Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Dzień ostatniego ojca – Felieton Pawła Skuteckiego

 

Z okazji Dnia Ojca mam jeszcze czarniejsze myśli, niż rok wcześniej. Gołym okiem widać, że dekonstrukcja statusu ojca dobiega końca. Jeszcze parę chwil i pojęcie ojca przestanie cokolwiek znaczyć, tak dla dziecka, jak i dla szeroko pojętego systemu. 

Dzień Ojca powstał, podobnie jak Dzień Matki, w Stanach Zjednoczonych, bo gdzieżby indziej. Personifikacją potrzeby docenienia roli ojców był niejaki William Smart, który po śmierci żony samotnie wychowywał szóstkę dzieci. Wówczas był to nie lada wyczyn organizacyjny, a pan Smart szybko stał się wzorem dla lokalnych ojców. 

Już od 1910 roku w czerwcu zaczęto świętować ich znaczenie w budowaniu, pielęgnowaniu i tożsamości rodziny. Przez długi czas święto było obchodzone wyłącznie lokalnie, dopiero w 1972 roku prezydent Nixon wpisał Dzień Ojca do oficjalnego kalendarza Ameryki. W Polsce siedem lat wcześniej oficjalnie ustanowiono Dzień Ojca. 

Co się od tego czasu zmieniło? Wiele. Na gorsze. Spójrzmy szerzej na oś czasu. Najpierw była Rewolucja Francuska, potem Październikowa, następnie szalony rok 68. i New Age. Era powszechnej aborcji, eutanazji, upadku zasad. Kiedy zniknął strach przed Zimną Wojną, skończyło się udawanie: mężczyźni przestali być w Europie potrzebni, nawet jako konstrukt intelektualny. Banki nasienia i szerokie programy socjalne spowodowały, że paradygmat społeczeństwa i wzór rodziny w ciszy odszedł do wstydliwej historii. Niektóre działaczki serio zaczęły forsować pojęcie HERstorii, zamiast stygmatyzującej HIStorii. Z położonego na uboczu zdrowej myśli domu wariatów pensjonariuszki i pensjonariusze zaczęli rozchodzić się po okolicznych włościach. Wystarczyło kilkanaście, kilkadziesiąt lat i nic już nie jest takie samo. 

Ojcostwo to dzisiaj symbol przemocy, ucisku, podskórnego zarzutu złego dotyku, tłamszenia i miażdżenia wszystkiego, co napotyka na swojej drodze. Nic dziwnego, że tego typu ojcostwo jest odsuwane i odsyłane do lamusa. Wystarczy samo pomówienie o przemoc i facet zostaje decyzją czasem kompletnie niewyszkolonego, nieprzygotowanego do poruszania się w tej delikatnej materii dzielnicowego dowolnej płci odsunięty na długi czas od swoich dzieci, swojego majątku, hobby, czasem możliwości zarabiania. To się naprawdę dzieje, nie tak często jak się obawiali działacze organizacji ojcowskich, ale jednak. 

W Bydgoszczy jeden z ojców od lat walczy o możliwość wychowywania własnego dziecka. Dostaje regularnie wyroki sądów mówiące o tym, że oczywiście ma prawo widywać swoją córkę, że ma prawo spędzać z nią czas, że ma prawo być ojcem. Matka dziecka drwi sobie z tych orzeczeń. Stosuje agresywną, systematyczną i ciągłą alienację rodzicielską z oczywistą szkodą dla psychiki dziecka. Egzekucja orzeczeń w sprawach rodzinnych, opiekuńczych jest kompletną fikcją.

O ile oczywiście to ojciec namolnie upiera się, żeby być ojcem. W tym przypadku, o którym mówię, ojcu udało się wreszcie zgłosić zaginięcie córki, która została uprowadzona prawdopodobnie przez babcię. Policja opublikowała ogłoszenie, ze zdjęciem dziewczynki, prosząc o pomoc w jej odnalezieniu. A później na komisariat zadzwoniła jej mama i policjanci grzecznie, bez słowa wyjaśnienia zdjęli ogłoszenie, zatrzymali poszukiwania. Nie ma tematu. Bo mama zadzwoniła! 

Gdyby sytuacja była odwrotna, to doskonale wiemy, co by się działo. Zostałby ogłoszony kolejny Child Alert, dziecko i ojciec byliby poszukiwani przez wszystkie służby mundurowe na terenie całej Unii Europejskiej. Byliby ścigani jak wściekłe zwierzęta, śledzeni przez satelity i urządzenia telekomunikacyjne. 

Może jak Sebastian Nadolski z synkiem zostaliby zatrzymani przez antyterrorystów na autostradzie, z długą, ostrą bronią. Może jak wtedy, zostałyby wybite kolbami karabinów szyby w aucie, przednia byłaby może tak jak wówczas przestrzelona, a na miejscu nie byłoby żadnej pomocy psychologicznej dla małego dziecka. Być może tak by było, gdyby sytuacja była odwrotna. W Bydgoszczy wystarczył telefon mamy. I po sprawie. 

Dzień Ojca to dla mnie każdego roku okazja do przypominania jak bardzo oddaliliśmy się od cywilizacji łacińskiej, która opierała się na zasadach i prawie. Komuniści wiedzieli co robią, kiedy postanowili zniszczyć strukturę całego społeczeństwa i zaczęli od rozbicia rodziny. Wystarczyło wyciągnąć kobiety z domów, wmówić im, że ciężka robota to synonim wolności obywatelskich. Wystarczyło podważyć autorytet rodziców i wmówić dzieciakom: róbta co chceta. Wystarczyło poprowadzić znak równości między ojcostwem, a przemocą. 

Obawiam się, że tego trendu nie da się odwrócić. Walczymy wyłącznie o to, żeby możliwie skutecznie odsunąć w czasie ostateczny upadek cywilizacji, która już przegrała.

Paweł Skutecki

Kategoria:
skuter13 FOTOLIA