Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Robalami w zmianę klimatu – Felieton Mariana Rajewskiego

 

Zwykła, prostacka mąka ze zboża jest nie tylko reliktem patriarchalnej przeszłości, zaściankowego myślenia o galaktyce, ale też wyrazem kompletnego zacofania intelektualnego. Kłosy zboża, młyny i cała ta egzaltowana, ociekająca przaśnym romantyzmem narracja musi odejść w niepamięć.

Nowoczesny człowiek musi być otwarty, patrzeć z podniesioną głową w świetlistą przyszłość i zajadać ze smakiem pyszne świerszcze, których konsumpcja uratuje planetę, a przynajmniej zapewni jej właściwą temperaturę. Gdyby ktoś pytał, jaka temperatura jest właściwa, a jaka nie i co mają do tego świerszcze, to w jasny sposób udowodni, jakim jest gburem, nieukiem i prawakiem. 

Czasem obserwując poczynania europejskich reżyserów i aktorów budujących nowy wspaniały świat można odnieść wrażenie, że jest to bardziej zbieranina uciekinierów z wariatkowa, niż elita intelektualna kontynentu, który przed wiekami wzbogacił świat takimi postaciami jak choćby Platon, Tomasz z Akwinu czy Immanuel Kant. 

Mózgi z Brukseli i okolic w całym świecie słyną z prostowania bananów przepisami prawnymi, walki z niesprawiedliwością kredą na chodniku i arbitralnym ustalaniem w formie rozporządzenia, co jest rybą, co nią nie jest. Teraz do zbioru wyzwań intelektualnych doszło zastosowanie świerszczy w kuchni i relacja między tymi robakami a globalnym ociepleniem, które coraz częściej jest diagnozowane przez niektórych obserwatorów życia publicznego jako „globalne ocipienie”. 

Może jeszcze nie wszyscy wiedzą, ale Komisja Europejska, ten niepodlegający de facto żadnej kontroli społecznej twór w rzeczywistości trzymający cały kontynent za uzdę, zatwierdził właśnie stosowanie mąki ze świerszczy domowych w produkcji żywności. Na terenie całej Unii Europejskiej dopuszczone do sprzedaży będą produkty w skład których wchodzić będą sproszkowane owady Acheta domesticus. Mąka ze świerszczy będzie mogła być stosowana przy produkcji między innymi pieczywa, batonów, ciastek, przetworów mięsnych, zup. Do obrotu na rynku unijnym wejdą także larwy pleśniakowca lśniącego w postaci produktu mrożonego, suszonego i sproszkowanego. Jak Państwu się to podoba? 

Moim skromnym zdaniem problemem całej Europy jest nie to, że jakaś instytucja, jakiś twór dopuścił do obrotu mąkę ze świerszczy, tylko fakt, że w ogóle ktokolwiek ma czelność twierdzić, że ma prawo decydować o tym, co ludzie będą jedli. Oczywiście argumenty o tym, że jedzenie robali uratuje naszą planetę, świadczą o kompletnej aberracji i gołym okiem widać dwie potężne siły jakie stoją za tym szaleństwem. 

Jedną z nich jest nowotwór korupcji, która toczy struktury Unii Europejskiej co najmniej od kilkunastu lat. Służby tajne i jawne powinny dokładnie przyjrzeć się powiązaniom kluczowych polityków Unii z największymi producentami (hodowcami?) świerszczy domowych. Powinny, ale oczywiście tego nie zrobią, bo jak wiadomo powszechnie, nie tyka się takich tematów, jak się nie musi. A nie musi się tak długo, jak długo media nie zmuszą. A media nie zmuszą, bo już szerokim strumieniem płyną do redakcji europejskich liderów w branży medialnej sowite przelewy za teksty sponsorowane, oznaczone gwiazdką i nieoznaczone. 

Drugie co się rzuca w oczy, to szaleństwo ideologiczne architektów i pacynek nowego wspaniałego świata, którzy dryfują w odmętach fal po drugiej stronie rozumu. 

Głównym problemem jest to, że pozwoliliśmy komukolwiek decydować o tym, co będziemy jedli! Jak ktoś ma ochotę jeść batoniki ze świerszczy to przecież wyłącznie jego sprawa. Ludzie naprawdę jedzą potwornie obrzydliwe rzeczy i nikomu nie dzieje się krzywda. Jednych brzydzi wieprzowina, innych owoce morza, a jeszcze innych zielona papka szpinaku, kwestia gustu, prawda? 

Każdy powinien móc zjeść to, na co ma ochotę niezależnie nawet o tego, czy mu to szkodzi, czy nie. Wiadomo powszechnie, że czerwone mięso nie należy do najzdrowszych, podobnie jak cukier i masa innych rzeczy, ale do licha jakim prawem urzędnicy mieliby konstruować ramy mojego menu? Jakim prawem mieliby zakazywać czy zezwalać mi na cokolwiek? 

Inny temat, to moje prawo do informacji. Niech jedni producenci robią mąkę ze zboża, a inni z robaków, ale kupując w sklepie bułkę mam prawo wiedzieć, co jest w składzie. I teraz już nie wystarczy mi tylko „mąka”, ja chcę i mam prawo wiedzieć, z czego jest ona zrobiona. Prawo do rzetelnej informacji jest konieczne, żebym mógł świadomie wybierać. 

Po jakimś czasie może się okazać, że mąka z robali po prostu będzie miała takie samo powodzenie, jak bezalkoholowa wódka. A tak swoją drogą mają rację ci, którzy mówią, że psucie świata zaczyna się zawsze od psucia języka. Jeszcze nie tak dawno wódka miała w definicji alkohol, kotlet – mięso, a mąka – zboże. Pamiętacie Państwo te czasy?

Marian Rajewski

marian.rajewski@wolnadroga.pl

Kategoria:
MArian04 dietetyczny blog