Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Ślepy tor – Felieton Pawła Skuteckiego

Rzadko tak szybko życie weryfikuje teorie spiskowe jak w przypadku koronawirusa i przypadłości mu towarzyszących, od schorzeń legislacyjnych, przez zaburzenia obyczajowe, do zapaści kryminalnej proweniencji. Wystarczyły raptem dwa lata, żeby obnażyć mizerię dogmatycznych ekspertów i niebywałą intuicję domorosłych poszukiwaczy dziury w całym. Okazuje się, że to wszystko była bujda granda zwykła, a jak zarobili ci, którzy mieli zarobić, to cały cyrk po cichu zwinięto i w nocy odholowano na parking za miasto. 

Zostało jednak na polu dwieście tysięcy nadmiarowych mogił i setki tysięcy ofiar przestawienia całego systemu ochrony zdrowia na jeden, jak się okazuje – ślepy, tor. I co? Pstro. Nikt nikomu nic nie zrobi, bo wyciągnięcie konsekwencji wymagałoby globalnej rewolucji, a na to nikt nie jest ani gotowy, ani wystarczająco zdeterminowany. Po prawdzie to cały świat zwariował, wszystkie co do jednego rządy wyczuły koniunkturę na przykrócenie smyczy i zaciśnięcie kagańców, banki zrobiły co trzeba, koncerny farmaceutyczne trzymające w garści wszystkie rządy zarobiły fortunę. Specjaliści od globalnej i regionalnej inżynierii społecznej mieli swobodę eksperymentalnego potwierdzenia tez, które czekały na odpowiedni moment czasem po kilkadziesiąt lat. Kto w tym wszystkim by się przejmował jakimiś staruszkami, którzy z rurami w gardłach charczeli o księdza? Postęp wymaga ofiar! Jak w piosence Przemysława Gintrowskiego o Damastesie: „Pacjenci umierali, ale im więcej ginęło, tym bardziej byłem pewny, że badania moje są słuszne”.

W sumie to aż dziwne, że przy wszechobecnej administracyjnej i ormowskiej cenzurze pojawiali się ludzie podważający oficjalną narrację. Koncerny farmaceutyczne, państwa, organizacje ponadnarodowe, ale i prywatne korporacje trzymające w rękach mediach społecznościowe wprowadziły embargo na jakąkolwiek dyskusję. Wszystko co było związane z koronawirusem i COVID-19 było kwestią wiary, a nowa religia bezlitośnie tępiła jakiekolwiek wolnomyślicielstwo. Od myślenia byli wyłącznie certyfikowani eksperci. 

Pamiętacie jak srogie obelgi musieli znosić ci, którzy ośmielali się tylko pytać o faktyczną skuteczność noszenia przyłbic i maseczek? Jak byli nazywani ci, którzy podnosili absurd zamykania lasów i całych gałęzi gospodarki w imię walki z koronawirusem? Jakimi epitetami obrzucano tych, którzy pytali o wyniki badań klinicznych szczepionek, bo ich zdaniem ani skuteczność, ani bezpieczeństwo tych preparatów nie była dostatecznie udowodniona? 

Wszyscy oni mieli rację, a szurami okazali się eksperci w drogich krawatach doradzający ministrowi zdrowia. 

Matematyka jest cudowna w swojej brutalnej prawdzie. Dzisiaj już wiemy, że szczepienia przyniosły największe korzyści koncernom je produkującym i całemu biznesowi okołoszczepiennemu, który rozrastał się w błyskawicznym tempie. Wiemy, że zdjęcie maseczek nie przełożyło się w absolutnie żaden sposób ani na zachorowania, ani na zakażenia, ani na zgony. Niestety wiemy też, że dwieście tysięcy Polaków wciąż mogłoby żyć, gdybyśmy nie spanikowali i nie pozamykali przychodni i szpitali. 

Co historia zapamięta z polskiej wersji epidemii? Kij, którym pacjenci mieli walić w parapet przychodni? Respiratory kupowane od handlarza bronią i maseczki, które rządowi dostarczał handlarz oscypkami? Fortuny, które urosły z „dodatków kowidowych” i rozpacz ludzi, którym uniemożliwiono prowadzenie własnych firm? Konkurencja do tytułu symbolu tych dwóch lat jest naprawdę ogromna. 

Państwo polskie zachowało się źle, bo przy uchu decydentów powstały warowne obozy lobbystów, a nie rozsądnych doradców kierujących się wyłącznie medycyną opartą na dowodach. Nowotwór konfliktu interesów toczący polski system ochrony zdrowia jest świetnie zdiagnozowany od wielu, wielu lat. Tyle tylko, że nikt z nim nic nie robi, bo wszyscy doskonale wiedzą, że z mętnej wody każdy się naje do syta. Oczywiście każdy, kto partycypuje w systemie: urzędnicy, lekarze, koncerny farmaceutyczne, lobbyści w kitlach i garniturach, „menedżment” medyczny itd. Wszyscy oprócz pacjentów, którzy dla systemu są dojną krową – ktoś musi płacić podatki na ten monstrualny system. 

Nic tak nie obnażyło nędzy – etycznej, bo finansowo wszystko sztymuje – polskiego systemu ochrony zdrowia jak ostatnie dwa lata. Gdyby nie obłęd Putina, to Bóg jeden wie ile jeszcze by trwało to szaleństwo. Teraz oczywiście pierwszeństwo w mediach i polityce ma wojna, trudno się dziwić. Ale mam nadzieję, że gdzieś, może w okolicach pałacu prezydenckiego, trwają już prawdziwe, obiektywne analizy tego co się stało i prace nad rozwiązaniami, które pozwolą zbudować cały system od nowa na zdrowych zasadach. 

Paweł Skutecki

Kategoria:
corona-gd6bf9be30_1920