Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Wśród serdecznych przyjaciół – Felieton Mariana Rajewskiego

 

Ukraińcy zrobili światu, a co najmniej Europie, potężną niespodziankę. Nikt nie przypuszczał, że tak długo będą stawiali opór armii, przed którą dotychczas drżał cały świat. Okazało się, że jednak duch, hart, determinacja mogą skutecznie zatrzymać miliony ton stali. 

Polacy od pierwszego wystrzału stali i stoją twardo po stronie ofiar, napadniętego narodu ukraińskiego. My nigdy nie braliśmy pod uwagę, żeby ulec Rosji i przyznać rację napastnikowi. Europa, Unia Europejska – żeby być precyzyjnym, mimo gęby wypchanej frazesami o samostanowieniu narodów, prawach obywatelskich itp. wciąż flirtuje z Putinem i najchętniej by widziała rosyjskie czołgi w stolicy Ukrainy. 

Kiedy piszę ten tekst, do prezydenta Zełeńskiego polecieli prezydenci Francji, Włoch i Niemiec. Świat obiegła wypowiedź prezydenta Emmanuela Macrona: „Na razie nie ma tematów do dyskusji, aby zadzwonić do prezydenta Putina. Ale jeśli takie się pojawią, nie wykluczam, że zrobię to w przyszłości”. 

Serio. Dla prezydenta Francji, kraju słynącego z nienachalnej odwagi przywódców i równocześnie okrutnie brutalnego traktowania podbijanych i eksterminowanych przez dziesiątki lat narodów Afryki i innych kontynentów, nie ma „tematów do dyskusji” z prezydentem Rosji. Bo o czym niby miałby z nim rozmawiać? O złamaniu wszystkich umów i traktatów międzynarodowych zabraniających zbrojnych napaści na kraje trzecie? O mordowaniu cywilów? 

– Ale po co o tym mówić? To niedobre jest… – twierdził rabin Szalom Ber Stambler na pytanie o to, czy istnieli w trakcie drugiej wojny światowej Żydzi sprzedający Niemcom innych Żydów. – Mądrzejsze jest nie wspominać o tym, bo to wcale nie jest podobne, wcale nie jest podobne – dodał na wizji w TVP. 

Mogło się wydawać, że po koszmarze drugiej wojny światowej Europa musiała się wreszcie nauczyć, że zło nigdy samo się nie zatrzyma, że wojna to nowotwór, który zawsze się rozrasta i atakuje kolejne miejsca. Niemców należałoby co pięćdziesiąt lat bombardować bez żadnej przyczyny, profilaktycznie – domagał się Winston Churchill i być może dzisiaj zmagamy się z konsekwencjami przeoczenia tego zabiegu trzydzieści lat temu. 

Unia Europejska oparta o dwie najbardziej zbrukane krwią stolice – Paryż i Berlin – potrafi pouczać poszczególne kraje odnośnie wielu spraw, od krzywizny banana do konstrukcji konkretnych ogniw w systemach wymiaru sprawiedliwości, ale kiedy ma okazję, żeby zachować się jak trzeba, to się zachowuje jak zwykle. Jak to możliwe, żeby po ponad trzech miesiącach naprawdę bohaterskich walk, Francja i Niemcy, a w konsekwencji cała Unia Europejska po prostu przyglądała się jak tuż za progiem, tuż za granicą tępy azjatycki agresor topi we krwi kilkudziesięciomilionowy naród? 

Można zapytać z takim samym zdumieniem, z jakim świat patrzył na dymiące kominy krematoryjne zlokalizowane w obozach koncentracyjnych III Rzeszy: jakim cudem naród, który wydał takich artystów i filozofów jak Niemcy mógł to zrobić? Dzisiaj to pytanie by brzmiało: jakim cudem naród, którego przesycona melancholią i zadumą dusza wyrywa się do pieśni i miłości, dał władzę człowiekowi, który czerpie ewidentnie chorą przyjemność ze zła? 

Popatrzmy jednak nieco szerzej. Popatrzmy na dzisiejszą Unię Europejską, która rzekomo została ufundowana na zasadach równości, sprawiedliwości, wolności, bezpieczeństwa. Ponad trzy miesiące temu przyjęliśmy do naszego kraju i do naszych domów pierwszych z czterech milionów uchodźców. Nie trzymamy ich jak Włosi czy Francuzi w rezerwatach, gettach nazywanych dla niepoznaki obozami dla uchodźców. Ugościliśmy ich wszystkich we własnych domach, co sprawiło, że Europa po prostu rozdziawiła buzię i wciąż patrzy na nas z szeroko wybałuszonymi oczami. 

Ten stupor sprawia, że czwarty już miesiąc utrzymujemy armię uchodźców własnymi siłami. Unia Europejska nie pomogła nam jak dotychczas w żaden sposób, ani jedno euro nie trafiło do Polski, żeby wesprzeć akcję pomocy uchodźcom. Nie przeszkodziło to jednak w tym, żeby podkładać nam nogi: dyskutować o rzekomym braku praworządności i „karać” nas finansowo za niepoddawanie się dyktatowi Paryża i Berlina. Używam cudzysłowu nieprzypadkowo: kary finansowe nakładane na Polskę nie mają żadnej podstawy prawnej, to zwykła kradzież. 

Jak można liczyć na takich serdecznych przyjaciół, przekonali się Ukraińcy, którzy wciąż czekają na obiecane im przez Niemców hełmy. Dzisiaj wyłącznie my pilnujemy, żeby „psy zająca nie zjadły”. Nie dlatego, że liczymy na jakieś korzyści, bo zwyczajnie polska za przeproszeniem elita polityczna nie potrafi myśleć w perspektywie dalszej niż do końca kadencji, ale dlatego, że po prostu tak należy, że tak trzeba.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian13 DmyTo Adobe Stock