Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Kolej na historię: Gen. Iwan Sierow w rękach AK

Iwan Sierow – szef GRU Generalnego Sztabu Sił Zbrojnych ZSRR, generał armii i Bohater Związku Sowieckiego, człowiek odpowiedzialny za liczne zbrodnie stalinowskie w niewoli Armii Krajowej? Political fiction? Jak inaczej mogłyby potoczyć się losy świata?

A jednak to prawda, którą sam zainteresowany opisał w swych wspomnieniach. I tu znowu pytanie – jakich wspomnieniach, przecież to naruszenie tajemnicy państwowej, w obawie o własne życie nikt w ZSRR tego nie robił. Okazało się jednak, że w największej tajemnicy i samotności robił je sam pierwszy szef KGB. Pisał atramentem na kartach ukrywanych w wielu zamaskowanych schowkach.

Jego willę przeszukiwano wielokrotnie, ale bezskutecznie. Sierow zmarł latem 1990 roku, mając niemal 85 lat. Po jego śmierci mieszkanie ponownie przeszukano, jednak nie zdjęto ani boazerii, ani ścian nie rozkuwano. W 2012 roku dawny dom generała Sierowa odziedziczyła jego wnuczka Wiera. Krótko po tym rozpoczęła kapitalny remont. Robotnicy usuwający ściankę w garażu odkryli zamaskowany schowek, a w nim dwie skórzane walizy. Wewnątrz znaleźli zeszyty, notatki i maszynopisy, na tyle unikalne, że wiele spraw stawiają w zupełnie innym świetle.

Dokumenty obejmują lata 1939-1963. Po opracowaniu wydano je drukiem w 2016 r. W Polsce ukazały się pod tytułem „Tajemnice walizki generała Sierowa” trzy lata później. Jest to pasjonująca lektura, także dla polskich czytelników, którym nazwisko pierwszego szefa KGB nie jest obce. W oparciu o owe wspomnienia opiszę pewien epizod.

Od 11 stycznia do 27 kwietnia 1945 roku Sierow był pełnomocnikiem NKWD przy I froncie Białoruskim oraz doradcą NKWD przy polskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Oto co wydarzyło się 2 lutego tegoż roku.

Lubelska grupa operacyjna powiadomiła Sierowa o zatrzymaniu generała AK, dowódcy jednego z okręgów. Sierow postanowił zabrać go samolotem z Lublina do Gniezna. Tam, w obecności Żukowa chciał ujawnić się jako zastępca dowódcy frontu i skłonić do zaprzestania działalności przeciwko Armii Czerwonej. Bez dodatkowej ochrony, jedynie w towarzystwie lotników i swego adiutanta zabrał generała do samolotu i ruszyli w drogę. Lot miał trwać godzinę.

Wystartowali o zmierzchu. Po trzech kwadransach lotu Sierow pytając o aktualną pozycję zorientował się, że lotnicy zabłądzili. Orientując się, że mogą być niebezpiecznie blisko linii frontu i nie chcąc narazić się na pociski obrony przeciwlotniczej nakazał awaryjne lądowanie. Wylądowali na niewielkiej polanie, cudem zatrzymując się przed ścianą lasu. Pobliską drogą jechał chłop ze stertą siana. Zapytali go o wojsko. Odpowiedział, że armia jest jakieś dwa kilometry dalej, ale w lesie stoi kompania AK.

Sytuacja zrobiła się niebezpieczna. Sierow powiedział zatrzymanemu generałowi, że spotkany chłop proponuje nocleg w pobliskiej wsi. Generał zgodził się. Jeden z lotników został pilnując samolotu, a reszta ruszyła. Zatrzymali się przed chatą sołtysa. Ten przyjął ich i polecił żonie przygotować kolację.

Sierow, nieco zaniepokojony sytuacją podjął rozmowę z generałem, mówiąc o wspólnym wrogu i nadziei na braterską walkę.

W trakcie rozmowy do izby wchodzili mieszkańcy wsi. Zebrało się około piętnastu osób, którzy słuchali jego wywodów o postępach na froncie. Do przybyszów ustosunkowani byli dość pozytywnie. Na stole pojawiły się półmiski z jedzeniem. W którymś momencie Sierow wyszedł przed dom i zobaczył około dwudziestu uzbrojonych akowców. Udając, że sytuacja jest normalna podjął rozmowę, z której dowiedział się, że Polacy stacjonują opodal i są tu na wyraźne polecenie generała.

Około północy gospodarze zaproponowali spoczynek. Generał rozebrał się i zasnął, Sierow z adiutantem drzemali w ubraniach, z bronią, gotowi na wszystko. Rano sołtys podstawił dwie furmanki, które miały zawieźć ich do samolotu. Pojechali w towarzystwie uzbrojonych żołnierzy AK.

Niestety samolotu nie dało się uruchomić. Akowcy zaproponowali więc podwózkę do siedziby powiatu. Sierow jednak nie chciał przeciągać trudnej dla siebie sytuacji. Podziękował, Polacy zasalutowali i odjechali. Rosjanie z polskim generałem zostali przy szosie. Po chwili zatrzymali dwie wojskowe ciężarówki i tak dotarli na najbliższe sowieckie lotnisko. Tam okazało się, że dyżurny pułkownik nie może użyczyć im maszyny na lot do Gniezna, bo zaopatruje linię frontu i… szuka generała Sierowa.

Okazało się, że gdy po wylocie z Lublina nie dotarł do Gniezna, Żukow polecił go intensywnie szukać – żywego, bądź martwego we wraku samolotu. Polski generał (szkoda, że we wspomnieniach Sierowa nie pada jego nazwisko ani pseudonim) ostatecznie oświadczył, że bez wyraźnego polecenia z Londynu nie podejmie żadnych działań. W tej sytuacji Rosjanie przekazali go polskiemu Urzędowi Bezpieczeństwa. A zwrot akcji był tak blisko…

Kilka tygodni później Sierow, występując pod pseudonimem Iwanow zaprosił na spotkanie praktycznie całe kierownictwo walki podziemnej łącznie z generałem Okulickim i wicepremierem Jankowskim pod pretekstem rozmów dwustronnych. Jak wiadomo, zakończyło się ono aresztowaniem polskiej delegacji, wywiezieniem jej do Moskwy i tzw. pokazowym „procesem szesnastu”.

A mogło być zupełnie inaczej. Jak wynika ze wspomnień Sierowa – w powodzenie jego brawurowej prowokacji nawet Moskwa nie wierzyła…

Krzysztof Wieczorek

 

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
histor25