Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Wojna na torach – Felieton Mariana Rajewskiego

Od ponad roku Rosja próbuje zniszczyć swojego i równocześnie też naszego sąsiada: Ukrainę. Wojna toczy się nie tylko tam, gdzie ścierają się wojska lądowe, gdzie płoną czołgi i latają rakiety. Działania wojenne przenoszą się także w głąb Rosji. 

Właśnie świat obiegły informacje, według których dwa pociągi towarowe zostały wykolejone wskutek sabotażu. Trwa dyskusja o tym, kto stał za tymi katastrofami. Rosjanie twierdzą, że z całą pewnością byli to „ukraińscy terroryści”, ale do akcji sabotażu przyznali się już… Rosjanie przeciwni wojnie. 

Jak było naprawdę? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy. Interesująca jest za to sama strategia sabotażu, tak dobrze znana Polakom z czasów II wojny światowej, a właściwie jeszcze wcześniej: z czasów Powstania Wielkopolskiego, kiedy ataki na linie kolejowe i pociągi towarowe, głównie w okolicy węzła Bydgoszcz, skutecznie zatrzymywały niemieckie wojska i utrudniały logistykę. 

Pierwszego maja w pobliżu granicy rosyjsko-ukraińsko-białoruskiej doszło do potężnej eksplozji, w wyniku czego wykoleił się rosyjski pociąg towarowy i siedem wagonów. Cztery z nich były pełne produktów naftowych, a trzy kolejne były załadowane materiałami budowlanymi. Lokomotywa i wagony z ropą płonęły kilka godzin. Dzień później zaatakowano w podobny sposób trakt kolejowy w okolicy Briańska, na terenie Rosji, w pobliżu granicy z Ukrainą. Tam w wyniku wybuchu wykoleiła się lokomotywa i 20 wagonów. Zniszczony został odcinek torów. 

Co ważne, w obu atakach nikt nie zginął. Straty materialne są jednak olbrzymie. Do sabotażu oficjalnie przyznał się rosyjski ruch antywojenny o nazwie Stop The Wagons. To ta sama organizacja, która jesienią ubiegłego roku przyznała się do wysadzenia torów w tym samym miejscu co teraz, a wcześniej – w czerwcu – stała za eksplozją torów Kolei Transsyberyjskiej w Obwodzie Amurskim. 

Na te wydarzenia powinniśmy spojrzeć z kilku perspektyw. Przede wszystkim transport kolejowy w obliczu wojny jest dla Rosji wciąż rdzeniem militarnej logistyki i z naszego punktu widzenia inwestycje w kolej są inwestycjami w obronność kraju. Po drugie znane historii polskiego państwa podziemnego ataki na szlaki kolejowe są wciąż bardzo efektywne i relatywnie bezpieczne dla atakujących. 

Rosja ma dzisiaj do dyspozycji sieć torów o długości ponad 33 tysięcy kilometrów. Żadna struktura państwowa, żadna armia nie jest w stanie zabezpieczyć takiego terenu przed ewentualnym atakiem. Zresztą w kontekście transportu kolejowego nie tylko atakiem martwią się rosyjscy decydenci. Pamiętacie państwo jak w marcu ubiegłego roku białoruscy kolejarze protestujący przeciwko wojnie skutecznie zablokowali na pewien czas tranzyt broni z Rosji? Oczywiście długo to nie trwało, kiedy miński zamordyzm pokazał zęby i udrożnił tory, ale dobra wola tamtejszych kolejarzy poszła w świat. 

Niewielu analityków przewidywało, że Ukraina będzie w stanie tak długo opierać się rosyjskiej potędze. Kijów miał paść w ciągu kilku dni, tak zresztą prognozowali Niemcy, którzy dysponują doskonałym wywiadem i którzy łaskawie zdecydowali się wesprzeć walczących Ukraińców paczką budowlanych hełmów. 

A tu niespodzianka: zamiast Blitzkriegu mamy powtórkę z dziwnej wojny, Sitzkrieg to może trochę za mocno powiedziane, bo jednak jakieś pociski latają tam i z powrotem, ludzie wciąż giną. Rosjanie stoją w miejscu i przebierają nogami, ale nie są w stanie wejść głębiej w Ukrainę. Jaki na to miały wpływ ataki skierowane na rosyjską kolej? Tego nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy. 

Akty sabotażu są wciąż niejednoznacznie postrzegane przez światową opinię publiczną. Niektórzy widzą w nich akt desperacji, rozpaczliwy atak ludzi, którzy nie mają innej możliwości przeciwstawić się potężnemu wrogowi. Nie mogąc stanąć z bronią w ręku i twarzą w twarz z wrogiem, który zamordował już masę cywilów, w tym kobiety i dzieci, postanawiają zaatakować znienacka, uderzyć i uciec. Nie jest to bohaterski, rycerski sposób walki, ale dla wielu partyzantów jedyny możliwy. 

W przypadku ataków na rosyjską infrastrukturę kolejową istotny jest też fakt, że nie pociągnęły one za sobą żadnych ofiar śmiertelnych. Wciąż zbyt blisko siebie są pojęcia partyzantki, sabotażu i terroryzmu. Atakowanie cywilów, z jakiegokolwiek powodu, jest dla ludzi wychowanych na szacunku dla rycerskich cnót absolutnie nieakceptowalne. 

Dla czytelników „Wolnej Drogi”, ludzi związanych z szeroko rozumianą koleją, ciekawa i istotna będzie konstatacja, że w czasach dronów, sztucznej inteligencji i wszystkich możliwych odmian hybrydowych wojen okazuje się, że wciąż w logistyce kluczowe są tory, lokomotywy i stare, dobre wagony towarowe.

Polska przez wiele wieków była ostoją wolności. Między dwoma despotyzmami – niemieckim i rosyjskim – kwitła tutaj wolność w każdym wymiarze, od religijnego do gospodarczego. Konstytucja 3 Maja dawała tę wolność każdemu, kto postawił stopę na polskiej ziemi. Stanowiło to śmiertelne zagrożenie dla wszystkich naszych sąsiadów, którzy argumentując troską o praworządność postanowili zbudować na terenie Rzeczypospolitej skansen pod swoimi rządami. Historia niestety lubi się powtarzać.

Marian Rajewski

marian.rajewski@wolnadroga.pl

Kategoria:
MArian10 Wikipedia