Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Odznaczenia niezgody

Coś niebywałego dzieje się ostatnio z Polakami. Spór polityczny zawsze był naszym sportem narodowym, ale nie licząc zaborów i komuny zawsze fundament był nienaruszalny: integralność państwa i legalność jego władz. Teraz obserwujemy potężny atak różnych sił politycznych i schowanych za internetowym nickiem żołnierzy słowa na kręgosłup naszego państwa.

Można uznawać Andrzeja Dudę za słabego prezydenta, za kiepskiego lidera, za marnego polityka – każdy ma do tego prawo gwarantowane przez Konstytucję, ale nie można, nie wolno podważać jego legitymacji do pełnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej!

Andrzej Duda wygrał wybory, które zostały uznane za ważne. Wygrał, bo po prostu zagłosowało na niego więcej Polaków, niż na jego konkurentów i z tym trzeba się zwyczajnie pogodzić. Andrzej Duda nie jest prezydentem PiS-u, jest prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej.

Z falą nienawiści spotkał się ostatnio Jan Rulewski, który przyjął z rąk prezydenta Dudy odznaczenie państwowe w uznaniu zasług w walce o wolną Ojczyznę. I na legendę „Solidarności” wylał się kubeł pomyj. Podczas uroczystości przy urzędzie, gdzie przed laty Jan Rulewski został przez komunistycznych siepaczy z ZOMO srogo poturbowany, odbył się kuriozalny wiec sprzeciwu zorganizowany przez Obywateli RP, Komitet Obrony Demokracji i Strajk Kobiet. Nie uszanowano nawet polskiego hymnu. Przeciwko przyjęciu przez Jana Rulewskiego odznaczenia zaprotestował także Antoni Tokarczuk. Mówimy o Krzyżu Wielkim Orderu Odrodzenia Polski – bardzo wysokim odznaczeniu państwowym „w uznaniu wybitnych zasług dla Rzeczypospolitej Polskiej, za osiągnięcia podejmowane z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i publicznej, za działalność na rzecz transformacji ustrojowej w Polsce”.

Żeby to zaznaczyć dobitnie: prezydent odznacza swojego bezlitosnego krytyka z opozycji, która sama siebie nazywa totalną.

Andrzej Duda zachował się jak prezydent Polski, a nie polityk będący stroną bieżącego sporu. Jan Rulewski zachował się jak osoba naprawdę godna wysokiego odznaczenia państwowego za zasługi sprzed lat, dzięki którym dzisiaj możemy mieć takie spory, jakie mamy.

Ci, którzy rzucili się na legendę „Solidarności” z pretensjami nie rozumieją, że ponad ich sympatiami i antypatiami jest państwo i Naród.

To samo dotknęło Roberta Lewandowskiego, któremu prezydent wręczył Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne osiągnięcia sportowe, za promowanie Polski na arenie międzynarodowej”. Bezdyskusyjnie dzisiaj najbardziej znanym na całym świecie Polakiem – od Afryki przez Azję do Ameryki – jest piłkarz Bayernu, Robert Lewandowski. Polska dzięki niemu kojarzy się ze skutecznością, klasą, szybkością, techniką i sukcesem. Prezydent uhonorował go za te osiągnięcia odznaczeniem państwowym, co znowu wywołało dziki jazgot tych, którzy spodziewali się po piłkarzu jakiegoś spektakularnego gestu… politycznego.

Powtórzę się: klasą odznaczonych i odznaczającego było to, że widzą państwo i Naród na pierwszym planie, a swoje poglądy potrafią zostawić w tle. Politycy i internetowe trolle rzuciły się do konkurencji polegającej na jak najmocniejszym skomentowaniu rzekomego błędu Roberta Lewandowskiego, który ich zdaniem powinien odmówić przyjęcia odznaczenia. Aberracja level hard.

Reakcje na odznaczenie zarówno Jana Rulewskiego, jak i Roberta Lewandowskiego pokazują coś bardzo poważnego. Tu nie chodzi o manifestację poglądów politycznych, do czego każdy ma prawo, tu chodzi o podważanie fundamentów państwa polskiego. Andrzej Duda wygrał wybory i jest prezydentem Rzeczypospolitej. Zwierzchnikiem sił zbrojnych. Jakiekolwiek ujmowanie mu prawa do pełnienia funkcji prezydenta – w jakimkolwiek zakresie! – jest podważaniem podstawowych struktur państwa. To niedopuszczalne. Bo co może być kolejnym krokiem na drodze do demontażu kraju?

Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że zwolennicy totalnej opozycji skrzykują się i przestają płacić podatki, bo przecież nie będą respektować urzędów skarbowych będących po stronie „reżimu”. Puszczanie dzieci do szkół, gdzie program układa „ich” minister, to też nie wchodzi w grę. Ciekawe tylko, czy prawo o ruchu drogowym byłoby respektowane na podstawie wieloletniej tradycji…

Można drwić, ale sprawa jest naprawdę poważna. Nie wolno nikomu poddawać w wątpliwość legalności sprawowania urzędu przez głowę państwa. Takie działanie wypełnia wszystkie przesłanki wojny hybrydowej przeciwko własnemu krajowi. O ile oczywiście stoją za tymi działaniami żywi ludzie, a nie profesjonalne armie trolli działających na podstawie rozkazów przychodzących zza granicy.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian07 twitter