Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Wakacyjna zniżka 100% – Felieton Piotra Świąteckiego

 

Nieco starsi z Szanownych Czytelników pamiętają niewątpliwie, że w początku lat dziewięćdziesiątych, w okresie wyjątkowego załamania budżetowego, zaszła potrzeba uporządkowania uprawnień do ulg przejazdowych i sposobów ich finansowania. Uchwalona została wówczas ustawa z 20 czerwca 1992 r. o uprawnieniach do bezpłatnych i ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego (tekst jednolity ogłoszony w Dz. U. z 2018 r. poz. 295). Od 31 stycznia 2002 r. nosi ona tytuł „o uprawnieniach do ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego” (Dz. U. z 2002 r. Nr 4, poz. 34). Zmiana tytułu była formą deklaracji, że tak zupełnie za darmo być nie może; zupełnie czym innym są przecież ulgi na poziomie 100%…

Dlaczego o tym przypominam? Bowiem 20 czerwca br. do laski marszałkowskiej został złożony poselski projekt nowelizacji tej ustawy (druk sejmowy nr 2481). Projekt został skierowany 20 lipca do tzw. pierwszego czytania do Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Grupa posłów – inicjatorów uzasadnia swoją propozycję skalą inflacji. Zwracają oni uwagę, że wypoczynek wakacyjny dzieci i młodzieży w tym roku okaże się zdecydowanie droższy, niż w ubiegłych latach, że koszty noclegu i wyżywienia zwłaszcza dla mniej zarabiających stają się rosnącym obciążeniem, należy więc wesprzeć rodziny poprzez zwiększenie i rozszerzenie ulg przejazdowych w transporcie zbiorowym. W istocie propozycja zmierza do ustanowienia bezpłatnych przejazdów kolejowych i autobusowych dla dzieci i młodzieży szkolnej (łącznie ze studencką) od 1 lipca do 31 sierpnia każdego roku.

Wnioskodawcy wskazują na pozytywne skutki dla rodzin i nieznaczne dla budżetu państwa, szacując koszt swojej propozycji na zaledwie miliard złotych przychodów, utraconych przez przewoźników i wymagających uzupełnienia z budżetu. Wskazują także na pozytywny wpływ propozycji na działalność mikroprzedsiębiorców oraz małych i średnich przedsiębiorców, polegający na zwiększeniu mobilności osób, dodanych do katalogu objętych ulgami, a tym samym – zwiększeniu poziomu konsumpcji w rejonach popularnych w okresie wakacyjnym, m.in. nad morzem. 

W tym ostatnim argumencie trudno nie dostrzec słabości; ułatwienie przemieszczania się nad morze większej grupie ludzi niewątpliwie zwiększy tam obroty sklepów i restauracji oraz barów, ale również pociągnie za sobą zmniejszenie poziomu konsumpcji w miejscach stałego zamieszkania. Można więc żartobliwie zauważyć, że jeśli świeże, morskie powietrze nie wpłynie znacznie na poprawę apetytów wypoczywającej młodzieży, bilans powinien z grubsza wyjść na zero. 

Projekt ustawy poddano konsultacjom. Przedstawiciele samorządu terytorialnego szczebla wojewódzkiego zwrócili uwagę na fakt, iż nie istnieją mechanizmy pozwalające na uniknięcie nadużyć przy deklarowaniu, przez przewoźników, liczby udostępnionych jednorazowych biletów darmowych (przepraszam, wróć; z ulgą 100% ☺). Historia dotowania transportu publicznego pokazuje, że nie jest to jedyny problem z rekompensowaniem ulg. Można sobie oczywiście wyobrazić sposoby – niestety biurokratyczne – uszczelnienia systemu w tym zakresie, lecz istotniejsze jest rozstrzygnięcie strategiczne – czy przyznać dzieciom i młodzieży darmowe przejazdy wakacyjne, czy nie?

W transporcie miejskim pomysł uprawniania wybranych grup do korzystania z przejazdów darmowych nie jest już niczym niezwykłym. Przemawia za nim wiele argumentów; to miejscowi w istocie finansują komunikację miejską, zwiększenie jej wykorzystania przynosi rozmaite oszczędności w innych sferach gospodarki komunalnej (np. mniej remontów i rozbudowy dróg, bo mniej przejazdów samochodami osobowymi). Spore są też koszty poboru opłat za przejazd, a ze względu na krótkie trasy, opłaty jednostkowe są stosunkowo nieznaczne. Ceny przygotowania i sprzedaży biletu za sto złotych i za siedem złotych będą przecież podobne. Ponadto przejazdy komunikacją miejską są codzienną potrzebą pracujących i uczących się mieszkańców. 

W transporcie dalekobieżnym jest inaczej. Katalog grup uprawnionych do darmowych przejazdów jest stabilny i krótki. Z ulgi 100% przy przejazdach środkami publicznego transportu zbiorowego kolejowego, na podstawie biletów jednorazowych, korzystają dzieci w wieku do 4 lat oraz umundurowani funkcjonariusze Straży Granicznej, Policji, Żandarmerii Wojskowej i Służby Celno-Skarbowej w czasie wykonywania czynności służbowych. Podobny, krótszy jest spis uprawnionych do darmowych przejazdów autobusami dalekobieżnymi. 

Zastanówmy się, co zmieniłoby wprowadzenie proponowanych uprawnień do darmowych przejazdów w wakacje dla starszych dzieci i młodzieży? 

Niewątpliwie taka zmiana skłoni wiele osób do skorzystania z darmowego przejazdu. Jak wielkie będzie zainteresowanie, trudno przewidzieć, ale wzrost zainteresowania niewątpliwie przypadłby w okresie i tak zwiększonego popytu na usługi transportowe. Takie bilety kolejowe w Niemczech doprowadziły do tłoku. Byłoby to jednak wsparcie skierowane do młodzieży i to trudno krytykować. Ale „nie ma darmowych obiadów”, więc oczywiście na to wsparcie złożyliby się wszyscy podatnicy. Oznaczać to będzie przeniesienie środków i redukcję innych wydatków budżetu państwa. Wsparcie Ukraińców u nas i „u siebie”, konieczne uzbrojenie naszej armii, tarcze anty-covidowe i antyinflacyjne – wszystko to kosztuje coraz więcej i żegnamy piękne marzenia o zrównoważonym budżecie państwa. Nieszczęśliwie dla oszczędnych, lecz szczęśliwie dla bilansu kraju część kosztów można opłacić „podatkiem inflacyjnym”, tj. skorzystać z inflacyjnego spadku wartości oszczędności, nawet tych zdeponowanych w bankach. 

Ciekawe, jaką decyzję w sprawie omawianego projektu podejmie parlament. Obecnie rządząca koalicja zdecydowała już o licznych wydatkach uzasadnionych potrzebami społecznymi. Szczególną przychylnością władzy – zrozumiałą w sytuacji zapaści demograficznej – cieszą się ludzie młodzi (500+ itp.). 

W PRL finansowanie wszystkich młodych na podobnym poziomie było uzasadnione podobnym poziomem zamożności. Dziś darmowy bilet miałby zdecydowanie większą wartość dla dziecka z ubogiej rodziny, niż dla dziecka milionera. Postępujące zróżnicowanie majątkowe chyba jednak podważa celowość równego traktowania. Z drugiej jednak strony nie można podcinać skrzydeł przedsiębiorczym… To nie są proste wybory i raczej w tym roku młodzież nie skorzysta już z darmowych biletów wakacyjnych.

Piotr Świątecki

Kategoria:
Piotr22