Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Epidemia nadużyć – Felieton Pawła Skuteckiego

Epidemia otworzyła bramy nieuczciwości i nadużyć. Decydenci w prawie całej Europie dostali małpiego rozumu i postanowili dać urzędnikom władzę, którą ci wykorzystywali do swoich celów.

To było całkowicie przewidywalne: jeśli dasz urzędnikowi palec i bezkarność, to pożre ramię co najmniej do łokcia. Co prawda byli ludzie i całe środowiska, które podnosiły głośno te wątpliwości, ale nikt się nie przejmował oszołomami, szurami i zwykłymi wariatami, jak ich nazywano. 

Teraz, kiedy kurz po rzekomej epidemii opadł, Najwyższa Izba Kontroli przyznaje im rację. Przestępcy i zwykli nieudacznicy mieli raj od samej góry do dołu, od respiratorów do licencji na Office, od handlarzy bronią do wałbrzyskich prawników. 

Kiedy wybuchła informacja o dziwnym wirusie, który dziesiątkuje chińskie miasta, a potem paraliżuje wielkie Włochy, wszyscy byli zdumieni i przerażeni. Informacje o trumnach składowanych w wielkich halach podsycały panikę, której niestety ulegli także przedstawiciele rządów i władzy ustawodawczej. Wprowadzane kolejne obostrzenia – pamięta ktoś zamykanie lasów? – prowadziły do ogólnej psychozy. 

Dzisiaj już wiemy na pewno, że zdecydowana większość obostrzeń była kompletnie irracjonalna, żeby je nazwać najdelikatniej jak tylko się da. Doskonale o tym wiedzieli ludzie, których nazywano szurami i ignorantami, ale także urzędnicy i zwykli przestępcy. Dla ludzi o złych intencjach epidemiczna paranoja to był raj. Całe rodziny ustawiły się co najmniej do końca życia na handlu maseczkami, przyłbicami (pamiętacie takie coś?), płynami do dezynfekcji, respiratorami i wszystkim innym. Dotychczas uważani za wrzód na gastronomii urzędnicy sanepidu wreszcie poczuli się ważni. Ba! Poczuli się bezkarni i wszechmocni. Wiatr dął w ich żagle na pełnej bryzie. Jak pokazał eksperyment profesora Zimbardo, nawet przyzwoici ludzie, którzy dostaną gwarancję bezkarności, przechodzą na drugą stronę sumienia, a co dopiero zwykli urzędnicy sanepidu. 

Najwyższa Izba Kontroli tym razem zajrzała do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu i Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wałbrzychu. Umówmy się: oba podmioty nie są na szczycie zainteresowania opinii publicznej. Nie licząc samego faktu, że niewiele osób byłoby w stanie wskazać na mapie Wałbrzych, to prawie nikt nie byłby w stanie wymienić zdań jakie w pocie czoła w imieniu i na rzecz społeczeństwa, polskich podatników, realizują urzędnicy tychże dwóch stacji. Kontrolerzy NIK postanowili sprawdzić, co z pieniędzmi robiono w dwóch sanepidach w roku 2021. Efekt kontroli jest porażający, bo odsłania najprawdopodobniej zjawisko, które dotyka całego kraju. 

Przede wszystkim urzędnicy sanepidu we Wrocławiu wydali prawie cztery miliony złotych po uważaniu. Wydali tę fortunę na 1400 licencji pakietu Microsoft Office z pominięciem ustawy o zamówieniach publicznych. Mówiąc wprost: nie rozpisali konkursu ofert, tylko na chybcika, po cichu wydali prawie cztery miliony u kogoś, kogo ewentualne powiązania z szefostwem sanepidu powinien zbadać prokurator. Na razie NIK złożyła zawiadomienie o podejrzeniu naruszenia dyscypliny finansów publicznych. 

Wrocławscy urzędnicy sanepidu w ubiegłym roku przytulili blisko 300 tysięcy złotych za nadgodziny i dodatki specjalne z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Problem w tym, że ci akurat urzędnicy raczej nie przeprowadzali żadnych czynności kontrolnych, bo kasa poszła do informatyków, pracowników zajmujących się zamówieniami publicznymi, pracowników działów administracyjno-technicznego, kadr i szkoleń wewnętrznych, ekonomicznego. Oczywiście nie tylko szeregowi pracownicy dostali kasę, swoją część przyjęli też główny księgowy i zastępca dyrektora do spraw ekonomiczno-administracyjnych. 

Jeszcze ciekawszy wałek odstawił sanepid w Wałbrzychu. Tam bez żadnego konkursu stacja podpisała umowę na obsługę prawną ze swoim byłych pracownikiem, obecnie… prezesem Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Co ciekawe w umowie znalazło się kilka zdumiewających zapisów, jak ten, według którego prawnikowi świadczącymi jedynie usługi w charakterze podmiotu zewnętrznego płacono za… urlop wypoczynkowy. 

Tak, czy inaczej wałbrzyski sanepid w ocenie NIK doprowadził do konfliktu interesów „co Izba identyfikuje jako mechanizmy korupcjogenne”. 

Kontrolerzy NIK zajrzeli jedynie przez zakurzoną dziurkę od klucza. Może kiedyś będzie polityczna wola i zapadnie decyzja, żeby otworzyć drzwi, odsłonić okna i pokazać światu całą prawdę o nadużyciach i zwykłych, bandyckich kradzieżach dokonywanych pod osłoną epidemicznej psychozy. Może. Na razie poszedł w sanepidowskie, a za ich pośrednictwem wszystkie „białe” struktury sygnał, że każdy wałek może kiedyś wyjść na jaw. Czego sobie i Państwu życzę!

Paweł Skutecki

Kategoria:
Skuter25 optimalsolicitors