Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Reparacje, to dopiero początek – Felieton Pawła Skuteckiego

 

Wreszcie, wreszcie oficjalna nota dyplomatyczna dotycząca reparacji wojennych należnych Polsce od Niemiec została formalnie podpisana i dostarczona spadkobiercom III Rzeszy. Pamiętać trzeba, że nawet Żydom Niemcy nie chcieli wypłacić reparacji, musieli oni podjąć szereg mniej, czy bardziej eleganckich zabiegów dyplomatycznych, żeby doprowadzić do wypłat. 

My mamy oczywiście słabszą pozycję wyjściową niż potomkowie Mojżesza, ale z drugiej strony możemy korzystać z ich doświadczeń, z których płynie jeden wniosek: Niemców trzeba do odpowiedzialności (także finansowej) po prostu zmusić, a jedynym czego oni się boją, to opinia międzynarodowa. 

Po wojnie naziści w zdecydowanej większości uniknęli odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Całkowicie bezkarne pozostały niemieckie koncerny, których dzisiejsza potęga bardzo często ma korzenie we krwi więźniów obozów koncentracyjnych. Niemcy od lat 50. stroją się w piórka nie sprawców, a ofiar III Rzeszy. Trzeba też brać pod uwagę skład etniczny dzisiejszych Niemiec, gdzie około jedna czwarta, to imigranci lub osoby urodzone w rodzinach imigranckich. 

Dzisiejsi Niemcy, jak reparacji boją się wyrazów „naród” i „narodowość”, więc nikt nie wie tak naprawdę ilu jest Niemców w Niemczech. Trudno w to uwierzyć, ale tak jest naprawdę: wielu obywateli Niemiec uważa, że zostali przez nazistów podbici, okupowani, wykorzystywani, manipulowani. A ci naziści pojawili się znikąd i wiosną 1945 roku rozpłynęli się we mgle. Tyle niemiecka narracja, a jak było naprawdę? 

Po wojnie w angielskiej strefie okupacyjnej odbyło się kilkaset procesów przeciwko funkcjonariuszom obozów koncentracyjnych: Brytyjczycy przeprowadzili ponad pięćset takich procesów, Australijczycy 275. „Łącznie w strefach zachodnich przez sądy przeszło 5.025 osób. Z 806 skazanych na śmierć stracono 486 osób” – pisze w wydanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy książce „Proces Norymberski. Nieznane fakty” Aleksandr Zwiagincew zaznaczając, że liczba skazanych jest rażąco niska w porównaniu do liczby Niemców aktywnie biorących udział w nazistowskich zbrodniach i podając od razu własną interpretację przyczyn tej pobłażliwości, cytując mianowicie wypowiedź przedstawiciela Pentagonu z 27 lipca 1943 roku na naradzie zwołanej przez Ministerstwo Wojny i departament stanu USA, który miał powiedzieć: „Naszym zadaniem jest przygotować z Niemców kadry, które moglibyśmy wykorzystać dla umocnienia prestiżu Ameryki. Narodowi socjaliści mogą być i będą bardziej przydatni niż różni antyfaszyści i w ogóle demokraci. Potrzebujemy licznych kadr, bliskich nam duchowo i zdecydowanych”. 

I faktycznie historia pokazała, że obie Ameryki były najczęściej wybieranym przez nazistowskich zbrodniarzy azylem, gdzie chowali się przed sprawiedliwością. Wielu z nich wyśledzili i ujawnili różni „łowcy nazistów”, dziennikarze i sami więźniowie. Zwykle jednak zbrodniarzom nie działa się żadna krzywda. 

Jednym z nielicznych nazistów, którego udało się ujawnić, schwytać, skazać i który zmarł w więzieniu (w roku 1991, po procesie, który rozpoczął się raptem cztery lata wcześniej) był słynny „Rzeźnik z Lyonu”, szef tamtejszego Gestapo – Klaus Barbie odpowiedzialny za zbrodnie wojenne, a po wojnie współpracownik amerykańskiego wywiadu ogromnie ceniony za swoje umiejętności, nazywany „geniuszem od przesłuchań”. 

Poprzedniczka CIA – CIC – miała na swojej liście płac wielu oficerów SS. „Pod koniec 1980 roku Ministerstwo Sprawiedliwości USA przyznało, że w jego dyspozycji znajduje się około pięciuset akt zbrodniarzy wojennych, jednak ich większość pozostaje niewykorzystana” – pisze Zwiagincew. 

Jak działały niemieckie sądy, najlepiej pokazują liczby: po wojnie przeprowadzono tam około stu tysięcy postępowań sądowych. Wyroki usłyszało 6.465 osób. Z tej liczby zaledwie 12 osób – najwyższy wymiar kary. 

Zwiagincew jako ciekawostkę podaje fakt, że centralnym niemieckim urzędem do spraw ścigania zbrodniarzy nazistowskich w Ludwigsburgu przez dłuższy czas kierował… nazista i zbrodniarz wojenny Erwin Schule. 

„Pozostało przy życiu, a potem także wyszło na wolność ośmiu z dwunastu szefów głównych urzędów SS, trzech z sześciu naczelników samodzielnych wydziałów tej organizacji, ogółem 16 z 30 wyższych dowódców SS i policji. Ocalało 3 z 8 dowódców Einsatzgruppen, dokonujących akcji karnych na okupowanych czasowo terytoriach radzieckich. Z 53 tysięcy esesmanów, którzy wykonywali rozkaz likwidacji „narodów nie w pełni wartościowych”, wchodząc w skład Einsatzgruppen – komand w obozach koncentracyjnych – do odpowiedzialności sądowej pociągnięto tylko około 600 osób” – pisze Zwiagincew. 

Kanclerz Niemiec Konrad Adenauer miał powiedzieć: „Nie wylewa się brudnej wody, skoro nie ma czystej”. No to teraz powinniśmy całemu światu pokazać, że Niemcy do dzisiaj tego brudu z siebie nie zmyli.

Paweł Skutecki

Kategoria:
Skuter21