Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Kolej na Solidarność

Kolej na Solidarność: Wybory nadziei

 

Rok 1957 miał w Polsce przynieść wielkie zmiany. Te zmiany były długo oczekiwane przez większą część społeczeństwa. Cały czas był jeszcze świeży czas, czas zmian które następowały lub miały nastąpić po 1953 roku, czyli po śmierci „słoneczka ludzkości” jak nazywano Generalisimussa Józefa Stalina. Jego śmierć była zaskoczeniem i szokiem. W ZSRR nastąpiło wielkie przewartościowanie władzy i układów. Potępiono kult Stalina. Nie inaczej było w Polsce. W 1956 r. zmarł Bolesław Bierut, co też pozwoliło otworzyć szerzej drzwi na powiew demokracji. A przynajmniej tak się wówczas wydawało. 

Pierwotnie wybory były wyznaczone na 16 grudnia 1956 roku, jednakże na październikowym posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR przełożono termin wyborów na 20 stycznia 1957 roku. W założeniu, którym karmiono społeczeństwo, miały to być znacznie bardziej demokratyczne wybory. Do kandydowania miano dopuścić większą ilość kandydatów bezpartyjnych. Jednakże komuniści nie zamierzali dopuścić, by jakimś przypadkiem władza uciekła im z rąk. 

Front Narodowy zmieniono na Front Jedności Narodu, zniesiono nakaz tajności głosowania i zapewniono sobie wpływ na ustalanie list wyborczych, składów komisji wyborczych oraz sposób głosowania. Liczba miejsc w sejmie została podzielona jeszcze przed głosowaniem pomiędzy poszczególne partie i organizacje polityczne. I tak PZPR przypadło 52%, ZSL 26%, SD 8,5%, zaś kandydatom bezpartyjnym (w tym katolikom) niecałe 15%. 

Władza w pełni przygotowała się do bezproblemowego wygrania kolejnych wyborów. Przygotowano ogromną akcję ulotkową, drukowano plakaty, gazetki i kalendarze dla chłopów zawierające przemówienie Gomułki. Ulotki zrzucano nawet ze śmigłowców, na klatkach schodowych pojawiały się okolicznościowe nalepki. Nic nie pozostawiono przypadkowi.

Patriotycznie nastawieni Polacy jednak nie próżnowali. Równocześnie z bezprecedensową kampanią wyborczą prowadzoną przez jedynie słuszną partię prowadzono działania mniej widowiskowe, ale jednak nie mniej skuteczne. Stosowano szeptaną propagandę, rozpoczęto również akcje ulotkową w której wśród zawartych haseł domagano się opuszczenia Polski przez armię sowiecką, oddania Caritasu w ręce kościoła. Atakowano również władze PZPR. Już w trakcie samych wyborów doszło również do ataków na aktywistów partyjnych, przewodniczących komisji wyborczych, przerywania sieci telefonicznej, demolowania lokali wyborczych, czy wybijania szyb w domach członków partii.

Pomimo zastosowania tak licznych środków i przeznaczonego ogromnego budżetu na kampanię wyborczą obawa o odpowiednio wysokie zwycięstwo, które legitymizowało by nową władzę była duża. Namawianie początkowo w idei demokratycznej by wybierano najlepszych kandydatów szybko zastąpiono potrzebą oddawania kart bez skreśleń. A to oznaczało, że mandaty otrzymałyby osoby z najwyższych miejsc, czyli osoby z góry ustalone przez partię. 

O poparcie wyborów poproszono również hierarchów kościoła. Zapewne dlatego w październiku 1956 roku z internowania wypuszczono prymasa Stefana Wyszyńskiego. Spotkał się z nim Józef Cyrankiewicz, który przekonywał do poparcia wyborów jako takich bez wskazywania poparcia dla żadnej ze stron.

Cyrankiewicz tak przekonywał prymasa: „Chodzi o sam udział w akcie wyborczym, nie o to jak głosować, kreślić czy nie, ale o frekwencję. Warto zrobić wszystko, by frekwencja była duża. Zbyt mała byłaby znakiem obojętności. Idzie tu o Gomułkę. Gdyby go nie byłoby bylibyśmy rozbici”.

Jego poparcie wówczas wiele znaczyło. 14 stycznia Episkopat wydał komunikat, w którym wezwał katolików-obywateli do wzięcia udziału w głosowaniu, zaś księży zobowiązywał do takiego ułożenia harmonogramu nabożeństw, aby było to możliwe dla każdego chcącego oddać głos. Sam Wyszyński głosował niemal w ostatniej chwili, kiedy w lokalu wyborczym nie było już przedstawicieli mediów.

W dniu wyborów Naród więc gremialnie przystąpił do głosowania. Oficjalnie frekwencja w wyborach do Sejmu wyniosła 94,1%, czyli głosowało 16 892 tys. uprawnionych, głosów ważnych było 16 833 tys.

Krzysztof Drozdowski

solid02 Archiwum IPN