Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Mieczysław Karłowicz – kompozytor i taternik

„Mam stale to błogie uczucie, że potężny mur Tatr oddziela i chroni mnie od wyziewów bagniska warszawskiego. Nikt mi w pracy nie przeszkadza, mogę chodzić po górach tatrzańskich, które ukochałem, jakbym wśród nich się narodził.”– to słowa, które zapisał w swym pamiętniku Mieczysław Karłowicz, znany kompozytor i wielka postać okresu Młodej Polski, autor pieśni, utworów orkiestrowych i poematów symfonicznych, z których najbardziej znane to „Odwieczne pieśni” oraz „Stanisław i Anna Oświecimowie”.

Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na ten ostatni, zainspirowany legendą o tragicznej miłości tytułowych bohaterów, będących przyrodnim rodzeństwem. Niektórzy z badaczy doszukują się tu odniesień do gorącej młodzieńczej miłości kompozytora do Ludki Śniadeckiej – jego kuzynki.

Mieczysław Karłowicz urodził się 11 grudnia 1876 r. w Wiszniewie na Litwie. W 1882 roku rodzina Karłowiczów sprzedała swój majątek i przeniosła się do Heidelbergu, trzy lata później do Pragi, w 1886 roku – do Drezna, a rok później do Warszawy, gdzie osiedliła się na stałe. Tam młody Mieczysław pobierał lekcje gry na skrzypcach, uczył się teorii muzyki oraz studiował nauki przyrodnicze na Uniwersytecie Warszawskim.

W 1895 roku wyjechał do Berlina. Tam kształcił swój muzyczny talent prywatnie, jednocześnie uczęszczając na wykłady z historii muzyki, historii filozofii, psychologii i fizyki na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie.

Wakacje często spędzał pod Tatrami.Mając trzynaście lat, jeszcze za życia doktora Tytusa Chałubińskiego, po raz pierwszy przyjechał do Zakopanego i od tej chwili starał się spędzać tam każdą wolną chwilę. Wreszcie, po wielu przeprowadzkach i po ukończeniu studiów w Berlinie w 1906 r. osiedlił się wraz z rodzicami na stałe w Zakopanem.

Tatry zafascynowały go tak samo jak muzyka. Nie potrafił żyć bez gór. Zwykle zwiedzał je samotnie, jednak często na trudnych drogach towarzyszyli mu wypróbowani przyjaciele.Podczas wycieczek unikał niepotrzebnego ryzyka, chodził przezornie i odpowiedzialnie, nie chcąc narażać swej matki na niepotrzebny stres.

W latach 1902-1909 odbył wiele pionierskich wycieczek, początkowo jeszcze z przewodnikiem, jednak coraz częściej – zgodnie z nowym zwyczajem – samodzielnie, wręcz samotnie, także w zimie. Wszedł na wiele szczytów, niejednokrotnie wyznaczając nowe drogi. W tamtym pionierskim okresie poznał Tatry jak mało kto.Sporo też fotografował. Jego dwa aparaty fotograficzne obecnie znajdują się w zbiorach zakopiańskiego Muzeum Tatrzańskiego.

Na początku XX wieku, gdy taternictwo i odkrywanie nowych szlaków stawało się coraz bardziej modne nie istniała jeszcze organizacja, która w razie konieczności mogłaby nieść pomoc ofiarom coraz częstszych wypadków. Co warto podkreślić – to właśnie Mieczysław Karłowicz wraz z gen. Mariuszem Zaruskim postanowili powołać do życia górskie pogotowie ratunkowe. Postulat ten napotkał niespodzianie na wiele trudności piętrzonych przez władze austro-węgierskie.

Karłowicz przyczynił się także do stworzenia struktur organizacyjnych zakopiańskiego narciarstwa. Znalazł się w grupie dwudziestu jeden narciarzy, którzy w lutym 1907 r. założyli Zakopiański Oddział Narciarzy Towarzystwa Tatrzańskiego – pierwszy profesjonalny klub narciarski pod Tatrami. Jego przewodniczącym został Stanisław Barabasz, sekretarzem Mariusz Zaruski, zaś Karłowicz wszedł w skład komisji kontrolnej, a z czasem został wiceprezesem.

Swój stosunek do turystyki górskiej opisał w artykule „W jesiennym słońcu”(„Taternik”nr 3, Lwów 1908): „Idealnym typem turysty byłby dla mnie ten, co by wyruszając w góry z jasno określonym pragnieniem szukania wrażeń w pierwszym rzędzie estetycznych, posiadał jednocześnie tyle silnej woli, odwagi i wyrobienia, ażeby wszelkie trudności stały się dlań tylko urozmaiceniem wyprawy. Ideałów chodzi jednak po świecie niewiele. Wiem tedy doskonale, że spotka się w Tatrach jeszcze nieraz wygodnie estetyzujący filister z zakutym sportsmenem, co jak ślepy przebiegnie cały łańcuch Tatr, (…) i na jednego, i na drugiego spoglądać będą olbrzymy tatrzańskie ze spokojem i z pobłażaniem istot wiekuiście trwałych”.

8 lutego 1909 roku Karłowicz wyszedł w góry wczesnym rankiem, zabierając ze sobą jedzenie, narty i nowy aparat fotograficzny, który chciał wypróbować. Wcześniej planował przejść przez masyw Czerwonych Wierchów, jednak za radą Zaruskiego skierował się w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Po odpoczynku w schronisku i wpisie do księgi wyruszył w stronę stawu.

Gdy jego powrót przedłużał się,zaniepokojona matka powiadomiła Mariusza Zaruskiego, ten zaś idąc ze Stanisławem Gąsienicą-Byrcynem śladami Karłowicza po kilku godzinach dotarł w pobliże Czarnego Stawu. Tu obaj zobaczyli ślady nart Karłowicza urywające się w potężnym lawinisku, które zeszło spod grani małego Kościelca.

Sprowadzono pomoc. Po wielogodzinnych poszukiwaniach Jan Pęksa odnalazł ciało artysty. Po jakimś czasie upamiętniono to miejsce granitowym głazem, na którym wyryto napis: „Non omnismoriar”oraz krzyżyk niespodziany – jego ulubiony symbol, mający przynosić szczęście.

Karłowicz zginął mając niespełna trzydzieści trzy lata. Jego śmierć przyspieszyła zatwierdzenie przez władze austriackie statutu Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, zaś postulat:„Szanujcie ciszę i majestat górski” –choć sformułowany ponad sto lat temu – do dziś wydaje się szczególnie aktualny.

Krzysztof Wieczorek

histor07