Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Kłamczuch na kłamczuchu – Felieton Pawła Skuteckiego

Polskę od osiemdziesięciu lat toczy nowotwór zakłamanego życia publicznego. Można powiedzieć, że kłamstwo jest wpisane w definicję polityki. Że manipulacja, to podstawowa umiejętność osób podejmujących grę w demokrację. Niewiele jednak jest takich krajów, jak nasz.

Od 1939 roku żyjemy w kłamstwie. Najpierw było to kłamstwo Niemców budujących III Rzeszę w oparciu o eugenikę i filozofię nazistowską, potem Nowy Wspaniały Świat przez kilkadziesiąt lat tworzyli polscy komuniści korzystający pełnymi garściami z dokonań sowietów, którzy uważali prawdę za największą zbrodnię.

Politycy, którzy po roku 1990 zajmowali się działalnością publiczną nie mieli innych wzorców, niż zakłamane, rumiane twarze komunistów. Polacy też nie pamiętali już polityków, którzy potrafili mówić prawdę. Mężowie stanu na miarę Romana Dmowskiego, Wincentego Witosa, Ignacego Paderewskiego czy Leona Barciszewskiego są dzisiaj trudni do wyobrażenia. Opowieści o ich honorze i prawdomówności wydają się legendami z innego świata.

Żeby nie być gołosłownym przytoczę jedną, może najmniej znaną. Prezydent Bydgoszczy Leon Barciszewski ewakuował się we wrześniu 1939 roku zgodnie z zaleceniami rządu. Niemcy rozpuścili plotkę, że uciekł, bo w kasie miasta było manko. Barciszewski wiedząc, że okupanci bez litości setkami mordując polskich mieszkańców miasta i tak zdecydował się wrócić i bronić swojego dobrego imienia. Został oczywiście natychmiast razem z rodziną aresztowany. Męczono go okrutnie przez kilka dni i zamordowano w przeddzień 11 listopada. Jego zwłoki zakopano gdzieś, do dzisiaj nie wiemy precyzyjnie gdzie. Który z dzisiejszych polityków zaryzykowałby życie dla obrony honoru? Głupie pytanie…

Dzisiaj, w czasach postpolityki liczy się wyłącznie skuteczność. Nikt nie daje punktów za styl. Ważny jest efekt. A ten najłatwiej osiągnąć posługując się manipulacją i kłamstwem. Byłem w jądrze polskiej polityki, w polskim parlamencie. Prawda jest tam dobrem absolutnie deficytowym.

Politycy pytają czasem głosem Piłata: „Czym jest kłamstwo”? Kłamstwo w można rozumieć na różne sposoby. Paul Ekman dzielił kłamstwa na dwa rodzaje: ukrywanie i fałszowanie. Ja uważam, że konieczny jest inny podział. W kontekście polskiej polityki trzeba przyjąć, że kłamstwo może dotyczyć albo przeszłości – kiedy wypowiedź dotyczy wydarzeń przeszłych i jest łatwa do zweryfikowania, albo przyszłości – kiedy wypowiedź dotyczy zapowiedzi działań i weryfikacja może nastąpić dopiero po spełnieniu określonych warunków w przyszłości.

Pani profesor Ida Kurcz podała w książce „Psychologia języka i komunikacji” wiele wskaźników, dzięki którym można rozpoznać lub przynajmniej podejrzewać kłamstwo nawet wtedy, kiedy nie znamy faktów. Naprawdę nie jest to trudne, choć nigdy nie daje pewności. Tę można mieć wyłącznie wówczas, kiedy porównamy daną wypowiedź ze stanem faktycznym.

Kaczyński mówi, że obniżył podatki – sprawdzamy, zrobił to, czy nie? Jeśli nie, to kłamał. Mentzen mówi, że jak wygra wybory, to obniży podatki – musimy poczekać, aż rzeczywiście je wygra. Wówczas sprawdzamy, czy spełnił zapowiedź. Jeśli nie, to kłamał.

Są jednak sposoby podawane przez profesor Kurcz, żeby daną wypowiedź zbadać bez dostępu do faktów. Zacytuję: „W wypowiedziach kłamliwych pojawiają się zawikłane, często nielogiczne konstrukcje, więcej w nich spójników, mowa jest okrężna. Pauzy stają się dłuższe, występuje więcej błędów językowych różnego typu, jak jąkanie, przestawianie głosek czy wyrazów, a także przejęzyczenia (w rodzaju pomyłek freudowskich”.

Według naukowców kłamstwo można wykryć w wypowiedzi analizując samą jej formę językową. Łatwiej jest to zrobić, jeśli mamy dostęp do całej palety wskaźników niewerbalnych. Kłamstwu towarzyszą zmiany w typowych dla danej osoby zachowaniach ruchowych: zwiększa się liczba gestów, częstsze są zmiany pozycji ciała, częściej osoba kłamiąca mruga. Zmienia się intonacja, barwa i wysokość głosu, tempo mówienia – przeciętny polityk nie jest w stanie świadomie kontrolować te wskaźniki. Uważny odbiorca potrafi jednak intuicyjnie wyczuć, kto chce go zrobić w konia.

Ruszyła kampania wyborcza, musimy wszyscy być wyczuleni na fałsz, bo do połowy października będzie się lał szerokim strumieniem ze wszystkich mediów. O ile nieszczerych lub nierealnych do spełnienia deklaracji nie możemy zakwalifikować do kłamstw póki nie spełnią się warunki do ich hipotetycznej realizacji, to przecież sama wiarygodność polityka już daje pewne sugestie.

Marzy mi się takie społeczeństwo, które byłoby bezwzględne dla kłamczuchów i demokratycznie eliminowało ich, przynajmniej na jakiś czas, z życia publicznego. Zaczniemy już tej jesieni?

Paweł Skutecki

paweł.skutecki@wolnadroga.pl

Kategoria:
Skuter17 ilustracyjne