Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Kolej na Solidarność

Kolej na „Solidarność”: Tak rodziła się „Solidarność” na kolei

Nowy numer, to nowe możliwości. Dlatego też obecnym artykułem rozpoczynamy nowy cykl pod tytułem: „Kolej na Solidarność”. Przybliżać w nim będziemy historię „Solidarności” właśnie na kolei. 

 

Poznański czerwiec 1956 roku był pierwszym tak wielkim buntem społeczeństwa przeciwko komunistycznej władzy. Pomimo, a może przez to, że strajk został krwawo stłumiony, wydawać by się mogło, że takie wydarzenie powinno obudzić opór w całym narodzie. Tak się jednak nie stało, a jedną z grup, która zachowała w tej sytuacji pewną obojętność, byli kolejarze.

Powodem tego stanu rzeczy był z pewnością status, jaki w pierwszych powojennych latach posiadała kolej. Otóż kolej była całkowicie zmilitaryzowana. Już 4 listopada 1944 r. wydany został dekret Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego o militaryzacji Polskich Kolei Państwowych. 

Dokładne i terminowe wykonywanie zadań w zakresie transportu kolejowego ma olbrzymie znaczenie gospodarcze i wojskowe, zwłaszcza w obecnych warunkach toczącej się wojny o ostateczne rozgromienie hitleryzmu i wyzwolenie naszej Ojczyzny. Nakłada to na wszystkich zatrudnionych na kolejach szczególne obowiązki i odpowiedzialność za sumienne i sprawne wykonywanie ich pracy – czytamy w preambule do ustawy. 

Kluczowe były dwa pierwsze artykuły, które stanowiły, że: Na czas wojny Polskie Koleje Państwowe podlegają militaryzacji a Naczelny Dowódca Wojska Polskiego może użyć ich w całości lub w części do zadań natury wojskowej (Art. 1) oraz, że: Wszystkich zatrudnionych na Polskich Kolejach Państwowych uważa się za zmobilizowanych do wojskowej służby w komunikacji kolejowej (Art. 2).

Wdrożenie kolei w karby wojskowości powodowało, że kolejarze nawet, jeśli chcieli, to w obawie o własne życie nie mogli się zbuntować. Za odmowę wykonania polecenia, które traktować można było jako rozkaz wojskowy delikwent mógł i z pewnością trafiłby pod sąd. A tam wyrok byłby raczej na tyle surowy by odstraszyć od takich zachowań inne osoby. Nawet pogarszający się z roku na rok status materialny osób pracujących na kolei nie zmienił tej sytuacji.

Taki stan rzeczy trwał aż do 1980 roku. W lipcu tego roku doszło do pierwszej erupcji nastrojów w całym społeczeństwie, ale zwłaszcza na kolei. Jako pierwsze stanęły zakłady na Lubelszczyźnie, w tym lubelski węzeł Polskich Kolei Państwowych, zatrudniający prawie 2,5 tys. ludzi. Strajk na kolei był najdotkliwszym ciosem, który spadł na ówczesne władze partyjne na Lubelszczyźnie. I to pomimo, że strajki odnotowano w 79 innych zakładach pracy, a strajkujących było łącznie około 16 tysięcy ludzi.

Strajk na kolej rozpoczęto z rozmachem. Na torach ustawiono zygzakiem aż 70 lokomotyw i składów. Wieści z Lublina szybko dotarły do najwyższych czynników partyjnych w Warszawie. Edward Gierek na posiedzeniu Biura Politycznego powiedział, że „Najbardziej niepokojąca jest sytuacja na kolei. To uderzenie strategiczne. Lublin leży na trasie zaopatrzenia wojsk radzieckich w NRD. Jeżeli to się będzie przedłużać, należy liczyć się z pytaniami towarzyszy radzieckich.

Widać, że zmartwieniem nie tyle była sytuacja strajkujących, czy też Polaków korzystających z tego środka transportu. Obawiano się jedynie wmieszania w sprawę towarzyszy z ZSRR. W takim przypadku mogło by dojść nawet do interwencji wojskowej. 

Kolej spełniała zadania strategiczne polegające na szybkim przerzucie wojsk z ZSRR do NRD. Brak drożności szlaków kolejowych w Polsce uderzał więc w strategiczne bezpieczeństwo bloku wschodniego. Należało więc przedsięwziąć wszelkie kroki by uśmierzyć buntownicze nastroje kolejarzy i przywrócić stabilność połączeń kolejowych. To się ostatecznie udało 19 lipca, choć zajęło trzy dni. 

Strajkującym kolejarzom obiecano podwyżki wynagrodzeń. To według władz warszawskich miało uśmierzyć niepokoje. Tak też się stało. Jak jednak się później okazało już w następnym miesiącu strajki wybuchły w całej Polsce z jeszcze większym nasileniem, co ostatecznie zatopiło ekipę Edwarda Gierka. Polskę czekało nowe rozdanie.

Krzysztof Drozdowski

Krzysztof Drozdowski – Prezes Fundacji Historycznej im. Mariana Rejewskiego, członek Stowarzyszenia Historyków Wojskowości oraz Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. Popularyzator historii, organizuje spacery historyczne, a także prowadzi kanał Ukryte Historie na portalu You Tube. Autor 20 publikacji książkowych oraz ponad 100 artykułów historycznych. 

Solid zajawka