Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kalejdoskop

Kalejdoskop „Człowiek vs przepisy”

 

Dzisiaj w „Kalejdoskopie”(wydarzeń) o szeroko dyskutowanym w mediach społecznościowych zdarzeniu – usunięcia z pociągu IC 3512 niepełnosprawnego BawerAondo-Akaa, pochodzącego z Nigerii,polskiego działacza społecznego i antyaborcyjnego, doktora teologii, dziennikarza.

Niepełnosprawny poruszający się na wózku Pan Aondo-Akaa próbował, nie posiadając wcześniej wykupionego biletu, odbyć podróż z Krakowa do Wrocławia. W pociągu był już osiągnięty limit 50% miejsc do siedzenia, tym samym drużyna konduktorska nie mogła sprzedać podróżnemu biletu i wyniosła niepełnosprawnego z pociągu.

A zatem: Czy obsługa pociągu IC 3512 postąpiła właściwie?

 

Mirosław Lisowski: Opis podróży Pana Aondo-Akaa śmiało można zaliczyć do tych z gatunku: prawda leży po środku. Żyjemy w czasach przejaskrawiania wszystkiego w sferze medialnej, by zdobyć tzw. „cytowalność”. No bo przekaz, że kolejarze wyrzucili z pociągu niepełnosprawnego i zostawili samego na peronie, brzmi sensacyjnie i wywołuje oburzenie. Nikt jakoś nie wnika w głębię sprawy, a nawet, gdy niemal natychmiast pojawiają się wyjaśnienia PKP Intercity, umykają one w gąszczu następnych „hitowych” wieści. Zawsze wygrywa ta pierwsza czołówka na portalu, czy w gazecie – bezduszni konduktorzy wyrzucili z pociągu osobę na wózku. A że jest pandemia i rygor stosownych przepisów, nikogo już nie obchodzi. Znika zdrowy rozsądek, powaga sytuacji i odrobina pokory. Pan BawerAondo-Akaa, z całym szacunkiem dla jego dotychczasowej postawy i dokonań, po prostu nie miał biletu. I tyle na ten temat.

 

Aleksander Wiśniewski: Nie pierwszy raz żywy człowiek przegrywa z bezdusznymi przepisami, a dokładniej z brakiem ludzkiej empatii. W przypadku Pana Aondo-Akaa sprawa jest delikatna, ale także skomplikowana. Jest on bowiem znanym czarnoskórym działaczem społecznym, cieszącym się życzliwością społeczeństwa, zwłaszcza tej prawicowej jego części. Myślę, że przy odrobinie dobrej woli ze strony kolejarzy można by sprawę rozwiązać, nieznacznie naginając przepis dotyczący bezpieczeństwa epidemicznego. Z drugiej strony mogę sobie wyobrazić taką oto sytuację, że jakiś bardziej nerwowy pasażer robi awanturę załodze pociągu, twierdząc, iż ta, omijając przepis, naraża pasażera na ryzyko zarażenia koronawirusem. Hejt, jaki w Internecie wylał się na kolejarzy,upewnia mnie w przekonaniu, że każde ewentualne rozwiązanie problemu Pana Aondo-Akaa spowodowałoby potępienie wyłącznie obsługi pociągu.

 

Krzysztof Wieczorek:Nieodpłatna pomoc osobom z niepełnosprawnością zapewniana jest w granicach technicznych i organizacyjnych możliwości, jeżeli o takiej potrzebie PKP IC zostanie poinformowana z przynajmniej 48-godzinnym wyprzedzeniem. Należy tozrobić w godzinach pracy Centrum Obsługi Klienta poprzez stosowny formularz lub telefonicznie za pośrednictwem konsultanta Infolinii PKP Intercity, co jednak nie gwarantuje pomyślnego załatwienia sprawy – tyle informacja ze strony internetowej PKP Intercity. Uważam, że w trzecim dziesięcioleciu XXI wieku, gdy tak wiele mówi się o integracji osób niepełnosprawnych i łamaniu barier architektonicznych, te regulacje są po prostu nieżyciowe i oderwane od rzeczywistości. Czy istotnie przewóz osoby na wózku wymaga aż tak wielkich przygotowań logistycznych? Bareja złapałby się za głowę, gdyby żył. A na marginesie – czytając internetowe publikacje opisujące wspomniany przypadek, spotkałem się z taką ilością nieprzychylnych i rasistowskich komentarzy pod adresem pana Aondo-Akaa, że było mi po prostu wstyd.

 

Zbigniew Wolny: Z punktu widzenia osób, które odpowiadają za bezpieczeństwo pasażerów, drużyna konduktorska postąpiła właściwie. Zostali postawieni przed faktem obowiązywania takich, a nie innych przepisów, niestety wymuszonych pandemią covida,a kolejarz jest nauczony przestrzegać przepisy, jak żołnierz (mundur zobowiązuje). Wszystkie spółki kolejowe muszą stosować obowiązujące przepisy, abyśmy mogli kiedyś wrócić do normalności. Jest jednak również druga strona tego medalu – człowieczeństwo i empatia. Co ja bym zrobił na miejscu tych biednych i zaszczuwanych w Internecie kolejarzy? Warto zadać sobie takie pytanie.Pewnie starałbym się znaleźć kompromisowe rozwiązanie. Myślę, że także w tym pociągu jest tzw. „przedział służbowy” dla drużyny konduktorskiej. Tam starałbym się umieścić tego Pana, oczywiście wcześniej zgłaszając problem do swoich przełożonych. Zawsze można znaleźć rozwiązanie, nawet w czasach tak trudnych, jak pandemia koronawirusa.

 

Paweł Skutecki: Hejt, który się wylał na konduktorów ze słynnego już pociągu, sięgnął sufitu. Internety obiegła depesza radia Erewań, jakoby bezduszni kolejarze, będący w rzeczywistości zbrojnym ramieniem światowego lewactwa (Antifa przy nich to przedszkole!), wyrzucili z pociągu niepełnosprawnego, czarnoskórego orędownika prolife. Zbrodnia byłaby to niesłychana, gdyby była prawdą. Ale nie jest. Doktor Bawer zwyczajnie nie kupił biletu. Nie miał miejscówki. A rząd zmanipulowany przez uwikłanych w konflikty interesów doradców epidemicznych, wykoncypował, że wirus zaraża tylko tych, którzy siedzą na miejscach nieparzystych. Albo parzystych – w dni nieparzyste. I w ramach walki z epidemią ofiarą padł Bogu ducha winny doktor Bawer, którego konduktorzy zwyczajnie wynieśli z wózkiem inwalidzkim z pociągu i postawili na peronie. Mam wrażenie, że byli tym zgorszeni i zniesmaczeni bardziej niż ziejący jadem miłości internauci. A jedynym adresatem apeli o powrót do rozumu powinien być rząd.

 

Adam Dyląg: Gdy przeczytałem nagłówek informacji w necie strasznie się wkurzyłem, gdyż pomyślałem: znów kolejarze dali ciała, zwłaszcza że Pana Aondo-Akaa jest czarnoskórym działaczem pro-life. Jednak po przeczytaniu tekstu do końca okazało się, iż nie posiadał on ważnego biletu, a do tego stan 50% składu był już zapełniony przez pasażerów. Wydaje mi się, że załoga pociągu postąpiła słusznie w świetle obowiązujących przepisów. Niemniej jednak patrząc na całą sytuację zwyczajnie, po ludzku, to widać na ulicach w sklepach, jak ludzie do tych obostrzeń podchodzą, pomimo grożących kar. Dlatego znalezienie w całym składzie jednego miejsca dla człowieka na wózku wydaje się nie powinno stanowić aż tak wielkiego problemu, nawet naginając w którymś miejscu przepisy sanitarne. Niestety przepisy nie mają serca i są bezduszne, a zła opinia o kolejarzach idzie w sieć. Przykro, że taka sytuacja w ogóle się zdarzyła.

logo zwitek