Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Kolej na historię: Juliusz Klepacz ps. „Ran”

Był sierpień 1943 roku. Plutonowy podchorąży „Ran” z grupą młodych ludzi wyruszył za Bug z misją tworzenia oddziałów partyzanckich. Grupa jednak po walce z Niemcami została rozbita. Ci, którzy pozostali pod dowództwem „Rana” postanowili wrócić do Warszawy koleją. 

W pobliżu miejscowości Struga, jeden z nich nie wytrzymując napięcia z powodu obecności licznie uzbrojonych najeźdźców, wyrzucił broń z wagonu kolejowego. Niestety, Niemcy patrolujący torowisko znaleźli porzuconą paczkę. Pociąg cofnięto do Radzymina i rozpoczęto systematyczną rewizję, żądając wskazania tego, który wyrzucił broń. W tej sytuacji „Ran” wziął winę na siebie. Oświadczył Niemcom, że jest żołnierzem AK i to on był jej właścicielem. Powiedział, że ma jeszcze granaty, które przewozi do Warszawy, po czym zrobił symboliczny znak krzyża i mówiąc „Boże, tak chciałbym żyć, a muszę umrzeć” strzelił sobie w skroń.

Rodzina Juliusza Klepacza pielęgnująca tradycje patriotyczne była bardzo zaangażowana w działalność konspiracyjną. Jego ojciec, pułkownik Stanisław Klepacz, dawny bojowiec PPS, więziony w VIII Pawilonie Cytadeli warszawskiej jeszcze przez władze carskie, późniejszy legionista i uczestnik wojny z bolszewikami w 1920 roku, w czasie powstania pełnił funkcję komendanta Kwatery Głównej Armii Krajowej, zastępcy dowódcy grupy „Północ” i „Śródmieście”. Za swe dokonania został odznaczony Krzyżem Orderu Virtuti Militari, pięciokrotnie Krzyżem Walecznych oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Niepodległości. 

Na Starym Mieście walczyła także podporucznik Zofia Klepacz z domu Kamler, ps. „Siostra” – żona płk. Stanisława Klepacza. Miała czterech braci. Trzech z nich poległo walcząc o wolną Polskę, czwarty – na skutek ran odniesionych nad Bzurą został inwalidą.

Juliusz Klepacz „Ran” urodził się 8 czerwca 1923 r. w Warszawie. Jako młody chłopak był harcerzem i doskonale jeździł konno. Pasjonował się marynarką wojenną, a zwłaszcza okrętami podwodnymi. Wstąpił do lwowskiego korpusu kadetów, marząc o dalszej służbie w Polskiej Marynarce Wojennej.

Po klęsce wrześniowej jego kontakty z kadetami Lwowskiego Korpusu przeniosły się na komórki konspiracyjne ZWZ. W grudniu 1941 r. został dowódcą Plutonu Kadeckiego. W czerwcu 1942 r. wspomniany pluton stał się Kompanią Kadecką, dowodzoną przez oficera zawodowego, porucznika o pseudonimie „Dan”. 

11 listopada 1942 r. Juliusz Klepacz został aresztowany w następstwie zeznań innego zatrzymanego kadeta Z. Czerniewicza, ps. „Jurgis”, brutalnie przesłuchiwanego przez Niemców w Al. Szucha. „Ran” po zatrzymaniu był jedenastokrotnie przesłuchiwany, jednak nie wydał nikogo. Później osadzono go na Pawiaku. O jego postawie świadczą zachowane grypsy, których przedruki posiada Janusz Klepacz, młodszy brat Juliusza. Część wiadomości przekazywała anonimowa bohaterka zwana panią Zofią, pracująca w administracji więzienia i działająca na rzecz polskiego wywiadu. Przekazała od „Rana” łącznie osiemnaście stron gęsto zadrukowanego maszynopisu. Wyniosła je w specjalnie przygotowanej drewnianej rączce swej skórzanej torby. Ich treść potwierdza postawę Juliusza Klepacza, który nawet w tak trudnym położeniu nie przestawał myśleć o konspiracji i wyzwoleniu. W jednym z grypsów napisał „Pawiak jest dla mnie karą, bo nie zawsze postępowałem zgodnie ze swymi zapatrywaniami. Przyjmuję tę karę – naukę zarazem z radością, niemal błogosławieństwem. Potrafię być takim jakim chcę!”

W czasie pobytu na Pawiaku nieustannie myślał o ucieczce. Wspólnie ze współwięźniami próbowali rozebrać ścianę w celi, w której przebywali, jednak spowodowali ulatnianie się do jej wnętrza dymu z pobliskiego komina. Cegły trzeba było osadzić ponownie na miejscu. Udało mu się jednak zorganizować łom oraz świder stolarski. 

Choć trudno to sobie wyobrazić, Juliusz Klepacz podczas pobytu na Pawiaku redagował również konspiracyjną gazetkę pt.: „Pawiak”. Ukazały się cztery numery, drukowane później na wolności w nakładzie stu egzemplarzy. 

W wiadomości przesłanej grypsem 2 kwietnia wspominał o epizodzie, którego był współuczestnikiem. W nocy wywołano na rozstrzelanie jednego z więźniów. Ten dostał spazmów, zaczął błagać i prosić o litość swych oprawców. Na ten widok „Ran” wstał i zaczął się ubierać, mówiąc do skazańca: „Idę za ciebie, bo nie jesteś godzien śmierci dla Ojczyzny”. Niemiec kazał mu przestać i strzelił do niego, lecz nie trafił. Na ten widok skazaniec otarł łzy i ze słowami: „Przepraszam was koledzy za mój wybryk” i z godnością wyszedł na egzekucję.

28 kwietnia 1943 r. wysłano Juliusza Klepacza transportem do Oświęcimia. Rewizja przed załadunkiem była pobieżna, więc udało mu się przemycić przygotowany łom i świder. Już koło Grodziska w szczytowej ścianie wagonu zaczął wiercić otwór, który powiększono łomem. Problemem był nie tyle skok z jadącego wagonu, ile obecność w składzie pociągu uzbrojonej eskorty z karabinem maszynowym. Widząc uciekających Niemcy otworzyli ogień, jednak „Ranowi” udało się zbiec. 

Wrócił do Warszawy. Wziął udział w śmiałych akcjach odbicia Piotra Dionizego Mazura, ze Szpitala Dzieciątka Jezus, a także rozbroił w tramwaju żołnierza Wehrmachtu.

Po swej śmierci w pobliżu Radzymina został pochowany na pobliskim cmentarzu. Grób ten był systematycznie niszczony przez Niemców. Po wojnie, w 1946 r., jego zwłoki przeniesiono na katolicki cmentarz w Radzyminie. Zginął mając zaledwie dwadzieścia lat.

Krzysztof Wieczorek

Kategoria:
histor14