Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Empik wróci? – Poza koleją – Felieton Mariana Rajewskiego

Plotka gruchnęła straszliwa, że ponoć pazerne państwo rękami prezesa Orlenu zamierza zrepolonizować Empik. Plotka została szybko zdementowana, zbyt szybko – a my generalnie nie wierzymy w niezdementowane informacje. Pytanie, czy repolonizacja państwowymi rękami byłaby wskazana, wciąż wisi w powietrzu. 

Na nieoficjalną, wyssaną z brudnego instrybutora informację o tym, że PKN Orlen wespół w zespół z Pocztą Polską zamierzają zrepolonizować lokalnego monopolistę w zakresie stacjonarnego handlu książkami, reakcje były skrajnie różne. Od zachwytu, do porównać z Polską Rzeczpospolitą Ludową, gdzie też wszystko co duże musiało być państwowe. 

Sprawa stała się na tyle głośna, że pojawiło się już oficjalne dementi sygnowane przez samą prezes Empiku panią Ewę Szmidt-Belcarz i dyrektora zarządzającego polskiego biura grupy inwestycyjnej Penta Investments, czyli właściciela Grupy Empik, pana Łukasza Waszaka. Ich oświadczenie jest srogie: „Kategorycznie zaprzeczamy spekulacjom o rzekomej sprzedaży Grupy Empik. Podkreślamy, że nie były i nie są prowadzone żadne rozmowy z PKN Orlen i Pocztą Polską w sprawie sprzedaży”. 

Tak z ręką na sercu, to wierzę zarówno pani Ewie i panu Łukaszowi, jak i spodziewam się, że Orlen z Pocztą Polską przejmą Empik. Jak to możliwe? Po prostu, rozmowy na ten temat – o ile były prowadzone, a pewnie były – toczyły się nieco wyżej niż pomiędzy prezesem Obajtkiem a dyrektorem Waszakiem, z całym szacunkiem do ich za przeproszeniem kompetencji i plenipotencji. Jeśli ktoś z kimś rozmawiał, to był to zapewne premier Morawiecki i ktoś decyzyjny z wyjątkowo sprawnie posługujących się gigantycznymi funduszami rodziny Brucknerów, która jest właścicielem grupy Eastbridge, która znów jest właścicielem grupy Penta. Tak, to byłby ten poziom. 

O konsorcjum Eastbridge można powiedzieć tyle, że jego korzenie sięgają roku 1981, kiedy pan Aaron Bruckner zajął się poważnie biznesem. Pan Bruckner co prawda już nie jest czynnym inwestorem, gdyż od ośmiu lat spoczywa w grobie na Górze Oliwnej w Jerozolimie, ale zostawił swojej rodzinie imperium, której naprawdę drobnymi elementami są między innymi Empik i Smyk. Prawdziwe pieniądze konsorcjum robi w Europie i Stanach Zjednoczonych na rynku nieruchomości, w mediach, ubezpieczeniach, biotechnologii i wszędzie tam, gdzie porządnie wyszkolone nosy poczują woń dużej forsy. Niekoniecznie czystej forsy, ale od czasów złodziejskiej prywatyzacji warszawskich Domów Towarowych „Centrum”, dzięki której Bruckner zarobił fortunę, a Emilowi Wąsaczowi nie spadł włos z głowy, minęły wieki. Było minęło, a właściwie – przedawniło się. 

Nie widziałbym problemu w tym, że Empik należy do kogokolwiek, gdyby nie dwa aspekty występujące łącznie: dzisiaj Empik jest de facto monopolistą w zakresie detalicznej dystrybucji książek w księgarniach stacjonarnych (ale i w Internecie jest jednym z najpoważniejszych graczy), a do tego jest podmiotem prowadzącym konkretną politykę ideologiczną i finansową ograniczającą dostęp do sieci wszystkim tym, których uzna za nieprawomyślnych, czy raczej chcąc być precyzyjnym: za nie-lewomyślnych. Wciąż można w Empiku znaleźć książki i gazety katolickie, czy ogólnie rzecz biorąc „prawicowe”, bo nie mamy przecież do czynienia z cenzurą, ale są one dostępne nieco mniej, niż wydawnictwa wprost promujące zgoła odmienną wizję świata. 

Każdy monopol prowadzi do wynaturzeń, to nie jest wina szlachetnie pochowanego pana Aarona ani jego równie dostojnej rodziny. Problem w tym, czy wymiana obcego nam kulturowo właściciela na państwowego giganta cokolwiek zmieni, skoro pozostanie wciąż kwestia monopolu? 

Pod wieloma względami nie zmieni się nic. Ale skoro zyski mają być albo transferowane do Luksemburga czy innego Izraela, albo zostać w kraju i iść na 500+, to może lepiej, żeby tak właśnie się stało? 

Patrząc na to, co się stało z przejętymi przez Orlen od Niemców gazetami lokalnymi, można być spokojnym. Nic się nie zmieni. Empik stanie się trochę bardziej przaśny, nieco bardziej wystraszony, ciut wycofany. Michalkiewicz i Ziemkiewicz z dolnej półki powędrują na wysokość oczu, a Gretkowska z Lisem odwrotnie. I tyle będzie z całego zamieszania. A co kasa zostanie w kraju, to zostanie. 

Swoją drogą dobrze się patrzy na politykę państwa w zakresie repolonizacji kluczowych branż i konkretnych przedsiębiorstw. Chyba słusznie są zdiagnozowane najważniejsze ogniwa i sama kolejność koniecznych ruchów. Najpierw media, potem reszta. 

Prawdziwy krzyk się zacznie, kiedy przyjdzie kolej na wodociągi, infrastrukturę telekomunikacyjną, handel spożywczy. Można się zżymać, że idzie to wszystko tak wolno, ale przynajmniej w dobrym kierunku.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian23 Wikipedia