Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: „ID.Entity” – Riverside (2023)

 

Pod koniec stycznia, trzy lata po premierze „Wasteland”, do sklepów trafiła ósma studyjna płyta grupy Riverside, zatytułowana „ID.Entity”. Album ze wszech miar wyczekiwany, bowiem został przygotowany i nagrany w odświeżonym składzie, gdzie na prawach równoprawnego członka grupy wystąpił gitarzysta Maciej Meller, który jedynie gościnnie pojawił na poprzedniej płycie. Teraz już oficjalnie zajął miejsce przedwcześnie zmarłego Piotra Grudzińskiego. 

Nowy album Riverside, jak sugeruje sam tytuł za myśl przewodnią obrał pojęcie tożsamości, które współcześnie nabiera szczególnego znaczenia. Lider zespołu Mariusz Duda, odpowiedzialny za pomysł i muzykę niemal wszystkich kompozycji (trzy firmuje łącznie z Michałem Łapajem, grającym na klawiszach) postanowił po raz kolejny sprowokować nas do zajrzenia w głąb siebie i refleksji na temat własnej tożsamości i postaw wobec współczesnych wyzwań. Jacy naprawdę jesteśmy i na ile są one szczere. Czy jesteśmy sobą, czy jedynie odgrywamy sztucznie wykreowane role, takie jakie narzuca nam współczesny świat? Czy to sprzyja nawiązywaniu prawdziwych i szczerych wzajemnych relacji? 

Nie od dziś wiadomo, że współczesny świat pogrążony jest w kryzysie wartości. W mediach ścierają się nie tylko światopoglądy, ale i prawda jest coraz częściej relatywizowana. Nic dziwnego, że wszyscy czujemy się w powszechnym wyścigu donikąd coraz bardziej zagubieni i zdezorientowani. Czy lekarstwem jest wyprawa w głąb własnej psychiki, czy jak kto woli własnej duszy? I czy istnieje droga mogąca wyprowadzić nas z zaklętego kręgu, po którym błądzimy z powodu utraty tożsamości? Czy da się funkcjonować we współczesności z dala od wyzwań i pytań jakie niesie świat? A może potrzebne jest czyjeś bezinteresowne wsparcie, tylko czy jest ono jeszcze możliwe?

Muzycznie zespół zaprezentował odświeżone oblicze, częściowo odwołując się do swych korzeni, jednak zdecydowanie obierając kurs w stronę zupełnie nowych dla siebie obszarów. Tę zmianę potwierdza również nowa szata graficzna, zaprojektowana tym razem przez polskiego grafika Jarosława Kubickiego. Podobnie jak okładka nie stroniąca od barwnych akcentów i uciekająca od dominującej ostatnio szarości zapowiada inne oblicze zespołu także i muzyka bywa zaskakująca, często na pozór odległa od wcześniejszych dokonań. 

Czy jest to jedynie eksperyment, czy zapowiedź ewolucji? Czas pokaże. Dla mnie owa wycieczka wydaje się nad wyraz obiecująca. Nowe wydawnictwo Riverside dostępne jest w kilku różnych formatach. Zachęcam do sięgnięcia po dwupłytową edycję audiobook. Na pierwszy, podstawowy dysk trafiło siedem utworów – łącznie pięćdziesiąt trzy minuty muzyki. Drugi, dodatkowy zawiera prócz materiału z dwóch opublikowanych wcześniej singli dwie premierowe kompozycje, przynoszące niemal dwadzieścia minut dodatkowej doskonałej muzyki instrumentalnej. To ciekawy zabieg, pozwalający na swobodną refleksję już bez filozoficzno-społecznych treści.

Zasadniczą część płyty otwiera kompozycja „Friend or Foe?” To utwór, który niesie w sobie już od pierwszych dźwięków element zaskoczenia. Przeplatają się w nim zaskakujące zmiany brzmienia i konwencji stylistycznych. Melodyjne klimaty rodem z minionej epoki zderzają się z ciężko brzmiącą gitarą, a nastrój swobodnej zabawy po chwili pierzcha wobec pojawiających się mrocznych i nie pozbawionych zadziorności brzmień. Jest łagodnie, a chwilę później agresywnie. Na całością dominuje jednak melodyjny i ujmujący głos wokalisty, który jednak zadaje zmuszające do głębszej refleksji pytania. To tylko jeden z przykładów intelektualnej zabawy ze słuchaczem. Może właśnie tu kryje się odpowiedź na pytanie kim jesteśmy, a kogo jedynie próbujemy udawać? 

Mimo tych zmian Riverside pozostaje sobą. Jak zawsze potrafi łączyć z sobą elementy pozornie do siebie nieprzystające. Agresja miesza się tu z łagodnością, a ciężar z subtelnością. Klawisze znajdują wspólny język z gitarowymi riffami, a wszystko spaja doskonale brzmiący głos Mariusza Dudy.

Warto zwrócić uwagę na kompozycję „The Place Where I Belong”, ciekawie rozbudowaną i najdłuższą na płycie, w formie przekraczającej trzynaście minut mini suity. Mamy tu spokojny wstęp, a później szybsze tempo. Zapada w pamięć piękna i melodyjna część akustyczna, zakończona ciekawym fragmentem instrumentalnym. Tu nie ma wątpliwości, że gitara Macieja Mellera organicznie tworzy nowe oblicze Riverside. 

Uwagę przykuwa także ostatni na płycie, bardzo energetyczny utwór „Self-Aware” z wkomponowanym drobnym akcentem reggae, mający spory potencjał koncertowy, który w oryginalny sposób zamyka album. „ID.Entity” to album równy, spójny i świetnie wyprodukowany. Warto było czekać. Zespół otwiera przed swymi fanami zupełnie nowy rozdział. Ciekawe w jaką stronę podąży na następnej płycie?

Krzysztof Wieczorek

Krzysztof.Wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
muza03