Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Zrozumieć… – Poza koleją – Felieton Pawła Skuteckiego

Listopad od wielu lat jest w Polsce miesiącem kontrowersyjnych, rozbudzających najbardziej skrajne emocje świąt. Tak było w XX wieku, tak jest i dzisiaj. O ile dawno temu spieraliśmy się głównie z okupantami – jawnymi i wewnętrznymi – o kwestię rocznicy odzyskania niepodległości, to w ostatnim czasie na pierwszy plan wychodził spór o wyższość Święta Zmarłych nad halloween i odwrotnie. 

I tylko policjantów żal, bo najpierw muszą próbować okiełznać temperamenty świątecznych kierowców i łapać do statystyk tych, którzy dzień wcześniej wypili z rodziną kieliszek za dużo, a potem gonić się z grupkami prowokatorów wmieszanych w setki tysięcy uśmiechniętych manifestantów patriotyzmu. 

1 listopada od dłuższego czasu budzi w Polsce sporo emocji. Najpierw pod względem potężnej walki ideologicznej, światopoglądowej czy wręcz religijnej między świętem Świętych, a maskaradą z cukierkami i psikusami w tle. Przez ostatnich kilkadziesiąt lat importowaliśmy pełnymi garściami ze wschodu i zachodu różne sprzeczne z naszą kulturą postaci, obyczaje i święta. Mieliśmy więc Dziadka Mroza z czerwoną gwiazdą, który miał tyle wspólnego ze Świętym Mikołajem, co wyroby czekoladopodobne z pyszną wedlowską czekoladą. Dzisiaj za to mamy na ulicach poprzebierane niczym z horroru dzieciaki proszące o cukierka, a coraz mniej refleksji o tym, że przemijamy. 

Bo kogo dzisiaj obchodzi przemijanie… Liczy się teraz: kupuj, bierz kredyt, bierz chwilówkę i jedź na wakacje, pokaż się do jasnej cholery, bo żyje się raz! „Carpe diem”, a nie żadne „memento mori”. Nie ma śmierci, to tylko figura retoryczna. Śmierć to lipa, blaga, nic. Hulaj dusza, piekła nie ma? 

Ludzkość w różny sposób od zawsze próbowała oswoić śmierć, a właściwie to siebie oswoić ze śmiercią i przemijaniem. Nie mówię oczywiście o ludziach wiary, bo chrześcijanie przezwyciężyli śmierć w chwili, kiedy Mesjasz oddał za nich życie. Zresztą nie tylko chrześcijanie, bo i żydzi, i muzułmanie poradzili sobie z nicością dzięki boskiej interwencji. Co miały jednak począć masy tych, których wiara była równie głęboka, co wiedza? Próbowały ucieczki w horror i groteskę. Taki był przecież sens „danse macabre”, obficie zlanych krwią i trupami baśni braci Grimm i… poprzebieranych dzieciaków na halloween. 

Na poziomie chrześcijańskiej duchowości halloween wcale nie musi być obrazą i świętokradztwem, choć na pozór może się wydawać czystym infantylizowaniem przemijania i śmierci. Gdyby zapytać dzieciaki zbierające ze sztuczną krwią na twarzach cukierki, głowę dam, że żadne z nich nie powiedziałoby nic o śmierci. Dla nich halloween, to po prostu okazja co przebrania się i zabawy. 

Dwudziestowieczni inżynierowie dusz tak rozbili strukturę rodzin, że dzisiaj coraz rzadziej zastanawiamy się nad śmiercią, bo naprawdę wypchnęliśmy ją z życia, którego bardzo istotną częścią była wcześniej. Umieramy w szpitalach, ubrani w uniwersalne piżamy, bez imion i nazwisk (bo RODO), za to z kodami kreskowymi, z dala od bliskich. Pogrzeby stały się inscenizacjami z bogatą – jak to się mówi: multimedialną – ornamentyką, a same cmentarze wystawą błyszczącego lastryko. Jest blichtr, ale nie ma duszy. Pamiętajmy jednak, że ta wizja jest szczątkowa, to obraz z telewizji i Instagrama, a prawdziwe życie to także przydrożne kapliczki ustrojone kwiatami, żarliwe modlitwy różańcowe i głęboka wiara coraz większej rzeszy młodych ludzi, którzy na przekór drwinom nie wstydzą się krzyża. 

O śmierci można rozprawiać długo, ale ledwo zgasną znicze, a już w Warszawie z samochodów, pociągów i autobusów wysypią się setki tysięcy uczestników Marszu Niepodległości, którego wolne – a jakże! – sądy właśnie zabroniły. Lewa strona mediów i polityki przyjęła decyzję z entuzjazmem, a władzę stolicy postanowiły go pogłębić prowadząc na zapowiadanej trasie marszu delikatne roboty polegające głównie na tym, że ustawiono palety kostki brukowej. Niektórzy twierdzą, że będzie ona wciąż tam stała 11 listopada. Cóż za przypadek, prawda? Bo przecież nie godzi się prezydenta Warszawy posądzać o świadome prowokowanie tragedii. 

Najlepsze jest to, że ludzie związani z wolnymi sądami i jeszcze wolniejszymi aktualnymi władzami Warszawy naprawdę wydają się być przekonanymi o swojej decyzyjności. Nie wiem skąd się w nich bierze ta wiara, ale wiem, że może mieć ona tragiczne skutki. Mamy naprawdę napięte relacje z Niemcami, Białorusią, Rosją i Bóg wie z kim jeszcze. Pamiętamy płonącą budkę strażniczą przy rosyjskiej ambasadzie. Przekonanie, że polskie służby będą w stanie zapanować nad sytuacją jest równie uzasadnione jak to, że NBP poradzi sobie z inflacją.

Paweł Skutecki

Kategoria:
Skuter23 Wikipedia