Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: „Before The Down” – Kate Bush (2016)

U schyłku lat siedemdziesiątych pierwszy raz usłyszałem o Kate Bush, młodej, obiecującej wokalistce, obdarzonej niespotykanym głosem. Wtedy też nagrałem jej pierwszą płytę „The Kick Inside” (1978), zaprezentowaną w radiowej Trójce. Płyta była niezwykła. Elektryzowała nie tylko muzyka, przyciągał także zdumiewający głos.

Kate Bush od dziecka interesowała się muzyką, stąd też rodzice posłali ją na lekcje skrzypiec i fortepianu. Pierwsze piosenki napisała mając zaledwie trzynaście lat. Wówczas była zaledwie filigranową, nikomu nie znaną nastolatką, która od czasu do czasu komponowała do szuflady. Nazbierało się tych kompozycji dość sporo, jednak przygotowana taśma demo nie zainteresowała żadnej wytwórni płytowej. 

Wszystko zmieniło się w chwili, gdy nagrania te za pośrednictwem Ricky’ego Hoppera trafiły do gitarzysty Pink Floyd Davida Gilmoura. Ten, zauroczony jej możliwościami zorganizował i sfinansował profesjonalne demo do trzech utworów. Produkcją zajął się Andrew Powell, dobry znajomy Davida. On też później został producentem dwóch pierwszych płyt Kate. Dopiero tak przygotowane demo z rekomendacją Gilmoura zainteresowało EMI. 

Na szczęście wytwórnia poczekała jeszcze trzy lata, uznając, że Kate Bush jest zbyt młoda na debiut. Ten czas artystka wykorzystała dopracowując materiał na pierwszą płytę oraz pobierając lekcje tańca u słynnego mima Lindsaya Kempa. Niemal wszystkie utwory stworzyła do własnych tekstów. Inspirowała się literaturą i filmem. W szkole baletowej poznała zasady ruchu scenicznego i podstawy gry aktorskiej, co zaowocowało podczas realizacji teledysków oraz późniejszej trasy koncertowej. Pierwsza płyta, wydana w 1978 roku, w okresie rewolty punk okazała się strzałem w dziesiątkę. Zaledwie dziewięć miesięcy później wydano kolejny album „Lionheart”, a wiosną 1979 roku młoda artystka udała się w pierwszą trasę koncertową.

Występy na żywo okazały się nie lada wyzwaniem. Podczas jednego spektaklu, pełnego tańca, wyszukanej scenografii i gry świateł artystka siedemnastokrotnie zmieniała kostium. Łącznie wystąpiła blisko trzydzieści razy, spektakl obejrzało ponad sto tysięcy widzów, zaś prasa i krytycy nie szczędzili pochwał. 

Trasa, mimo artystycznego sukcesu, okazała się finansową katastrofą, nic więc dziwnego, że Kate Bush od tego czasu unikała występów na żywo. Przyczyniła się do tego również tragiczna śmierć reżysera światła, który zginął w wypadku podczas jednego z koncertów.

Kolejne płyty Kate Bush pojawiały się w coraz większych odstępach czasowych. Wokalistka całkowicie przejęła rolę producenta i zapewniła sobie pełną niezależność artystyczną. Zazdrośnie chroniła też swą prywatność, stając się jedną z najbardziej tajemniczych artystek w Anglii, co doprowadziło do powstania wielu legend i plotek związanych z jej osobą.

W ciągu blisko czterdziestu lat swej działalności artystycznej wydała jedenaście płyt. Jej płyty pojawiały się nieregularnie, co kilka lat. Tym większą sensację wzbudziła podana w marcu 2014 roku informacja, że artystka po trzydziestopięcioletniej przerwie zamierza po raz drugi w swej karierze zorganizować serię koncertów. Wszystkie bilety na piętnaście spektakli w londyńskim Hammersmith Apollo Theatre zostały sprzedane w ciągu piętnastu minut, stąd zorganizowano jeszcze siedem dodatkowych koncertów, a jej powrót na scenę uznano za największe wydarzenie muzyczne ostatnich lat. 

Miejsce nie było przypadkowe – to właśnie tam zakończyła się pierwsza i jak dotąd jedyna trasa koncertowa artystki. Tym, którzy nie zdołali zdobyć biletów, pozostał czarny rynek, gdzie ceny za pojedynczą wejściówkę sięgały 1,5 tys. funtów. Przybyli fani Kate Bush z całego świata, od Nowego Jorku i Montrealu, po Sydney i Japonię. Wyszła na scenę boso, w czarnym kostiumie. Powitała skromnie publiczność, wyraźnie zaskoczona ciepłym przyjęciem. Spektakl trwał ponad trzy godziny. Podobnie jak przed laty, było to niezwykłe widowisko multimedialne, z niesamowitą scenografią i grą świateł. Na scenie pojawiali się tancerze, aktorzy, lalkarze, iluzjoniści. 

Niewielkie pojęcie o jego skali dają fotografie, zamieszczone w książeczce do wydanych 29 września 2016 trzech płyt CD, dokumentujących ów koncert. Pojawiła się też wersja winylowa, składająca się z czterech czarnych krążków oraz sporej wkładki, również ze zdjęciami z koncertu. W obu przypadkach to ponad sto pięćdziesiąt pięć minut doskonałej muzyki. Co ciekawe, podczas koncertu artystka niemal całkowicie pominęła swe cztery pierwsze albumy z lat 1978-1982. Skupiła się na nieco późniejszej twórczości. Dzięki temu program był bardziej spójny, zyskała na tym również dramaturgia spektaklu, sprawiając wrażenie pewnej logicznej całości. Szkoda, że w wywiadzie dla magazynu MOJO ucięła spekulacje fanów, oczekujących na pełen zapis koncertów w postaci płyty DVD. Stwierdziła, że ścieżka audio lepiej oddaje atmosferę spektaklu, pozostawiając miejsce na grę wyobraźni. Pozostaje mieć nadzieję, że może zmieni zdanie, wszak do dziś pozostaje jedną z najbardziej oryginalnych artystek wszech czasów.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
muza15