Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Wywiady

Rozmowa z posłem Janem Mosińskim

Związki zawodowe i przestrzeń polityczna, to są części na siebie zachodzące, one się uzupełniają

Powiedział Jan Mosiński, poseł RP, w rozmowie z Mirosławem Lisowskim

Panie pośle, rozpoczniemy rozmowę od spraw globalnych. Sytuacja na wschodzie, na granicy ukraińsko-rosyjskiej, budzi ogromny niepokój, a dodatkowo wszyscy obserwujemy to, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. Kiedyś mawiano: „Wejdą? Nie wejdą?”. Putin zajmie Ukrainę?

Sytuacja na granicy rosyjsko-ukraińskiej bez wątpienia jest sytuacją, która powoduje, że takie naprężenie relacji międzynarodowych nie było notowane od czasów zimnej wojny. Moim zdaniem ten konflikt na chwilę obecną jest konfliktem lokalnym, ale bardzo łatwo może przejść w konflikt globalny. Podłożem tego jest bez wątpienia Nord Stream 2, czyli kwestia bezpieczeństwa gazowego. Z drugiej strony Putin nie ukrywa tego, że chciałby mieć swojego przedstawiciela w stolicy Ukrainy.

Takie działania mogą mieć wielorakie scenariusze. Jedni twierdzą, że może dojść do eskalacji i konfliktu zbrojnego. Niektórzy eksperci twierdzą, że Putin, jeżeli już wykorzysta zasoby, które ma w Donbasie, żeby przesunąć separatystów, którzy ewentualnie zajęliby Mińsk, Kijów i inne bardziej istotne miasta Białorusi. 

Te wszystkie działania są niezgodne z prawem międzynarodowym. Putin ma tego świadomość. Natomiast mam wrażenie, że nie wszystkie państwa z Zachodu tą świadomość mają. Patrząc na to, co robi Berlin, to mam wrażenie, że gra na dwóch fortepianach. Z jednej strony jest NATO, z drugiej strony puszcza oko w stronę Kremla. A to nie pozwala na transport uzbrojenia samolotom brytyjskim, to znowu nie pozwala na przyjazd sprzętu wojskowego z Estonii dla Ukrainy. Kilka dni temu Berlin zaproponował, że ewentualnie to zbuduje szpital polowy na Ukrainie. Zakładają, że może dojść do poważnej eskalacji.

Mamy również NATO, czyli pakt północnoatlantycki i deklarację prezydenta Bidena, które są zmienne, czasami co innego powie rano, co innego mówi wieczorem. Ta ostatnia deklaracja prezydenta Stanów Zjednoczonych jest być może uspakajająca, jeżeli już Rosja chce rozmawiać o Ukrainie, to nie może rozmawiać bez Ukrainy. Nie ma mowy o tym, aby NATO miało zamknąć swoje drzwi i nie prowadziło swojej polityki, którą określamy mianem polityki otwartych drzwi. Nie będzie nam Kreml narzucał, czy możemy przyjąć Gruzję do NATO, albo czy możemy przyjąć Ukrainę. Więc to stanowisko Białego Domu powoduje, że ta sztywność negocjacji, nawet twardych negocjacji Zachodu, jest potrzebna. 

Innymi słowy, jeśli będziemy na miękko prowadzić rozmowy z Putinem, on to wykorzysta i doprowadzi do tego, co chce. Natomiast stanowczość świata zachodniego, sankcje wobec Rosji, mogą troszeczkę prezydenta Federacji Rosyjskiej przyhamować.

Miałem kilka dni temu bardzo ciekawy wywiad z panem generałem Skrzypczakiem, który stwierdził, że te 100 tysięcy wojsk rosyjskich przy granicy Ukrainy z Rosją, nie są zagrożeniem dla wschodniej flanki NATO. Rosjanie mają świadomość tego, że armia ukraińska, to nie jest armia z lat 90-tych. Ona jest już dobrze uzbrojona, bardzo liczna, zmotywowana. Aby dokonać skutecznej akcji musieliby mieć ok. 500 tysięcy żołnierzy na granicy rosyjsko-ukraińskiej.

Dzisiejsza deklaracja resortu obrony narodowej Polski, że będziemy chcieli ewentualnie zaopatrzyć Ukraińców w broń, w sprzęt wojskowy, pokazuje, że zależy nam na tym, aby Ukraina czuła solidarność ze światem zachodnim. Patrząc poprzez pryzmat naszego bezpieczeństwa, Ukraina jest buforem między Rosją a Polską. 

Jeśli jednak Rosja wkroczyłaby na teren Ukrainy, to my stajemy się państwem frontowym. Będziemy bezpośrednio graniczyć z obszarem działań wojennych. Oby do tego nie doszło. 

Czyli a propos refrenu piosenki: „Wejdą – nie wejdą czerwone mrówki.”… Chciałbym, żeby nie weszły…

Przejdźmy teraz na polskie podwórko… Polski Ład. Te zawirowania na początku, to tylko wpadka?

Polski Ład, jeżeli patrzymy na część podatkową, to nie wolno zapominać o innych jego elementach, jak: emerytura bez podatku, mieszkanie bez wkładu własnego, budowa bez zbędnych dokumentacji domów do 70 m2, itd.

W elemencie podatkowym, to jest reforma, chyba jedna z największych od co najmniej 20-30 lat. Tutaj niestety było kilka potknięć. Chyba za bardzo chcieliśmy to szybko wprowadzić, tak żeby Polacy odczuli pozytywny aspekt Polskiego Ładu, i tutaj niestety nie uniknęliśmy błędów. Pan Premier to zauważył i przeprosił. Naprawiamy te potknięcia poprzez legislację. Ostatnia deklaracja pana premiera Morawieckiego, że rozszerzamy ten pakiet dla klasy średniej, również dla emerytów i rencistów, i tych, którzy są zleceniobiorcami, do 12.800 zł brutto miesięcznie. To poszerzenie jest potrzebne.

Myślę, że taka dogłębna ocena Polskiego Ładu, w tym w aspekcie fiskalnym, będzie możliwa za kilka miesięcy. Emeryci i renciści też to odczuwają. Moja żona otrzymała emeryturę wyższą o 154 zł netto, czyli dostała o 154 zł więcej w tej ostatniej emeryturze styczniowej. Podobnie będzie z innymi emerytami i rencistami, wierzę w to głęboko. Dzięki Polskiemu Ładowi w kieszeniach Polaków pozostanie 17 miliardów złotych. 

Mam też świadomość, że być może coś jeszcze wypadnie po drodze, ale determinacja jest duża. Nie będzie cofania się pod ostrzałem krytyki, tylko trzeba jeszcze bardziej słuchać Polaków i dokonywać pewnych korekt, jeżeli cokolwiek kiedyś wypadnie nie tak. Nie można wstydzić się słowa: przepraszam. Należy przyznać się do błędu, jeżeli taki błąd był.

Uruchomiliśmy też już drugą transzę – chodzi o inwestycje strategiczne. 20 mld, kolejna transza na inwestycje drogowe, związane z edukacją, itd. To już wybór jednostek samorządu terytorialnego. To są konkretne pieniądze, które mają zrównoważyć ewentualny ubytek środków wpływających z podatków. One zostają z kolei w kieszeni podatników, mieszkańców: Poznania, Żmigrodu, Kalisza, czy też innych miast. Te pieniądze puszczone w obrót, będą pracowały. Analitycy przewidują, że to będzie pozytywny wpływ na wzrost PKB.

Wspomniał pan o działaniach opozycji, która krytykuje Polski Ład. Pan Donald Tusk ruszył teraz w Polskę i kreuje się na wielkiego obrońcę uciśnionych… Miał jechać do gminy Sokoły na Podlasiu i musiał się wycofać. Bo przypomniano mu, że zlikwidował połączenia kolejowe, które rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2021 r. przywrócił. Chyba ktoś źle podpowiada panu Tuskowi?

Zgadzam się. Stratedzy powinni dostać po uszach. Spójrzmy poprzez pryzmat tych kilka wizyt w Wielkopolsce. Okazało się, że akurat te spółki, firmy, które odwiedził pan Donald Tusk, otrzymały obecnie najwięcej pomocy w ramach środków publicznych. Za rządów PO i PSL, to było śladowe wsparcie. Mniemam, że pan Donald Tusk przyjechał do tych firm podziwiać, jak ci pracodawcy wykorzystali tę pomoc w ramach tarczy antykryzysowej przygotowanej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Jeżeli chodzi o ostatnią wizytę w Sokołach na Podlasiu, faktycznie pan Donald Tusk zrejterował. Pan wójt chciał pokazać to, co zostało zniszczone za rządów PO i PSL. Po prostu zwijano Polskę i to jest fakt. Likwidowano kolejowe połączenia lokalne, odcinano mniejsze miejscowości od stolic powiatów, województw. Zwijano szkolnictwo wiejskie, małomiasteczkowe komisariaty policji. Za naszych rządów, nie jest to może idealne rozwiązanie, ale jednak przywracamy połączenia lokalne. Przywracamy posterunki policji w tych mniejszych miejscowościach, inwestujemy w edukację. 

Kilka dni temu, tu właśnie, w Poznaniu, podpisano kilkanaście porozumień pomiędzy wojewodą a władzami powiatu kaliskiego, Leszna, Gostynia, Krotoszyna i innych miejscowości, zakładające przywrócenie połączeń lokalnych. Na ten cel rocznie zarezerwowano 800 mln złotych.

Wspomniał pan o Kaliszu, miejscu pana zamieszkania. Budowa CPK będzie również skutkować szybkimi połączeniami kolejowymi, dzięki którym między innymi Kalisz czy Ostrów Wielkopolski zyskają bardzo szybkie połączenia ze stolicą, a przez lotnisko z całym światem. Mamy budowę kanału w Świnoujściu, mamy przekop Mierzei Wiślanej. Dlaczego polskiej opozycji to tak przeszkadza? Przecież rząd, nawet Prawa i Sprawiedliwości, kiedyś utraci władzę, i tych inwestycji nie zabierze, zostanie to dla potomnych…

Myślę, że doskonałą odpowiedzią byłaby wypowiedź pana Rafała Trzaskowskiego: po co nam nowe lotnisko gdzieś pod Warszawą, skoro mamy pod Berlinem? Idąc dalej. Po co nam przekop Mierzei Wiślanej, skoro możemy płynąć dalej przez cieśninę Pilawską, czyli być uzależnionym od Rosji. Państwo polskie ma potencjał. Jesteśmy dumnym narodem. Polacy są narodem kreatywnym. Stać nas na to, aby być znaczącą siłą w tej części Europy. Myślę, że od kilku lat stajemy się głównym graczem w tej części świata. W skali globalnej jesteśmy również jedną z gospodarek, które się dość szybko rozwijają. Ta inwestycja, o której pan wspomniał, czyli Centralny Port Komunikacyjny, to przecież dziewięć szprych, z których jedna będzie przechodzić właśnie tutaj: Sieradz, rozwidlenie na Wrocław, Poznań, Kalisz, Pleszew, Ostrów… I to jest rzeczywiste przybliżenie świata. Podróż do Warszawy z Kalisza ma trwać ok. godziny i 20 minut. To pokazuje, że wykorzystuje się potencjał, który mają Polacy. 

Pamiętam słynne expose Donalda Tuska z roku 2008. Mówił o Kolejach Dużych Prędkości. Przez 7 lat nie zrobiono nic. Pamiętam w Kaliszu konferencję prasową posłów Platformy Obywatelskiej, którzy mówili: „Tu będzie dworzec Kolei Dużych Prędkości już za 2-3 lata”. Mamiono tylko ludzi. A my, po cichu, krok po kroku, to realizujemy. Pan minister Horała z panem ministrem Wildem prowadzą ten projekt konsekwentnie. Wiem, że to też wzbudza pewne niepokoje społeczne, biorąc pod uwagę choćby przebiegu toru i wspomnianych szprych. Mówię tutaj np. o Kępnie, czy Baranowie. Trzeba coś wybrać. Interes państwa wymaga, żeby taka kolej była. Uszanować też trzeba spokój społeczny, więc bez wątpienia wielkie wyzwania stoją przed panami ministrami Horałą i Wildem, i pewnie trudne rozmowy z włodarzami miast, z komitetami protestacyjnymi.

Przejdźmy do spraw równie trudnych, czyli pandemii. Czy pan poseł jest zaszczepiony?

Tak, jestem zaszczepiony, teraz tą dawką dodatkową. W mojej rodzinie syn chorował na koronawirusa, córka również. Wiem, jak się przechodzi tę chorobę. Zwłaszcza najstarszy syn przeszedł chorobę ciężko. Szanuję zdanie tych, którzy uważają, że nie należy się szczepić, że to nie jest żadna pandemia.

Jest pan za obowiązkowym szczepieniem?

Nie jestem za obowiązkowym szczepieniem. Uważam, że to powinna być dobrowolność. Chociaż dla niektórych grup zawodowych być może tak. Jako działacz związkowy pamiętam – a nie chcę generalizować – że część pracodawców bardzo umiejętnie „falandyzuje” prawo, wykorzystując różne kruczki, furteczki, żeby jednak wykorzystywać pracownika. Ewentualne przenoszenie tych z nich, którzy np. nie będą mieli certyfikatów szczepień, na inne stanowisko – może być polem do nadużyć. Tutaj mam pewne wątpliwości jak zagłosuję, gdy takie rozwiązania znajdą się w sejmie.

Grozi nam lockdown?

Nie sądzę, żeby nam groził. Jeżeli tę piątą falę, z tym omikronem w roli głównej, przetrzymamy w miarę niepoturbowani, to gospodarka będzie funkcjonować. Mimo wszystko dalej się rozwija. Te ostatnie prognozy 16% wzrostu gospodarczego, liczonego rok do roku, to wynik na miarę dobrych gospodarek światowych. Nie sądzę, abyśmy musieli zamykać gospodarkę. Pytanie, co ze szkołami?

Wspomniał pan o tym, że był działaczem związkowym. Chciałbym zapytać o związki zawodowe i jaką pan widzi dla nich rolę w obecnych czasach – pandemii, czy zachodzących zmian w gospodarce, ale i polityce?

Należę do „Solidarności” i w dalszym ciągu płacę składki. Mój skarbnik bardzo się cieszy, bo ta składka jest pokaźna, od procenta zarobku brutto. Wiele zawdzięczam „Solidarności” i zawsze to podkreślam. Tak samo, jak i to, że wywodzę się z warstwy robotniczej „Solidarności”. Zacząłem jako robotnik w latach 80-tych, kiedy „Solidarność” powstawała w moim zakładzie pracy, w Kaliszu, i do dzisiaj w tej organizacji związkowej jestem jej członkiem, pełniąc różne funkcje związkowe. Byłem członkiem Prezydium Komisji Krajowej, przewodniczącym Zarządu Regionu przez prawie 26 lat. Statut zakazuje łączenie funkcji poselskich, politycznych ze związkowymi i dobrze.

W przypadku NSZZ „Solidarność” był też i epizod polityczny, w postaci Akcji Wyborczej Solidarność (AWS). I on miał też kilka pozytywnych aspektów, tylko że nie potrafiliśmy tego dobrze przeanalizować i wykorzystać. Za czasów AWS-u udało nam się chociażby wprowadzić do polskiego porządku prawnego obowiązek pobierania składki związkowej przez pracodawców. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli chodzić z czapką i zbierać te pieniądze po halach produkcyjnych. Byłoby to wielkim utrudnieniem.

Związki zawodowe i przestrzeń polityczna, to są części na siebie zachodzące, one się uzupełniają. Myślę, że taka rozsądna postawa związkowa, którą prezentuje obecnie pan przewodniczący Piotr Duda, jest dowodem na to, że można w tej przestrzeni politycznej prowadził działalność związkową, wpływając w jakiś sposób na kształt prawodawstwa. Pomijam kwestie inicjatyw obywatelskich. Każdy może zebrać komitet i stworzyć sobie dowolny projekt ustawy i próbować przeforsować go w Sejmie. 

Jeżeli chodzi o udział „Solidarności” w tych istotnych wydarzeniach, to przypomnijmy: reforma emerytur, wolne soboty. To są sukcesy „Solidarności”, jakby nie patrzeć. „Solidarność” powinna być dalej „Solidarnością”, umiejętnie balansować – skutecznie bronić praw pracowniczych, ale też mieć wpływ na procesy legislacyjne.

Kiedy byłem działaczem „Solidarności”, zwłaszcza w Prezydium Komisji Krajowej, byłem odpowiedzialny za organizację m.in. akcji protestacyjno-ogólnopolskich. Zawsze mówiłem, że według mnie lepiej mieć swoją reprezentację w Sejmie, choćby 15 posłów związanych z „Solidarnością”, która będzie miała zdolność legislacyjną – niż przeprowadzać duże manifestacje ogólnopolskie, które kosztowały miliony złotych. Jest to na pewno pokaz siły, wspólnoty, ale jest jeszcze ten obszar prawodawstwa. 

Myślę, że „Solidarność”, generalnie ruch związkowy, o ile jest to możliwe, również powinien mieć wpływ na kształt prawa stanowionego. Jest oczywiście Rada Dialogu Społecznego, która jest namiastką wymiany poglądów. Są wojewódzkie Rady Dialogu, komisje, które są obszarem rozmów między pracodawcami, samorządem województwa, pracownikami, itd. 

Zatem dzisiaj klasyczny w swojej formie działania związek zawodowy, to już jest za mało. Trzeba mieć swoje zaplecze eksperckie, mieć również dobre relacje w sejmie, lobbować, w pozytywnym sensie lobbingu, sprawy pracownicze w polskim parlamencie. Taka jest rola nowoczesnych związków zawodowych. Myślę, że „Solidarność” takim związkiem jest.

Dziękuję za rozmowę.

Kategoria:
Zrzut ekranu 2022-02-16 o 13.17.50