Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Pani Jadzia i palec Boży – Felieton Pawła Skuteckiego

 

Po tym, jak napisałem książkę „Trzecia Rzesza i koncerny farmaceutyczne”, w której opisuję zbrodnicze eksperymenty pseudomedyczne prowadzone w obozach koncentracyjnych, otworzyły się bramy do bezpośrednich relacji. W ciągu kilku ostatnich miesięcy poznałem wiele opowieści godnych hollywoodzkich epopei. Myśląc o koszmarze niemieckich obozów śmierci nie da się zachować równowagi intelektualnej, czyli mówiąc wprost: nie stracić rozumu, bez ciągłej świadomości obecności i aktywności dwóch sił: Boga i szatana. 

To, co za podpiętymi do prądu drutami kolczastymi robili Niemcy i niemieckie koncerny farmaceutyczne było możliwe wyłącznie dlatego, że istnieje piekło, szatan i demony. Nie ma bardziej racjonalnego, logicznego, rozumowego, naukowego wytłumaczenia dlaczego ludzie ludziom robili takie rzeczy. Ci, którzy mówią o nazistowskiej ideologii, selekcji do obozowych służb wartowniczych, głodzie i beznadziei powersalskich Niemiec, eugenice, hipnotyzującej sile Adolfa Hitlera, manipulacyjnej wirtuozerii Józefa Goebbelsa i twardej ręce Heinricha Himmlera, nie widzą prawdziwych przyczyn, tylko poszczególne konsekwencje. 

Dyrygentem w tej upiornej orkiestrze był sam diabeł. Inaczej nie da się zrozumieć, jak było możliwe gazowanie, głodzenie na śmierć, mordowanie zastrzykami fenolu prosto w serce, wycinanie na żywca organów wewnętrznych tylko po to, żeby sprawdzić jak długo człowiek może przeżyć bez wątroby czy serca, hodowanie chorych na tyfus czy malarię więźniów tylko po to, żeby ich krwią zarażać do eksperymentów kolejnych ludzi w pasiakach. Tylko diabeł mógł to wymyślić i stworzyć takie warunki, żeby Niemcy sami chcieli być wykonawcami. 

Z drugiej strony poznałem ostatnio panią Jadzię, która opowiedziała mi historię swojego życia. Jako jedna z jedenaściorga rodzeństwa trafiła do obozu w Potulicach. Razem z nimi za druty trafił ich ojciec. Matka została na początku na wolności, bo akurat urodziła kolejne, dwunaste dziecko. Kiedy ono zmarło, mama zgłosiła się do obozu, żeby móc się zająć „drobiazgiem”. Ojcu udało się w pewnym momencie uciec. Pracował poza obozem, wykorzystał nieuwagę strażników – uciekł. Ukrył się u dalszej rodziny. Niemcy rozpuścili informację, że jeśli nie wróci, to cała rodzina zostanie wywieziona do gazu, do Auschwitz. Ojciec małej wówczas Jadzi nie zastanawiał się. Wrócił do obozu, gdzie został bezlitośnie skatowany, ale przeżył. 

Potulice były i wciąż są różnie określane, niektórzy odmawiają obozowi statusu obozu koncentracyjnego. Jedyne co różniło Potulice od choćby Stutthofu (którego na początku działalności były filią), to brak komory gazowej i krematorium. Poza tym warunki bywały trudniejsze: porcje bardziej głodowe, praca równie ciężka, eksperymenty pseudomedyczne praktycznie powszechne, śmiertelność ogromna. Spośród wszystkich ofiar obozu większość to dzieci. Ginęły one w efekcie bicia, głodu, pracy ponad siły, chorób. Mnóstwo młodziutkich więźniów zamordował wyjątkowo bestialski kapo, kinderkapo, Wojciech Jopek. Zasłynął on z między innymi z tego, że własnoręcznie topił dzieci w basenie przeciwpożarowym, w kloace, rozbijał głowy o ścianę. Tuż po wojnie, w listopadzie 1946 roku został skazany przez toruński Sąd Powiatowy na karę śmierci. 

Spośród 1297 znanych z nazwiska ofiar obozu w Potulicach aż 767 to dzieci. A rodzina pani Jadzi przeżyła. – Myślę, że byliśmy pod jakąś opieką Bożą, inaczej tego nie da się wytłumaczyć. Co chwilę w naszym baraku umierały jakieś dzieci. Wieczorem jeszcze żyły, a rano wynoszono ich martwe ciałka. A my, cała jedenastka, przeżyliśmy. To nie może być przypadek – mówiła mi ostatnio, kiedy przy kawie i ciastkach oglądaliśmy stare, pożółkłe zdjęcia. 

Pani Jadzia nie ma wątpliwości, że za jej ocaleniem stała Siła Wyższa, stał sam Bóg, bo jak to inaczej wytłumaczyć? Po wojnie nie było dużo lepiej. Komuniści doszli do wniosku, że 17-hektarowe gospodarstwo rodzinne to przejaw kułactwa i je odebrali. Dwa lata po wojnie ojciec pani Jadzi został zamordowany przez Ukraińca. 

Mama została sama, bez gospodarki, z jedenaściorgiem dzieci, którym nowy ustrój odmawiał nawet porządnego wykształcenia na miarę predyspozycji. Bo przecież kułactwo tępić należy do drugiego pokolenia. A mimo wszystko rodzinie udało się przeżyć. 

Słysząc bezpośrednie relacje osób, które przeżyły piekło, nie mam najmniejszych wątpliwości: nic nie dzieje się przypadkiem, a palec Boży to jedyny pewnik w tym gęstym od złudzeń świecie cieni.

Paweł Skutecki

Pawel.Skutecki@wolnadroga.pl

Kategoria:
Skuter03 arch w³asne autora