Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Opozycja i szklana góra – Felieton Mariana Rajewskiego

 

Regularnie, jak w radzieckim zegarku, opozycja sejmowa zgłasza wniosek o odwołanie Zbigniewa Ziobry ze stanowiska ministra sprawiedliwości. Regularnie głosowanie w tej sprawie wygrywa lider Solidarnej Polski, a tym samym rząd Zjednoczonej Prawicy otrzymuje specyficzne votum zaufania, czym wprowadza opozycję w stan zdumienia i niedowierzania. Polska scena polityczna przypomina naprawdę nierówną walkę mistrza szachowego z posiadaczem dyplomu za zwycięstwo w turnieju organizowanym przez lokalny dom kultury… Niczego oczywiście nie ujmując lokalnym domom kultury. 

Złotousty polityk Solidarnej Polski, poseł Tadeusz Cymański i tym razem nie miał litości dla polityków opozycji: „Był maleńki niepokój. Byłoby polityczną sensacją, gdyby wczoraj udało się im (opozycji) zebrać 231 głosów. Oni się tak drapią na to wotum, jak kot na szklaną górę” – powiedział w radiu. Trudno traktować poważnie tę naszą – pożal się Boże – opozycję, która jak się wydaje nie tylko inspirację, ale też instrukcje czerpie wprost z berlińskiego źródełka. 

O ile jeszcze kilka lat temu można było z pewnym rozbawieniem obserwować nierówny bój między mistrzem strategii i dalekosiężnej polityki Jarosławem Kaczyńskim, a zgrają pociesznych postaci, których polityczny byt z rzadka trwa dłużej niż jedną kadencję. Co prawda ich liderom świetnie się z publicznych pieniędzy żyje czasem od kilkudziesięciu już lat, ale to są mistrzowie marionetek o niewiele większym potencjale, niż postaci, którymi dyrygują. 

Łza w oku się kręci, kiedy człowiek przypomni sobie, nie z autopsji, rzecz jasna, ale na podstawie właściwych lektur, na jakim poziomie toczyła się w Polsce dyskusja polityczna raptem sto lat temu. Wtedy Roman Dmowski, Wincenty Witos, Roman Rybarski, Ignacy Daszyński, Józef Piłsudski i wielu, wielu innych tuzów myśli politycznej prowadziło spory, których dzisiejsi politycy mogliby zwyczajnie nie zrozumieć. W aparacie pojęciowym dzisiejszych polityków z trudem mieszczą się takie terminy jak naród, a na osi czasu są kompletnie zagubieni. Ich wzrok nie sięga dalej niż do kolejnego, oczywiście z wynikającego Konstytucji, terminu głosowania nad odwołaniem Zbigniewa Ziobry. 

Liderzy opozycji są nimi także z tego powodu, że potrafią spojrzeć dalej – do końca kadencji. Nie Sejmu, bez przesady, ale do końca ich kadencji na fotelach prezesów, przewodniczących klubów sejmowych itp. Bo przecież w polityce nie chodzi o Ojczyznę (nawiasem mówiąc to kolejny termin, z którym dzisiejsi politycy, zwłaszcza opozycji, czyli ugrupowań liberalno-lewicujących mają ogromny problem), tylko o stan kasy. Własnej, prywatnej, osobistej kasy zasilanej suto z budżetu państwa za pośrednictwem partyjnych subwencji. 

Polska scena polityczna karłowacieje od stu lat, to oczywista oczywistość, ale w ostatnich kilkunastu latach ten proces zdecydowanie przyspieszył. Mówiąc wprost, nabrał takiego tempa i rozmachu, że naprawdę byłoby karkołomnym zadaniem znaleźć choćby kilku polityków mogących miedzy sobą prowadzić dyskusje na poziomie choćby zbliżonym do tej, która każdego dnia toczyła się w przestrzeni publicznej międzywojnia. 

Oczywiście twórców bon motów jest więcej niż wówczas, czego doskonałym przykładem jest wspomniany wyżej Tadeusz Cymański, któremu wystarczy dać mówić, a artykuł powstaje sam. Polityków potrafiących rozumem i językiem ogarnąć świat jest jak na lekarstwo. Bądźmy uczciwi, myślicieli spoza aktywnej polityki poważnej klasy też nie mamy. Bo proszę mi powiedzieć, kto z dzisiejszych komentatorów, analityków, badaczy sceny politycznej mógłby usiąść do debaty z Feliksem Konecznym? No kto? 

Bida z nędzą tym jarmarkiem kręcą. Gorzej, bo zaraza karłowaciejących polityków objęła już chyba prawie wszystkie szczeble władzy. Prawie, bo tam, gdzie nie ma pieniędzy, wciąż można spotkać prawdziwych mężów stanu. Słyszeliście Państwo o jakiejś aferze dotyczącej sołtysa? No właśnie. Od poziomu wójta już bywa różnie, a na szczycie tej drabiny żenady jest prezydent stolicy i płynąca królową polskich rzecz stołeczna kloaka. 

Można mieć różne zarzuty wobec liderów Zjednoczonej Prawicy, która od dwóch kadencji prowadzi nasz kraj. Oczywiście wiele z tych zarzutów jest głęboko uzasadnionych. Nie ma władzy idealnej, nie ma partii złożonych z kryształowych postaci. Tym niemniej trudno byłoby znaleźć na lewej stronie sceny politycznej kogoś formatu Jarosława Kaczyńskiego, czy Zbigniewa Ziobro. To są ludzie, którzy potrafili zbudować nie tylko potężne poparcie w społeczeństwie, bo wzięli odpowiedzialność za bezpieczeństwo Polaków w najtrudniejszym czasie. 

Pamiętajmy o wyjątkowej kumulacji: mniej czy bardziej racjonalnej histerii związanej z koronawirusem, światowym kryzysie epidemicznym, wojnie na Ukrainie, kryzysie tożsamości Unii Europejskiej, kryzysie energetycznym, epidemii inflacji w tej części świata. I jak na razie wyszliśmy z opresji suchą nogą właśnie dzięki temu, że przy władzy są ludzie patrzący dalej niż jedynie do końca kadencji.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian26 Wikipedia