Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Setki tysięcy cierpiących – Felieton Pawła Skuteckiego

 

Wyobraź sobie, że twoje emocje są wyłącznie czarne lub białe, rzucają twoim sercem od ściany do ściany, nie masz chwili na oddech i uporządkowanie myśli. Kochasz i nie możesz zrozumieć, że obiekt tej miłości raz jest idealny, a za chwilę wręcz przeciwnie. Puszczają ci nerwy, rozpaczliwie boisz się odrzucenia, więc ty rzucasz jako pierwsza. Alkohol, używki, zakupy, autoagresja czasem pomagają na parę chwil, ale kiedy robi się wokół cicho, kiedy myśli zaczynają dochodzić do głosu, słychać tylko przeraźliwą pustkę. 

Zaburzenie nazwane z angielskiego borderline jest w naukach o ludzkiej duszy znane od połowy XX wieku. Termin ten, oznaczający dosłownie „osobowość z pogranicza”, opisuje osoby cierpiące na zaburzenia osobowości mieszczące się między zaburzeniami psychotycznymi, schizofrenicznymi, a neurotycznymi. 

Co bardzo ważne: borderline nie jest chorobą, tego się nie leczy. Zaburzenie okropnie utrudnia życie, ale psychoterapia skutecznie pomaga w wypracowaniu mechanizmów pozwalających na relatywnie efektywne funkcjonowanie w związku. Bo to zaburzenie jest skupione głównie na relacji w związku. Osoba dotknięta borderline żyje w ogromnym lęku przed odrzuceniem i próbuje okiełznać ten lęk nieustającymi testami, sprawdzianami, którym poddaje ukochanego. 

Ocierający się o paranoję system złożony z bezkompromisowego idealizowania partnera, a równocześnie ciągłe podejrzewanie o zdrady, czy co najmniej niecne myśli, działa sprawnie do czasu, aż… przychodzi kryzys, a ten pojawia się regularnie, co tydzień, dziesięć dni, dwa tygodnie, różnie. 

Osoby z pogranicza nie znają środka, dla nich nie istnieją żadne półcienie, żadne codzienne, stonowane emocje. Jest euforia albo czarna rozpacz, miłość albo obcość. Partner jest idealnym, wymarzonym księciem z bajki, którego pot pachnie jaśminem, a jakiekolwiek wady są uroczym akcentem, albo potworem świadomie i rozmyślnie niszczącym ostatnie nadzieje na szczęśliwe życie i brukającym każdy jaśniejszy promyk na ponurym niebie. 

W różnych książkach mówi się o tym, że borderline dotyka w Polsce około jednego do trzech procent populacji. Dla porównania z depresją ma się zmagać nawet co dziesiąty Polak. Tak czy inaczej, to ogromna armia cierpiących kobiet, bo borderline dotyka głównie, choć nie wyłącznie, panie. 

Bardzo często zaburzeniu towarzyszą inne problemy: nadużywanie alkoholu, myśli i działania autoagresywne i samobójcze, narkotyki, zaburzenia odżywiania, ryzykowne zachowania seksualne, niebezpieczna jazda samochodem itd. Osoba z pogranicza potrzebuje ciągłych emocji z zakresu skrajnych wrażeń. Z jednej strony jak powietrza potrzebuje miłości, obiektu miłości, ale z drugiej panicznie boi się roztopienia się w drugim człowieku, utraty tożsamości, a dodatkowo idealizuje ukochaną osobę i równocześnie jest przerażona wizją, że zostanie zdradzona, porzucona. Pojawiające się stany lękowe i objawy różnych chorób somatycznych sprawiają, że życie osoby z pogranicza jest bardzo trudne do wyobrażenia dla kogoś, kogo nie dotknęło to zaburzenie. Nawet będąc świadkiem tych przerażających przemian trudno uwierzyć w to, co się widzi. 

Jak żyć, kiedy świat (bo przecież nie ja, ja jestem wciąż taka sama) jest tak zmienny, tak drastycznie płynny. Jak żyć, jeśli wczorajszy doktor Hyde w mieniu oka stał się dzisiaj panem Jekyllem? To potworna wizja, ale co mają powiedzieć bliscy osób dotkniętych zaburzeniem z pogranicza? Mąż, który musi w każdej chwili stąpać po bardzo kruchym lodzie. Nigdy nie wie, co tym razem będzie wyzwalaczem, co spowoduje przemianę, musi ważyć każde słowo i gest. Im bardziej kocha, tym głębiej wchodzą noże zarzutów i podejrzeń. A dzieci? Jaką wizję związku zbudują, gdy mama nie daje stabilności, oparcia, a jej emocje są kruche niczym delikatna porcelana? 

Kilkaset tysięcy osób cierpi bezpośrednio w wyniku zaburzenia z pogranicza, a kolejne setki tysięcy cierpią wraz z nimi. Można rozwodzić się nad upadkiem polskiego systemu ochrony zdrowia w każdym zakresie, ale to jak są traktowani pacjenci szukający pomocy psychologicznej, może być jaskrawym symbolem upadku. 

W ramach NFZ praktycznie nie da się otrzymać skutecznej pomocy psychoterapeutycznej dla osoby z borderline. Prywatnie jest niewiele lepiej, bo specjalistów jest jak na lekarstwo, a sama terapia trwa co najmniej dwa intensywne lata i wiąże się z ogromnym kosztem. 

Od wielu lat tematy dotyczące zaburzeń osobowości i chorób psychicznych przestały być spychane na margines rozmów o zdrowiu. Wiele jednak brakuje, żebyśmy mogli odpowiedzialnie powiedzieć, że państwo nie zostawia nikogo bez pomocy.

Paweł Skutecki

Kategoria:
mental-illness-4364348_1280