Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Aktualności

Końca świata (jeszcze) nie będzie – Felieton Mariana Rajewskiego

25 lat temu Polska wstąpiła do NATO. Wówczas było to wydarzenie o ogromnej wadze i wielkim rezonansie społecznym. Byli wówczas i tacy, którzy twierdzili, że niepotrzebnie pchamy się spod moskiewskiego parasola od razu pod konkurencyjny. Czas pokazał, że bez wsparcia największych potęg i bez członkostwa w globalnym sojuszu militarno-obronnym trudno byłoby spokojnie myśleć o przyszłości. A i dzisiaj oczywiście nie przychodzi to bez obaw.

NATO było ćwierć wieku temu strukturą krytykowaną za wiele słabości, niedociągnięć, niekonsekwencji i zwykłych błędów. I słusznie, bo przecież nie była i wciąż nie jest to organizacja doskonała. Jednak tak wówczas, jak i dzisiaj alternatywy dla Polski praktycznie nie było i nie ma.

Moglibyśmy szukać bezpieczeństwa w sojuszu z Chinami, Indiami, może z Izraelem, ale przecież to są państwa niespecjalnie zainteresowane powodzeniem gospodarczym i rozwojem tej części świata. Jesteśmy dla nich zbyt małym podmiotem. Co innego dla Stanów Zjednoczonych, z którymi od bardzo dawna mamy dobre relacje, żeby wspomnieć tylko Tadeusza Kościuszkę i wielomilionową mniejszość.

Były jeszcze dwie opcje. Jedna idiotyczna, samobójcza, ale przecież nie mniej realna co członkostwo w NATO. Mówię oczywiście o sojuszu z Rosją, która wówczas poważnie rozglądała się za partnerami i była w stanie zaoferować dość dużo. Czas pokazał, że republiki, które zdecydowały się na mariaż z Moskwą, dzisiaj są jej satelitami trzymanymi na bardzo krótkim postronku.

Niektórzy snuli mrzonki o drugiej Szwajcarii, o dynamicznie rozwijającym się państwie neutralnym położonym między Niemcami i Rosją. Gdyby ktoś zechciał przeczytać jeszcze raz poprzednie zdanie bez szerokiego uśmiechu niedowierzania, to będzie jasne, że ta opcja była wyłącznie teoretyczna.

Nie mieliśmy ćwierć wieku temu wyjścia. Byliśmy skazani na Traktat Północnoatlantycki ze wszystkimi jego wadami. Co nam dało członkostwo w NATO? Braliśmy udział w wielu operacjach, między innymi na Bałkanach i w Iraku. Na terenie Polski jest dzisiaj około 12 tysięcy żołnierzy z sojuszniczych państw NATO. Dostaliśmy wreszcie dostęp do wielu technologii militarnych, które są niedostępne dla państw spoza Traktatu. Czy to dużo?

Dla Rosji Polska jest wciąż drzazgą pod paznokciem. Jest to wciąż i coraz bardziej realne zagrożenie militarne. Rosja jest nieobliczalna, choć według swoich standardów racjonalna i konsekwentna. Dla Rosji NATO jest wrogiem umieszczającym swoje bazy i swoich żołnierzy z dekady na dekadę coraz bliżej Moskwy. Trudno się dziwić, że Kreml w tej sytuacji bywa nerwowy i robi ruchy, które powinny nas przestraszyć.

Gruzja, Ukraina – i co dalej? To pytanie powinni zadawać sobie nie tylko Łotysze, Litwini, Polacy, ale także Rumuni, Finowie, a finalnie: Amerykanie i cała reszta wolnego, zachodniego świata. Bo Rosja się nie zatrzyma, nie cofnie, nie pogodzi ze statusem mocarstwa drugiej czy trzeciej kategorii. To nie rosyjskim stylu, żeby przyjąć rzeczywistość taką, jaka ona jest naprawdę.

Rosja spogląda na zachód i co widzi? Pod względem wojskowym bardzo silną flankę NATO. A pod względem gospodarczym i politycznym? Tutaj już jest parę poważnych rys…

Unia Europejska widziana oczami Kremla to twór chybotliwy, słaby, szargany sprzecznymi celami i wartościami. Unia walcząca olbrzymim kosztem o iluzoryczny wpływ na klimat to idealny przeciwnik bardzo twardo stąpającej po ziemi Rosji. Unia, której filarami miała być wolność gospodarcza, stała się niepostrzeżenie bastionem ekonomicznego totalitaryzmu, gdzie każde szaleństwo można uzasadnić ideologicznie i przepchnąć siłowo jako prawdę objawioną i usankcjonowaną prawem wszystkich państw członkowskich.

O ile warto dzisiaj dyskutować na temat polskiej racji stanu w kontekście członkostwa w Unii Europejskiej, to nikt o zdrowych zmysłach nie podważa sensu zacieśniania więzów między Polską a NATO. I to mimo czasem bardzo niefortunnych wypowiedzi różnych, bywa że bardzo ważnych polityków ze Stanów Zjednoczonych.

Oficjalne stanowisko wygłosił Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO: „Każdy atak na NATO spotka się z jednolitą i zdecydowaną odpowiedzią”. Można snuć rozważania przywołujące gwarancje, jakie dawały Polsce w 1939 roku Francja i Wielka Brytania, ale moim zdaniem to fałszywa analogia. Świat jest inny, rodzaje broni są inne i Polska też już jest inna. Rosja chcąc na poważnie myśleć o globalnej wojnie z NATO musiałaby mieć poważnych sojuszników, najlepiej spośród mocarstw dysponujących bronią jądrową. Bogu dzięki te, które są spoza Traktatu Północnoatlantyckiego nie wydają się zainteresowane końcem świata.

Marian Rajewski

 

marian.rajewski@wolnadroga.pl

Kategoria:
Marian07 ilustracyjne