Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Aby język giętki…

 

W tym odcinku „Kolei na prawo” zajmę się ochroną języka. Nie dlatego, by zmianie uległy przepisy w tym zakresie, bo takiej zmiany nie było. Zainspirowały mnie do tego tekstu dwa fakty. Pierwszy, to prasowa informacja o uchwale Rady Języka Polskiego, zalecającej, by nie używać słowa „Murzyn” ze względu na jego negatywne konotacje. Drugi, to opublikowanie na jednym z portali omówienia „Listów z podróży do Ameryki” Henryka Sienkiewicza, w którym zamiast określeń „Murzyn”, „Indianin”, zrozumiałych i dla nas, i dla autora „Listów…”,pojawiły się terminy: Afryamerykanie, rdzenni Amerykanie, natywni Amerykanie – których znaczenia nie pojąłby pewnie autor „Listów…” a i my, współcześni, też możemy mieć z nimi problemy.

 

Rzadko zdarza się, że na początku ustawy umieszczona zostanie tzw. preambuła, tj. tekst, nie będący stricte prawem, lecz wyjaśniający intencje prawodawcy. Taką preambułą opatrzono ustawę 7 października 1999 r. o języku polskim. Czytamy tam, iż Parlament Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił tę ustawę:

  • „zważywszy, że język polski stanowi podstawowy element narodowej tożsamości i jest dobrem narodowej kultury,
  • zważywszy na doświadczenie historii, kiedy walka zaborców i okupantów z językiem polskim była narzędziem wynaradawiania,
  • uznając konieczność ochrony tożsamości narodowej w procesie globalizacji,
  • uznając, że polska kultura stanowi wkład w budowę wspólnej, różnorodnej kulturowo Europy, a zachowanie tej kultury i jej rozwój jest możliwy tylko poprzez ochronę języka polskiego,
  • uznając tę ochronę za obowiązek wszystkich organów i instytucji publicznych Rzeczypospolitej Polskiej i powinność jej obywateli”.

Znaczenie języka rozumiano zawsze. „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają” napisał Mikołaj Rej rozumiejąc podobno swój tekst tak, iż Polacy mają używać swojego języka, nie łacińskiego (gęsiego). Juliusz Słowacki wyjaśnił zaś, iż „chodzi o to, aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa…”.

Ustawa o języku polskim powołała instytucję opiniodawczo-doradczą – Radę Języka Polskiego. Nie rzadziej niż co dwa lata Rada przedstawia Sejmowi i Senatowi sprawozdanie o stanie ochrony języka polskiego. Ochrona języka polega w szczególności na:

1)   dbaniu o poprawne używanie języka i doskonaleniu sprawności językowej jego użytkowników oraz na stwarzaniu warunków do właściwego rozwoju języka jako narzędzia międzyludzkiej komunikacji;

2)   przeciwdziałaniu jego wulgaryzacji;

3)   szerzeniu wiedzy o nim i jego roli w kulturze;

4)   upowszechnianiu szacunku dla regionalizmów i gwar, a także przeciwdziałaniu ich zanikowi;

5)   promocji języka polskiego w świecie;

6)   wspieraniu nauczania języka polskiego w kraju i za granicą.

Rada uchwala też opinie o używaniu języka polskiego m.in. w działalności publicznej oraz w obrocie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z udziałem konsumentów i przy wykonywaniu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przepisów z zakresu prawa pracy oraz ustala zasady ortografii i interpunkcji.

„Rada Języka Polskiego nie ma kompetencji, by zakazywać używania jakiegokolwiek słowa lub wyrażenia, ani też, by nakazywać posługiwanie się jakimkolwiek wyrazem. Byłoby to zresztą niezgodne z poglądami członków Rady, którzy nie uważają się ani za właścicieli polszczyzny, ani za osoby mogące ingerować w rozwój języka” czytamy w opublikowanym w sierpniu ubiegłego roku w Internecie, na stronie https://rjp.pan.pl, „Oświadczeniu Prezydium Rady Języka Polskiego w sprawie opinii językowej o słowie Murzyn”.

Rada wskazała wówczas, iż nie zajmowała w sprawie „Murzyna”stanowiska, natomiast temat ten był przedmiotem osobistej opinii prof. M. Łazińskiego. Profesor zajmuje się tym już długo,bo już w 2007 w „Poradniku językowym” opublikował tekst „Murzyn zrobił swoje”,potem w 2014 w „Przeglądzie Humanistycznym” materiał „Jeszcze o słowie Murzyn i o stereotypach (…)”,zaś w 2020 w „Polityce” artykuł „Spory o słowo Murzyn”. Ze wspomnianej przez Prezydium, osobistej opinii prof. Łazińskiego, również opublikowanej na stronie Rady, dowiadujemy się m.in., że „słowo Murzyn było niegdyś neutralne (…) a osoby, które używały go w latach osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, nie mają w żadnym razie powodu do wyrzutów sumienia” (uff…odetchnąłem z ulgą). Obecnie jednak, zdaniem profesora, słowo Murzyn jest archaiczne i co więcej, jest stosowane w takich obraźliwych zwrotach (frazeologiach), jak „100 lat za Murzynami” (co prawda jeśli mówimy o sobie, że jesteśmy w jakiejś dziedzinie „sto lat za Murzynami” to gorzej to świadczy o nas, niż o Murzynach). Skoro państwa kolonialne – jak Francja i Anglia – i korzystające z pracy czarnych niewolników – jak USA – powodowane zrozumiałym wstydem zmieniają określenie stosowane w odniesieniu do osób o czarnej skórze, wskazane jest, zdaniem profesora, byśmy postępowali podobnie. Co więcej, zwraca on uwagę na to, że używanie słowa Murzyn budzi sprzeciw naszych czarnoskórych rodaków, kojarząc im się z niekiedy pojawiającą się dyskryminacją. Czy jednak rzeczywiście najlepszą formą reakcji na prostackie zachowania garstki troglodytów jest zmiana słownictwa?

Jak doniosła prasa, 26 października 2020 r. opinię prof. Łozińskiego przyjęła Rada Języka Polskiego in corpore(w całości).W tych okolicznościach prawdopodobnie przyszłe wydania „Listów z podróży do Ameryki” będą musiały być opatrzone wyjaśnieniami: „Murzyn –pejoratywne określenie czarnoskórego obywatela” i „Indianin – archaiczne określenie natywnego Amerykanina”….

 

* * *

Ale dla nas, proszę Państwa, i tak wszyscy ludzie nadal będą równi – i Murzyni, i czarni, i Indianie, i natywni Amerykanie…bo za wszystkich oddał życie Ten, Którego Zmartwychwstanie świętować będziemy wkrótce po raz 2021. Błogosławionych Świąt!

Piotr Świątecki

Kategoria:
Piotr22