Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Najbardziej wyrozumiała dyktatura świata

 

Opozycja totalna, zwana histeryczną lub komiczną, w zależności od tego, w jakim momencie cyklu wpada pod szkiełko bacznego obserwatora, już ponad pięć lat temu obwołała rządy formacji kierowanej przez Jarosława Kaczyńskiego… dyktaturą. Zarzuty były okrutnie srogie i równocześnie tak samo poważne, jak plany polityczne Borysa Budki. Ostatnie wydarzenia związane z okolicznościami wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich potwierdzają tezę zgoła przeciwną: jeżeli to jest dyktatura, to bezobjawowa.

Dyktatura zgodnie z regułami nauk politologicznych jest taką formą sprawowania rządów, która wyklucza opozycję, całkowicie przejmuje wpływy we wszystkich bez wyjątku instytucjach państwa – a jeśli nawet zostawia jakieś w „cudzych” rękach, to na pewno nie są to instytucje kontrolne. A co zrobiło Prawo i Sprawiedliwość?

Największą, najpotężniej opartą na uprawnieniach konstytucyjnych instytucją w Polsce nie jest wcale Trybunał Konstytucyjny – choć to ogromnie ważny bastion władzy – ale Najwyższa Izba Kontroli. NIK kontroluje wszystkie organy państwa, Narodowy Bank Polski, państwowe osoby prawne i tak naprawdę wszystkie inne podmioty, w których znajdzie się choćby złotówka z publicznych pieniędzy. To potężna władza, a patrząc na zakres obowiązków – wyłącznie kontrolnych – oraz zasoby kadrowe, NIK jest zdecydowanie najważniejszym ogniwem stojącym na straży praworządności i uczciwości w Polsce. Jest to instytucja potężniejsza niż sam rząd, wymiar sprawiedliwości i publiczne media razem wzięte, a niniejsze twierdzenie nie jest hipotezą do udowodnienia, bo w ostatnim czasie mieliśmy tego idealne i dobitne przykłady.

I kogo ta bezwzględna dyktatura postawiła na czele Najwyższej Izby Kontroli? „Pancernego Mariana”, który właśnie skierował do prokuratury zawiadomienia dotyczące nieprawidłowości w kontekście ubiegłorocznych wyborów (tych, które się nie odbyły). Nad głowami premiera Mateusza Morawieckiego, ministrów Michała Dworczyka, Jacka Sasina i Mariusza Kamińskiego zawisły przykre dla oka i niewróżące niczego dobrego gęste i ciemne chmury.

Oczywiście wszystko wciąż zależy do prokuratury, ale… ta straszliwa dyktatura również w zakresie wymiaru sprawiedliwości nie wprowadziła ręcznego sterowania skupiając się jedynie na wymianie osób funkcyjnych, których główną funkcją jest branie sowitych wynagrodzeń. Choć można się złościć i surowo oceniać takie „dożłobowe” postępowanie, tak robiła, robi i będzie robić każda partia, która choć na chwilę przejmie w Polsce władzę. Przykro mi, ale nie wypada się zżymać na to, że dzik… wiadomo co robi w lesie. Tak ma.

NIK to jedno, niektórzy mówili, że to wypadek przy pracy, ale co się dzieje teraz? Ano od miesięcy okrutna dyktatura nie wcisnęła brutalnym butem swojego człowieka na fotel Rzecznika Praw Obywatelskich, który nie ma oczywiście ani takiego budżetu, ani takich kompetencji, jak prezes Najwyższej Izby Kontroli, ale jak pokazał przykład Adama Bodnara, RPO również potrafi napsuć krwi każdej władzy. Rzecznik także jest mocno osadzony w Konstytucji, w niej ma zapisane bardzo poważne narzędzia do obrony obywatela przede wszystkim przed władzą – każdą władzą.

Rzecz dla każdego jasna, że RPO powinien być wybierany przez obywateli, a nie przez tych, przed którymi ma nas bronić, ale do tego potrzeba zmiany Konstytucji. Na razie jest, jak jest – wilki wybierają adwokata sierotce Marysi.

I kogo właśnie zaproponowało Prawo i Sprawiedliwość na to zaszczytne stanowisko? Panią senator Lidię Staroń. Pamiętajmy o jednym: Rzecznik Praw Obywatelskich – podobnie zresztą, jak prezes Najwyższej Izby Kontroli – w praktyce jest absolutnie nieodwoływalny. Raz wybrany będzie całą kadencję patrzył władzy na ręce i nic ona z tym nie zrobi. Pani Staroń dała się poznać od wielu lat jako nieustępliwy obrońca osób pokrzywdzonych przez system, urzędników, sędziów, policjantów, polityków. Współtworzyła Stowarzyszenie Obrony Spółdzielców, była członkiem Rady do spraw Pokrzywdzonych Przestępstwem przy Ministrze Sprawiedliwości.

I teraz hit: była członkiem i posłanką Platformy Obywatelskiej, a od pożegnania się z tą partią do dzisiaj jest politykiem bezpartyjnym. W wyborach do Senatu w 2015 roku pokonała kandydatów i z PO, i z PiS. Mało tego: cztery lata później w wyborach otrzymała ponad sto tysięcy głosów, najwięcej spośród wszystkich kandydatów niezależnych.

Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że pani Staroń byłaby całkowicie impregnowana na jakiekolwiek próby politycznych manipulacji jej decyzjami.

Trudno traktować poważnie zarzuty o rzekomej dyktaturze formacji rządzącej, skoro na szefów organów kontrolnych desygnuje lub przynajmniej popiera osoby takie, jak pan Banaś, czy pani Staroń.

Żeby kury same zapraszały lisa do kurnika, to jest możliwe tylko w dyktaturze bezobjawowej.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian12 deon