Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Drugi najstarszy zawód świata – Felieton Pawła Skuteckiego

Co do najstarszego zawodu świata nikt nie ma wątpliwości. Dyskusje zaczynają się na temat drugiego w kolejności. Najpewniej był on związany z pierwszym, można domniemywać, że jego przedstawiciele czerpali zyski z… opowiadania o tym pierwszym.

Dziennikarze jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu stanowili pewną elitę. Byli to ludzie zwykle wykształceni, zawsze mocno zorientowani w otaczającym ich świecie, sprawni językowo i intelektualnie. Oczywiście o ich walorach etycznych wiele mówią przepastne archiwa Instytutu Pamięci Narodowej, ale w ogólnym odbiorze byli to ludzie raczej prawi. Mówię o czasach po roku 1990, choć wcześniej przecież masa porządnych ludzi tworzyła media drugiego obiegu, w tym także moi zacni koledzy z redakcji „Wolnej Drogi”.

Potem stało się coś przełomowego, coś co zniszczyło na zawsze etos dziennikarza i co znowu było tak mocno związane z najstarszym zawodem. Przyszedł Internet. Niektórzy sądzili, że ogólnoświatowa sieć będzie służyła ludziom do pozyskiwania informacji, do wolnego transferu wiedzy. Rzeczywistość była i jest zgoła inna. Internet zdominowały na spółkę pornografia i tak zwane dziennikarstwo obywatelskie, które znowu pociągnęło za sobą radykalną zmianę priorytetów dziennikarstwa w ogóle. Przestały liczyć się walory literackie, przestał być ważny wymiar duchowy czy estetyczny dzieła. Wszystko to ustąpiło prostemu, mierzalnemu wskaźnikowi kliknięć, odsłon, zasięgu. Dziennikarstwo stało się znów drugą twarzą najstarszego zawodu świata.

Ludzie oczywiście nie zawsze zdają sobie sprawę z przyczyn przemiany, którą przecież widzą na własne oczy, ale niezwykle trafnie dysponują swoim zaufaniem. Niedawno delikatną dyskusję wzbudził wynik rankingu przygotowanego przez państwowy Instytut Finansów na podstawie badań Grupy BST. Rzecz dotyczyła „zaufania Polaków w życiu prywatnym i zawodowym”. Największe zaufanie, według tegoż raportu, mamy do lekarzy, pielęgniarek i strażaków. Później jest masa profesji, rolnicy, nauczyciele, żołnierze itd. To na górze rankingu. A na dole? Ostatnia piątka wygląda tak: sędziowie, bankowcy, urzędnicy, księża i na samym końcu, czerwona latarnia – dziennikarze.

Przykra sprawa, bo przecież w gronie dziennikarzy są obok kompletnych analfabetów wypluwających w czeluściach Internetu swoje mądrości, także ludzie, którzy z ekwilibrystyką najwyższych lotów próbują zamknąć w słowach świat i zdaniami dotknąć prawdy o człowieku. Tyle tylko, że przeciętny Polak zna doskonale masę przedstawicieli tej pierwszej opcji, druga wymaga wysiłku, na który dzisiaj niewielu odbiorców stać.

Nie jest to czcze gdybanie, tylko wniosek z analizy dostępnego materiału, nie tylko raportu o zaufaniu, ale też zasięgów internetowych mediów i nakładów papierowych magazynów, nie mówiąc już o drukowanych książkach. Ludzie dzisiaj chcą zdań, które mogą przyswoić w kilka, maksymalnie kilkanaście sekund. Stąd tak ogromna popularność najpierw Twittera, gdzie dopuszczalne były bardzo krótkie wpisy, jak i azjatyckiego TikToka, gdzie widzowie mają do czynienia z bardzo krótkimi filmikami. Chodzi już wyłącznie o kilka podstawowych emocji: śmiech, zdumienie, smutek, złość. Nikt nawet nie udaje, że da się w tej formie opowiedzieć prawdę o czymkolwiek. Kluczowe są teraz dwa aspekty: przykucie uwagi i uzyskanie zasięgów. Nic innego się nie liczy.

Ludzie to widzą, ludzie nie mają za grosz zaufania do dziennikarzy, ale mimo wszystko oglądają telewizję, korzystają z serwisów informacyjnych online, słuchają radia w samochodzie. Po co?

To jest pytanie, na które środowisko potrzebuje pilnie znaleźć odpowiedź. Jeśli to kwestia schyłkowego przyzwyczajenia, to lada moment zastąpią nas generatory tekstu AI. W chwilę i za darmo przygotują artykuły mówiące o niczym, zilustrują to ślicznym zdjęciem i wszystko będzie sztymowało. Ale jeśli są ludzie, którzy robią to z potrzeby wyłuskania jakiejkolwiek wiedzy o świecie z mazi opinii, sugestii, perswazji i ordynarnej manipulacji, to wciąż jest nadzieja. Może trzeba przejść przez to piekło wulgaryzacji i równocześnie infantylizacji mediów, żeby klasyczne dziennikarstwo wróciło w chwale?

Powierzchowność musi kiedyś przestać wystarczać, chwytliwe hasła kiedyś zostaną poddane weryfikacji i co wtedy? Komu zaufamy, jeśli dziennikarze będą nam kojarzyli się wyłącznie z aparatczykami partyjnymi, nastawionymi wyłącznie na własną popularność szołmenami albo przedstawicielami handlowymi wiodących koncernów?

Paweł Skutecki

paweł.skutecki@wolnadroga.pl

Kategoria:
Skuter18 ilustracyjne