pomoc dla bezrobotnych, powołując komitety i przeprowadzając zbiórki, niejednokrotnie osobiście kwestując ze skarbonką na ulicach miasta.

Był wśród bydgoszczan popularną i szanowaną postacią. Zapracował na nią jako dobry gospodarz i doświadczony samorządowiec, stale troszczący się o miasto. Chciał, by było wielkie i znaczące na mapie kraju. Wcześniej, w latach 1925-1932 był burmistrzem Gniezna, które podczas jego rządów wyszło z zadłużenia i wzbogaciło się, zaś urząd burmistrza awansowano na status prezydenta miasta.

Urodził się 10 maja 1883 roku w Tulcach. Był synem kowala, polskiego patrioty, który otwarcie potępiał zabór pruski. Za poglądy ojca, które również podzielał usunięto go z gimnazjum. Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej w Niemczech osiedlił się w Berlinie. Pracował tam jako ślusarz i jednocześnie dalej zdobywał wykształcenie.

Aktywnie i na wielu polach włączał się działalność polonijną. Działał jako dziennikarz, pisywał do prasy wydawanej w kraju, a także do miejscowego „Dziennika Berlińskiego”, którego z czasem został współwłaścicielem.

Podczas I Wojny Światowej zorganizował Komitet dla Bezdomnych, zajmujący się jeńcami pochodzenia polskiego. Po zakończeniu wojny powierzono mu stanowisko zastępcy Konsula Generalnego w Berlinie, dzięki czemu mógł przeprowadzić repatriację ok.dwustu tysięcy polskich jeńców.

Stale marzył o powrocie do wolnej Polski i wrócił niezwłocznie,gdy tylko w 1922 roku pojawiła się możliwość kandydowania w wyborach na urząd prezydenta Bydgoszczy. Przegrał jednak z Bernardem Śliwińskim zaledwie jednym głosem. Dziesięć lat później, bogatszy o doświadczenia samorządowe z Gniezna pokonał kontrkandydatów. Sprawował swój urząd siedem lat, do wybuchu wojny.

Opuścił miasto 3 września na wezwanie wojewody, ale wrócił do Bydgoszczy z rodziną 9 października. Był człowiekiem honoru. Postanowił wyjaśnić niemieckie kłamstwa dotyczące jego udziału w tzw. „krwawej niedzieli” oraz odeprzeć sfabrykowane zarzuty dotyczące niegospodarności. Naiwnie wierzył w niemiecką praworządność.

Niestety rzeczywistość i rządy hitlerowskich okupantów okazały się dalekie od jego wyobrażenia. Zaledwie po kilku godzinach od przyjazdu został wraz z rodziną aresztowany przez gestapo. Po bestialskim śledztwie prawdopodobnie 10 listopada zamordowano go wraz z synem w nieznanym miejscu. Ich szczątków nigdy nie odnaleziono.

Po latach sprawiedliwości nie stało się zadość. Werner Kampe, okupacyjny nadburmistrz Bydgoszczy i zbrodniarz wojenny, który z pewnością mógłby rozświetlić mroki tej tajemnicy,uniknął kary i zmarł w Hanowerze w 1974 roku, jako zamożny i szanowany agent ubezpieczeniowy.

Krzysztof Wieczorek

histor05