Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Święto Pracy – Felieton Piotra Świąteckiego

Początek maja, Święto Pracy, to czas sprzyjający rozmowie na temat walki o prawa pracownicze. Kiedy wynagrodzenie jest godziwe? Jak daleko wolno się posunąć walcząc o swoje prawa? Zastanówmy się, odnosząc się do przykładu transportowego. Oto w połowie kwietnia br. w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej odżył spór o płace kontrolerów ruchu lotniczego. Analogiczny spór wybuchł już raz ćwierć wieku temu.

Przypomnę, że najpierw wszystko – przewozy, administracja lotnisk, kontrola ruchu lotniczego – było w jednej organizacji – w PLL LOT. Z LOT-u wydzielono w latach czterdziestych ubiegłego wieku Zarząd Ruchu Lotniczego i Lotnisk Komunikacyjnych, pozostawiając w przedsiębiorstwie tylko przewozy lotnicze. Zarząd ten dochody odprowadzał do budżetu państwa, stamtąd też pobierając środki na funkcjonowanie. Zasadniczym źródłem dochodów Zarządu były opłaty przewoźników lotniczych za wsparcie służb ruchu lotniczego i za korzystanie z lotnisk. 

Gdy uznano, że konieczne jest gruntowne zmodernizowanie centralnego portu lotniczego na Okęciu, w tym przede wszystkim – budowa nowego dworca, szukano pozabudżetowego źródła finansowania. Rząd uznał, że najszczęśliwszym rozwiązaniem będzie wykorzystanie wspomnianych opłat – za wsparcie udzielane przez służby ruchu lotniczego przewoźnikom w polskiej przestrzeni powietrznej oraz za korzystanie z lotnisk – do sfinansowania inwestycji. Zdecydowano wówczas o zmianie formy prawnej Zarządu Ruchu Lotniczego i Lotnisk Komunikacyjnych. Ustawą z 23 października 1987 r. zarząd przekształcono w przedsiębiorstwo państwowe Porty Lotnicze. Pozwoliło to m.in. na sfinansowanie budowy nowego dworca w Warszawie. 

W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych – a więc ponad ćwierć wieku temu – elita finansowa tego przedsiębiorstwa – kontrolerzy ruchu lotniczego – domagała się zrównania ich zarobków z zarobkami kolegów z zachodu. Nie brali pod uwagę tego, że wszyscy zatrudnieni w Polsce – począwszy od ministrów a skończywszy na konserwatorach powierzchni płaskich – zarabiali w Polsce mniej, niż odpowiednicy z Zachodniej Europy. Kontrolerzy nie uwzględniali tego, że osiągnięcie przez nich wysokich, międzynarodowo uznawanych kwalifikacji wymagało wielkich wydatków ponoszonych przez pracodawcę na szkolenia. Brałem udział w niektórych działaniach związanych z ówczesnym protestem, a dokładnie – uczestniczyłem w pracach nad sposobem zrealizowania zasadniczego żądania kontrolerów – wydzielenia z Portów Lotniczych Agencji Ruchu Lotniczego. Taka Agencja, koncentrując dochody z opłat od przewoźników lotniczych, miała dysponować środkami pozwalającymi na wysokie wynagrodzenia pracowników.

Przywódcy protestu posunęli się wówczas do szantażu. Zagrozili strajkiem zatrzymującym ruch lotniczy nad Polską. Szantażowali w istocie nasze państwo. Do strajku jednak nie doszło, postulowana Agencja powstała – najpierw jako jednostka wewnętrzna przedsiębiorstwa Porty Lotnicze, potem jako samodzielna osoba prawna (ustawa z 2007). Strumień pieniędzy został przekierowany z przedsiębiorstwa do Agencji i zarobki kontrolerów nie budziły już ich emocji, a innym – nie były znane. W okresie największych napięć – w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych – w administracji państwowej obmyślono środki pozwalające na uniknięcie w przyszłości kryzysów wynikających z protestów kontrolerów. Nie wiem, na ile dziś państwo jest przygotowane do ich zastosowania lub do przyjęcia innych skutecznych rozwiązań, gwarantujących funkcjonowanie tzw. służb ruchu lotniczego wówczas, gdy pojawią się emocje w grupie zawodowej kontrolerów.

Oto bowiem w 2022 r. znów zaczął się spór. Tym razem – jak donosi prasa – kierownictwo Polskiej Agencji Ruchu Lotniczego obniżyło części kontrolerów wynagrodzenia. Uzasadnieniem ma być ograniczenie przychodów Agencji. Kontrolerzy warszawscy składają wymówienia i biorą zwolnienia lekarskie. 

Dziś wiem tylko tyle, co pisze prasa. Nie mogę więc z pełnym przekonaniem oświadczyć, że to dokładnie taki sam spór, jak ćwierć wieku temu. W PAZP pracuje już kolejna generacja kontrolerów, nie jest to bowiem zawód, który można wykonywać do śmierci. Z informacji prasowych wynika, że nawet po redukcji będą oni otrzymywać wynagrodzenia nieosiągalne dla 99% rodaków. Wierzę, że przychody Agencji znacznie zmalały, co podkreśla jej kierownictwo. Zmalał przecież ruch lotniczy w czasie pandemii, a dodatkowo wojna na Ukrainie i spór z Rosją i Białorusią zredukowały niewątpliwie loty tranzytowe przez polską przestrzeń powietrzną. Ponadto część tej przestrzeni – znów wiem to z mediów – kontroluje dziś NATO.

Możliwe więc, że istotnie Agencja nie jest w stanie sfinansować dotychczasowych, wysokich wynagrodzeń. Kierownictwo Agencji zwracało też uwagę na niesprawiedliwe ich zróżnicowanie pomiędzy kontrolerami stołecznymi a prowincjonalnymi. Przyznaję, nie znam stanowiska drugiej strony, związkowej, w sprawie tego zróżnicowania. Pamiętam natomiast kontrolę przeprowadzoną w PAŻP kilka lat temu, wykazującą znaczną skalę nepotyzmu w instytucji. Niewątpliwie nepotyzm szkodzi każdej organizacji i odbiera prawo odwoływania się do kryterium sprawiedliwości. Nie da się nie zauważyć, że pozycja zawodów w hierarchii dochodów zmienia się. Np. w czasie kryzysu w lotnictwie zmalały dochody personelu latającego. Kontrolerzy są również personelem lotniczym, tj. muszą spełnić międzynarodowe wymagania, przede wszystkim psychofizyczne. Ale wymagania stawiane pilotom są o wiele większe, zarówno wymagania odnoszące się do stanu zdrowia, jak i wymagania kwalifikacyjne. Z drugiej strony niewybaczalnym błędem byłoby poszukiwanie podobieństwa między kontrolerem biletów w komunikacji miejskiej a kontrolerem ruchu lotniczego; pierwszy może zostać co najwyżej pobity przez gapowicza, błąd drugiego może w szczególnych okolicznościach doprowadzić do śmierci kilkuset osób. 

Nie wiem, czy związek warszawskich kontrolerów walczy tylko o pieniądze dla swoich, czy też o inne wartości. Nie wiem też, czy kierownictwo Agencji nie popełniło błędów prowadzących do zaognienia sporu. Nie można polegać na publikowanych w mediach wypowiedziach, bo strony nie są obiektywne. Nie należało jednak posuwać się do tego, by spór wpływał na postrzeganie Polski w świecie, na płynność i bezpieczeństwo ruchu lotniczego. Obie strony sporu ponoszą za to odpowiedzialność. 

W takich chwilach przypomina się posiedzenie zarządu Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ „Solidarność”, któremu się przysłuchiwałem – w czasie ostrego sporu z rządem na tle planów rozbicia PKP – dwie dekady temu. I słowa przewodniczącego Sekcji, późniejszego senatora, nieżyjącego już Stanisława Koguta: Możemy zatrzymać kolej, zatrzymać kraj i w ten sposób pokonać rząd. Ale nie wolno nam tego zrobić Polsce. I nie zrobili…

Piotr Świątecki

Kategoria:
Piotr22