Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Moja kolej

Poza koleją: Czy usiądziemy do okrągłego stołu?

6 lutego 1989 roku do Okrągłego Stołu zasiedli z jednej strony przedstawiciele rządu gasnącego PRL, z drugiej strony demokratycznej opozycji. Była jeszcze strona kościelna, jednocząca reprezentantów Kościoła Katolickiego i Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.

Obrady trwały dwa miesiące, dyskutowało łącznie ponad siedemset osób. W efekcie, w czerwcu tego samego roku zorganizowano częściowo wolne wybory do Sejmu, które rozpoczęły proces przemian demokratycznych w naszym kraju.

Trzydzieści pięć lat temu linię podziału dało się dość jasno określić – biegła na styku władza społeczeństwo, czy też jak kto woli – my i oni. Dziś pojęcie władza nie jest już tak jednoznaczne, istnieją partie polityczne prezentujące odmienne wizje Polski, społeczeństwo jest znacznie bardziej podzielone, zaś linie podziału mniej oczywiste.

Przyczyn jest wiele, należałoby ich szukać także w zmianach jakie nastąpiły. Odzyskaliśmy wolność słowa, możemy bez obaw wyrażać własne poglądy. Na to nałożył się postępujący kryzys autorytetów, a to spowodowało eskalację roszczeniowych postaw. Wolność przerodziła się w samowolę, która nie służy budowaniu, a raczej destrukcji.

Dzieli nas coraz więcej – posiadane dobra materialne, udział w systemie sprawującym władzę, światopogląd, pochodzenie i przynależność do określonej warstwy społecznej, grupy etnicznej, wyniesione z domu poglądy, by nie wspomnieć nawet o tym, że różni nas wizja rodziny jako podstawowej komórki społecznej. Spece od marketingu politycznego, wykorzystując często pomówienia i zwyczajne kłamstwa sprawili, iż większość społeczeństwa przestała odróżniać propagandę od informacji.

Czy dziś, w takich warunkach okrągły stół byłby możliwy? I przede wszystkim, kto miałby przy nim zasiąść, wszak spierają się dziś nie tylko partie polityczne, ale także całe rodziny. Nierzadko trudno jest nam usiąść nawet przy świątecznym stole, by nie skończyło się to awanturą. Wyniki badań i sondaże jasno wskazują, że dziś podziały wśród nas są większe niż kiedykolwiek wcześniej.

Może warto przypomnieć sobie prostą prawdę. Statki nie toną od wody, która je otacza, ale od tej, która je wypełnia. Autor tego aforyzmu pozostaje nieznany, jednak warto zastanowić się nad jego trafnością, wszak to właśnie my decydujemy co dostaje się do naszego wnętrza. Może warto sprawić, by na zewnątrz pozostało to wszystko, co budzi niepotrzebne emocje i buduje stan ciągłego napięcia, także podczas rozmów o zwyczajnych sprawach.

Może warto i trzeba postawić jasne, nieprzekraczalne granice, gdyż właśnie to, co drzemie w nas ma ogromny wpływ na nasze działania i losy. Podobnie jak statki, które są bezpieczne na powierzchni wody, ale zaczynają tonąć, gdy w ich wnętrzu gromadzi się nadmiar wody. Warto zastanowić się, czy to co nas „wypełnia” to pozytywne myśli, miłość, chęć niesienia pomocy drugim, twórcze pasje czy raczej nadmiar złych emocji, które podsycane przez media sprawiają, że łatwo dajemy się prowokować nie dostrzegając, że to właśnie one zamiast budować rujnują nasze życie.

Żeby szukać tego, co nas łączy, trzeba otworzyć się na słuchanie. Mam jednak wrażenie, że ta umiejętność całkowicie zanika. Nie słuchamy, tylko atakujemy. Jakże często zdarza nam się nie rozróżniać propagandy od informacji. To wszystko sprawia, że nasze postawy się radykalizują.

Zapominamy, że w walce politycznej stosuje się kłamstwa i pomówienia. Stąd już bardzo blisko do nieracjonalnych decyzji i opinii, których źródeł należałoby szukać raczej w psychologii tłumu, niż we własnym wnętrzu. Psychologia tłumu to właśnie zarażanie się emocjami przy zatraceniu indywidualności.

I tu warto się zastanowić – czy w istocie sami kształtujemy własne poglądy, czy znacznie łatwiej jest nam bezrefleksyjnie przyjąć narrację określonej strony, np. partii z którą sympatyzujemy czy też określonego nadawcy. Dzieli nas choćby to, jak postrzegamy minione lata funkcjonowania PRL. Blisko 55 procent uważa, że była to okupacja, a zdaniem pozostałych był to czas odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych. Taki podział nie dziwi – po części wynika on z dziedzictwa środowisk, w jakich przeszło nam wzrastać.

Tu zaś kluczowym jest pytanie – czy stać nas jeszcze na własne poglądy, takie które wynikają z własnej, ale racjonalnej oceny faktów? To nie jest łatwe, wymaga intelektualnego wysiłku, ale daje dużo więcej satysfakcji.

Na szczęście wciąż jest wiele elementów, które nas łączą. Potrafimy zjednoczyć się ponad podziałami, nie tylko wówczas, gdy dotykają nas tragedie narodowe, ale także wówczas gdy naprawdę chodzi o wspólne dobro. I to jest nadzieją dla naszego społeczeństwa. Żeby jednak szukać tego, co nas łączy, trzeba otworzyć się na słuchanie, choć obawiam się, że ta umiejętność również w dużym stopniu zanika. Nie chcemy słuchać, chcemy mówić i być słuchanymi.

A co nas łączy? Socjologowie wskazują, że przywiązanie do szeroko rozumianych wartości rodzinnych i tzw. szczęścia rodzinnego, które zdaje się nadal być istotnym elementem naszego życia. Stać nas na bezinteresowną życzliwość, potrafimy sobie pomagać, choćby po sąsiedzku. Możemy na siebie liczyć w sytuacjach kryzysowych. Może to wystarczy by zmienić swoje nastawienie do innych.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

 

(Fot. Okrągły Stół eksponowany w Pałacu Prezydenckim w Warszawie; źródło: Wikipedia)

Kategoria:
stó³04 Okr¹g³y Stó³ eksponowany w Pa³acu Prezydenckim w Warszawie