Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Wywiady

Jesteśmy partnerem dla wszystkich – wywiad z Leszkiem Walczakiem

Z Leszkiem Walczakiem, przewodniczącym Zarządu Regionu Bydgoskiego NSZZ „Solidarność” o „Solidarności” na kolei i poza koleją, o historii i bieżących sprawach, o roli prasy związkowej dzisiaj rozmawiają Aleksander Wiśniewski i Paweł Skutecki

Aleksander Wiśniewski: 12 grudnia w Bydgoszczy, przed kościołem Jezuitów, odsłonięto pomnik ku czci bohaterów „Solidarności” pracowniczej i rolniczej. Jakie były okoliczności powstania tego upamiętnienia? 

Leszek Walczak: Przede wszystkim jest to hołd wdzięczności dla bohaterów obu „Solidarności”. Jak wiemy, jest on zlokalizowany w szczególnym miejscu, bo przed kościołem ojców Jezuitów, gdzie w stanie wojennym odbywały się spotkania żon internowanych działaczy „Solidarności” i pierwsze msze za Ojczyznę 13 grudnia, które trwają od 1982 roku do dzisiaj bez przerwy. Inicjatywa była taka, że należało się naszym koleżankom i kolegom, którzy walczyli w tych trudnych czasach o suwerenną i wolną Polskę postawić pomnik w hołdzie dla ich wielkiej charyzmy, wielkiego wyczynu. Współpracujący ze mną Michał Grabianka, działacz „Solidarności” Rolników Indywidualnych również w jednej z rozmów wspomniał, że byłoby dobrze postawić jeden pomnik wspólnie dla „Solidarności” pracowniczej i rolniczej. Tym bardziej, że ta działalność w naszym regionie była niezwykle aktywna. Wiemy przecież też o ofiarach śmiertelnych wśród działaczy rolniczej „Solidarności”, mam tu na myśli świętej pamięci Romana Bartoszcze zamordowanego przez Służbę Bezpieczeństwa. 

Paweł Skutecki:Solidarność” jest dzisiaj obecna w dużych zakładach pracy, ale dużych firm jest przecież coraz mniej. Na ile młodzi ludzie mogą liczyć na ochronę i pomoc związku w sporach z pracodawcami? 

L.W.: To mit, że „Solidarność” jest tylko w dużych zakładach. Zdecydowana większość z 285 organizacji zarejestrowanych na obszarze dawnego województwa bydgoskiego jest w małych i średnich firmach. Cieszę się, że jeśli w zakładzie pracy powstaje związek zawodowy, to jest nim „Solidarność”. Mamy już w kilkunastu zakładach pracy związki założone przez młodych ludzi, średnia wieku to jest 30 lat, gdzie jedynym związkiem zawodowym jest „Solidarność” i należy do związku nawet 60 procent załogi. Ludzie wybierają dzisiaj związek zawodowy, który jest skuteczny i im pomoże, ale nie tylko dobrą radą czy „uściskiem dłoni”, a pomocą w negocjacjach, w obronie praw pracowniczych i w sądzie. Mamy dwie kancelarie prawne, które obsługują naszych związkowców i powiem szczerze: wygrywamy 95 procent spraw.

P.S.: Były takie czasy, kiedy „Solidarność” brała na siebie odpowiedzialność współrządzenia. Później związek wziął rozwód z czynną polityką, to był efekt decyzji czy wymóg czasów?

L.W.: Raczej świadoma decyzja… Po Akcji Wyborczej Solidarność, gdzie angażowaliśmy się w przemiany, nauczeni, że nie możemy bez przerwy naprawiać Rzeczypospolitej dzieląc się działalnością związkową i władzą, postanowiliśmy być wyłącznie silnym związkiem zawodowym. Na początku lat 90. powstała olbrzymia liczba partii politycznych, kłócących się wzajemnie, bez struktur, programów. „Solidarność” musiała wówczas wziąć tę odpowiedzialność na siebie, za co zapłaciła ogromną cenę… Byliśmy pierwszym regionem w Polsce, który wystąpił z AWS, bo już się nam nie układało. 

Dzisiaj jesteśmy partnerem dla wszystkich. Zbudowaliśmy Trójstronną Komisję do spraw Społeczno-Gospodarczych, gdzie mamy partnerów ze strony rządowej, pracodawców i związkowców. Dzisiaj to funkcjonuje, w odróżnieniu od doświadczeń z czasów rządu Platformy Obywatelskiej i PSL, kiedy staraliśmy się być partnerem, a byliśmy odbiorcą listów i informacji, które premier Tusk albo premier Pawlak nam przekazywali. Stworzyliśmy więc nową formułę, Radę Dialogu, we współpracy z prezydentem Andrzejem Dudą i tam włączamy się jako jedni z najważniejszych partnerów w rozwój gospodarczy kraju. 

P.S.: Jako dziennikarze „Wolnej Drogi” musimy zapytać o pana ocenę działalności związków zawodowych na kolei.

L.W.: Dzisiaj jest inna struktura, niż wtedy, kiedy była jedna firma: PKP. Potem rozbiło się to na kilkadziesiąt, czy nawet więcej spółek. Działalność związkowa w takich obszarach jest niezwykle trudna. Mamy tutaj osiem organizacji związkowych. Ostatnio na naszym terenie odbywały się trudne negocjacje dotyczące przewozów regionalnych, gdzie udało się nam wywalczyć prawo udziału w rozmowach dla związkowców z Arrivy. Kiedyś był jeden pracodawca, dzisiaj mamy spółki skarbu państwa, spółki z ograniczoną odpowiedzialnością i spółki z kapitałem obcym: francuskim, niemieckim. 

A.W.: Jak pan widzi dzisiaj rolę prasy związkowej? 

L.W.: Kwestia niezależnej prasy jest dla mnie bardzo ważna. Takie pisma, jak „Wolna Droga” i „Tygodnik Solidarność”, są niezwykle ważne i potrzebne. Porównuję je do niezależnych pism z czasów Stanu Wojennego i PRL-u, bo tam pisano prawdę. Dzisiaj w mediach społecznościowych trudno zwykłemu czytelnikowi ocenić, czy coś jest prawdziwą informacją, czy nie? Czasami do tych mediów zaglądam i bywa, że się łapię za głowę. Czytam o jakimś spotkaniu czy negocjacjach, w których brałem udział i mam wrażenie, że wcale mnie tam nie było. Ludzie piszą zupełnie o czymś innym, o innych ustaleniach, o własnych wizjach i interpretacjach. Robi się z tego jeden wielki misz-masz. Zamiast informacji mamy albo propagandę, albo hejt. 

Takie pisma, jak „Wolna Droga” pokazują prawdę, rzeczywistość, a nie mity. Chciałbym wam serdecznie za to podziękować. To jest przyszłość, bo na dłuższą metę nie da się pisać tylko nieprawdy, nie da się pisać informacji, które tylko destabilizują sytuację i wprowadzają czytelników w błąd.

Dziękujemy za rozmowę.

Kategoria:
Walczak01