Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Idzie wojna – Felieton Mariana Rajewskiego

 

Przez wiele wieków nawet prości ludzie potrafili rozpoznawać złe czasy. Wojnę i głód wróżono z lotu ptaków, z pogody, obfitości runa leśnego czy zachowania zwierząt gospodarskich. Potem się wszystko pozmieniało, bo okazało się, że pewien malarz, kompletnie nie pokojowy, potrafił rozpalić cały świat. No i w efekcie dzisiaj jesteśmy zdani na ekspertów z wiodących stacji telewizyjnych. 

Można drwić do woli z obawy przed wojną, z napędzania lęków, na których ktoś oczywiście zarabia krocie, ale faktem jest, że dzisiejsi ludzie przestali cokolwiek rozumieć z otaczającego ich świata. Kiedyś sytuacja była dużo prostsza, to prawda. Jeśli były klęski żywiołowe, susze lub powodzie, gradobicia bądź huragany, to musiało oznaczać głód, bo natura odbierała swój haracz w plonach. Dzisiaj jak nie zarobi polski rolnik, to ucieszy się chiński czy brazylijski, a ogólnoświatowy kataklizm przyrodniczy jest bardzo mało prawdopodobny. Tym bardziej, że przecież chemikalia ubezpieczające zbiory są coraz skuteczniejsze, i coraz droższe, ale jak wiadomo konsument zapłaci tyle, ile będzie trzeba. Adios pomidory to piosenka, której dzisiejsza młodzież kompletnie nie rozumie. Bo jak to, że jest taka pora roku, kiedy nie ma w sklepach świeżych pomidorów? To się nie mieści w głowach… 

Chemia jest teraz absolutnie wszędzie, ale przecież w większości przypadków używamy jej na własne życzenie. Nikt nam nie każe lać hektolitrów płynów do zmywania naczyń toksycznych tak, że jeszcze sto lat temu byłyby objęte pewnie embargiem jako broń chemiczna. Podobnie ma się sprawa kosmetyków, żywności i wszystkiego innego. Dzisiejszy homo chemikus nie wyobraża już sobie świata natury, w której niedoskonałości są po prostu wpisane w reguły gry. 

Mnie na przykład od kilku lat zastanawia pewna kwestia. Wiadomo, że właśnie teraz masa Polaków rusza do lasów na grzyby. Wystarczy spojrzeć na wiodące portale społecznościowe, żeby zobaczyć dumnych zbieraczy przy wypełnionych po brzegi koszach. Tymczasem Lasy Państwowe co roku robią opryski, o czym jakby od niechcenia informują na swoich stronach internetowych. Bo opryski te wiążą się z zakazem wstępu do lasu, o czym mogą dowiedzieć się wyłącznie ci najbardziej zdesperowani grzybiarze, którzy zaglądają na strony internetowe Lasów. 

Tak po prawdzie, kto i po co miałby tam zaglądać? No i proszę mi powiedzieć, czy fakt, że te coroczne opryski odbywają się akurat wtedy, kiedy ludzie ruszają na grzyby, to konieczność wynikająca z obiektywnych okoliczności, złośliwość losu, część wyrachowanego spisku leśniczych i Big Pharmy, czy po prostu brak wyobraźni ludzi odpowiedzialnych za dbałość o leśny dobrostan? Naprawdę chciałbym wiedzieć. 

Wracając jednak do znaków, które dla człowieka sprzed wieku były czytelnym sygnałem do ucieczki, a dla nas są nieczytelnymi hieroglifami: mamy właśnie do czynienia ze wszystkimi symptomami nadchodzącej katastrofy w skali globalnej, a przynajmniej kontynentalnej. Galopująca inflacja, dewaluacja kultury, sponiewierana nie tylko epidemią, ale też histerią rządów gospodarka, przeładowane rdzewiejącym uzbrojeniem magazyny, szalejąca pod skórą wojna ideologicznych światów, upadek czegoś, co kiedyś nazywało się cywilizacją białego człowieka, złowieszcze pomruki ze wschodu, tego dalekiego, ale i tego tuż za granicą na Bugu – wszystko to sprawia, że rozum nakazywałby natychmiast spieniężyć co tam jeszcze kto ma, spakować się i obserwować rozwój wydarzeń z bardzo odległej perspektywy. Tymczasem mam wrażenie, że nikt niczego nie czyta, hulaj dusza piekła nie ma. Bawmy się, póki gra orkiestra, a góry lodowej widać tylko czubeczek. 

Światowa równowaga dawno została zachwiana, sojusze międzynarodowe zmieniają się dzisiaj szybciej i bardziej zaskakująco dla komentatorów niż kiedykolwiek w historii. Świetnym przykładem tej tezy jest Turcja, która będąc w NATO ma więcej interesów z Rosją niż z jakimkolwiek innym krajem Paktu Północnoatlantyckiego, a dodatkowo trzyma milionami potencjalnych uchodźców za gardło całą Unię Europejską, nie będąc jej członkiem. Albo to, co robili przez lata oficjalnie, a dzisiaj co robią po cichu Niemcy w kontekście rosyjskiego gazu. A pamiętajmy, że są to sytuacje, które ruszają nas tylko dlatego, że jesteśmy blisko. W skali globalnej zaś to tylko drobne rysy na szkle. Dużym graczem dzisiaj nie jest już Rosja, nie jest nim nawet cała Europa, tylko Chiny, które jak mawiają niektórzy są już teraz właścicielem połowy świata. 

Idzie przesilenie, które na nowo zdefiniuje cały świat. Co do tego nie ma wątpliwości. Pytanie tylko, czy możemy cokolwiek zrobić, żeby utrzymać głowę nad powierzchnią, kiedy potężne tsunami będzie zmiatało stary dobry porządek.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian20 tapety