Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Kolej na Solidarność

Kolej na Solidarność: Lubelski Lipiec 1980 roku

15 maja 1980 roku doszło do zatrzymania pracy w lubelskiej lokomotywowni. Powodem tego stanu był brak wypłaconej wówczas premii. Te cztery godziny miały stać się ostrzeżeniem zarówno dla władz kolejowych, jak i tych znacznie wyżej, decydujących o polskiej polityce i gospodarce. Dyrekcja tłumaczyła się, że zakładany plan nie został zrealizowany. To jednak nie przekonało kolejarzy, a zwłaszcza Czesława Niezgody, który stał się inicjatorem strajku. 

W kolejnych tygodniach trwała normalna codzienna praca. Kolejarze jednak potajemnie spotykali się w grupach organizując większą akcję. Wstrzymywali się jednak dopóki nie mieli pewności, że podjęta akcja strajkowa ma szansę się utrzymać. 

Ta pewność przyszła w połowie lipca 1980 roku. Dokładnie 16 lipca o godzinie 7.15 w lokomotywowni rozpoczęła się akcja strajkowa. W pierwszej fazie obejmowała tylko część załogi, która pracowała przy naprawach lokomotyw spalinowych. W ciągu dnia do strajku dołączyły drużyny trakcyjne. Zablokowano obrotnicę. Do strajku dołączali lubelscy maszyniści, którzy zatrzymywali i unieruchamiali pociągi przyprowadzane do stacji Lublin. Jednocześnie odmawiali wykonywania nowych kursów, a lokomotywownia nie wydawała nowych lokomotyw. Już pierwszego dnia strajk podjęło 800 osób. Załoga przedstawiła swoje postulaty.

Uczestnik strajku, maszynista Zygmunt Włostowski, wspominał: 

W każdym razie po południu jechałem z Dęblina do Lublina. Chyba mnie przytrzymali semaforem na prostej przed lokomotywownią. Janusz Iwaszko przyszedł do mnie i powiedział: „Zygmunt, nie jedziemy. Blokujemy stację. Strajkujemy”. Byłem zdziwiony, ale wiedziałem, że coś będzie się działo. Jak wyjeżdżałem z Lublina były pogłoski, że będzie strajk. Byłem przygotowany na to, że zostanę może w Motyczu lub w Sadurkach, bo dojazd będzie zablokowany. Akurat ja dojechałem do Lublina, później inni zostali w Motyczu. Zapytałem Janusza: „Czy mogą być jakieś skutki”. 

Czasy były takie, a nie inne. Odpowiedział mi, że nie będzie, że wszystko będzie stało i strajk już się zaczyna. Powiedział mi też, żebym nie wjeżdżał na stację. Poinformowałem o tym konduktora i kierownika pociągu. Otworzyłem drzwi, żeby ludzie mogli wyjść. W międzyczasie dali mi znak semaforem, że mam jechać. Przez radio powiedziałem im, że nie jadę dalej, bo strajkujemy. Pociąg został zabezpieczony przed zbiegnięciem według reguł. Pantografy zostały opuszczone, bo nie wolno było zostawiać lokomotyw z podniesionymi. Wyłączyłem baterie, zakręciłem i zabezpieczyłem hamulce. Zrobiłem wszystko zgodnie z regułami. Zszedłem z lokomotywy i kabinę zamknąłem na klucz. Mój pociąg stał w tym miejscu przez następne dni. Potem nie było żadnych skutków. 

W ten sposób zablokowałem główny tor wjazdowy do Lublina. Torem numer 2 i 3 pociągi mogły jeszcze jechać. Jeździły więc pospieszne, ale już nie z lubelskimi maszynistami. Pociągi prowadzone przez naszych maszynistów nie wyjeżdżały ze stacji. W pierwszych chwilach protestu jeździli jeszcze maszyniści z Dęblina.

Następnego dnia ponad 2.000 osób nie podjęło pracy. Ruch na Lubelskim Węźle Kolejowym całkowicie zamarł. Powstała wręcz plotka, że kolejarze przyspawali stojące lokomotywy do szyn. Trzeciego dnia w strajku wzięła udział niemal cała załoga – 2.390 osób na 2.410 zatrudnionych pracowników. 

Władza musiała w tym przypadku zareagować. Odbyło się spotkanie strajkujących z wiceministrem transportu Januszem Kamińskim oraz wicewojewodą Zdzisławem Słotwińskim. Na placu lokomotywowni wiceminister wzbudził zdecydowane reakcje protestujących, mówiąc, że może objechać lubelski węzeł kolejowy. W efekcie Janusz Kamiński „uciekł” z lokomotywowni, a negocjatorem ze strony władz został Władysław Główczyk, dyrektor Dyrekcji Okręgowej PKP w Lublinie.

19 lipca, około godziny 18-tej, strajkujący kolejarze osiągnęli ustne porozumienie z dyrekcją. Podwyżki płac były niższe niż postulowane 1.300 złotych. Kolejarze otrzymali 600 złotych dla członków drużyn trakcyjnych i 400 złotych dla pracowników innych służb. Osiągnięto możliwość przeprowadzenia nowych wyborów do Rady Zakładowej, co było niewątpliwym sukcesem strajkujących. 

Dwie godziny później w Lublinie rozległy się syreny na znak zakończenia protestu. 

Krzysztof Drozdowski

krzysztof.drozdowski@wolnadroga.pl

(Fot. Obchody pierwszej rocznicy lipcowych strajków 1980 r. w lokomotywowni PKP Lublin; fot. M.J. Kasprzak; źródło IPN)

solid15 Obchody pierwszej rocznicy lipcowych strajków 1980 r. w Lokomotywowni PKP Lublin (Fot. M.J. Kasprzak) ¿r. IPN