Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

„Dotyk” – Renata Lewandowska (2020) – Kolej na muzykę

Ta płyta przemknęła niczym meteor. Trafiłem na nią przypadkiem, gdy po zaledwie kilku miesiącach od premiery stała się białym krukiem. Dziś jej ceny na portalach aukcyjnych osiągają prawdziwe wyżyny. A co najciekawsze – mówimy o albumie, który w sklepach pojawił się w październiku 2020 roku, choć tak naprawdę powinien dobre czterdzieści lat wcześniej. 

Jak stałem się fanem tej płyty? Przez przypadek. Niedawno trafiłem w Internecie na piosenkę „Radość o poranku” Grupy I. Znam ją doskonale, słuchałem tego utworu lata temu wielokrotnie, jednak tym razem mą uwagę przykuł głos (i uroda) wokalistki, która pojawiła się dopiero w połowie… To był silny, świadomy swej mocy głos, o brzmieniu soulowym. 

Do kogo należał? Do Renaty Lewandowskiej. Postać okazała się tajemnicza, zacząłem więc szukać płyt. Okazało się, że jest tylko jedna, wydana zaledwie przed rokiem, tylko w wersji winylowej i w dodatku od dawna niedostępna, zaś sama artystka we wspomnianej piosence pokazała zaledwie odrobinę swych możliwości. Znacznie więcej można usłyszeć w nagraniach, które niedawno pojawiły się w sieci. Jej głos na tle tamtej epoki wypada naprawdę wyjątkowo. Dlaczego więc nie zrobiła kariery, a jej nazwisko pamiętają tylko nieliczni? 

Dalszy ciąg tej opowieści zaczyna nieco przypominać historię Sixto Rodrigueza. Piosenka „Radość o poranku”, a przede wszystkim fragment zaśpiewany przez Renatę Lewandowską poruszyła nie tylko mnie. Nagranie z opolskiego festiwalu zrealizowane w 1974 roku obejrzał w 2015 roku Krystian Zieliński, wówczas zaledwie czternastoletni chłopak. Również on uległ magii jej głosu. Był na tyle zdeterminowany, że rozpoczął poszukiwania, tym trudniejsze, że wówczas można było dotrzeć zaledwie do jednego singla z 1978 roku, wydanego w bardzo niskim nakładzie przez Tonpress. Trafiły nań piosenki „Dotykiem chcę dziś poznać wszystko” oraz „Odkąd ciebie z głowy mam”. Miały zapowiadać dużą pytę wokalistki, jednak do jej wydania nigdy nie doszło.

Renata Lewandowska rozpoczęła karierę jako studentka architektury Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jej pasją był śpiew, więc początkowo próbowała swych sił na scenach klubów „Hybrydy” oraz „Medyk”. Tam dostrzegł ją kompozytor i aranżer Juliusz Loranc. Dzięki niemu trafiła do grupy Quorum, a w 1970 roku na festiwal opolski, gdzie z zespołem zaśpiewała piosenkę „Ach co to był za ślub”. 

Później współpracowała z Alibabkami, Czesławem Niemenem i Stanem Borysem. Miała sporo szczęścia. Pracowała ze znakomitymi ludźmi. Teksty dla niej pisał Ryszard Marek Groński, Agnieszka Osiecka i Jonasz Kofta, komponował Waldemar Parzyński, aranżował Juliusz Loranc. Można więc powiedzieć – droga do sukcesu stała otworem. 

A jednak niekoniecznie. Ówczesne oczekiwania muzyczne szerokiej publiczności i dość skostniałe uszy decydentów nie dostrzegły potencjału, jaki niósł bogaty, kilkuoktawowy głos młodej wokalistki, czerpiący z dokonań Arethy Franklin, Julie Driscoll czy Janis Joplin. Sugerowano, by śpiewała łatwiejszy repertuar. Ona jednak nie chciała rezygnować ze swych inspiracji. Sama nie komponowała, wybierała jednak kompozycie bliskie sercu, soulowe, z elementami funku, jazzu, rocka i bluesa. 

Być może właśnie ta oryginalność przeszkodziła jej w zrobieniu kariery estradowej. Wówczas w PRL na fali był wątpliwej jakości pop. Soul w tych kategoriach się nie mieścił. Mimo to Renata Lewandowska nie chciała śpiewać przebojów. W 1974 roku nagrała protest song Jonasza Kofty „Olbrzymi twój cień”, już wówczas poruszający temat ekologii i ochrony naszej planety. Z czasem ambitnych piosenek przybywało, a w 1979 roku pojawiła się mglista szansa nagrania dużej płyty dla wytwórni Wifon. 

W 1980 roku artystka wyjechała do RFN. Stamtąd napisała do Juliusza Loranca pytając o rezerwację studia i terminy nagrań, jednak odpowiedzi nie otrzymała. W tej sytuacji postanowiła przestać walczyć i porzuciła śpiewanie. Wyjechała do USA i zajęła się wyuczonym zawodem – architekturą wnętrz. Gdy Krystian Zieliński po poszukiwaniach w opolskiej Estradzie, warszawskiej ASP, wydrukowaniu setek ogłoszeń i przestudiowaniu wielu książek telefonicznych wreszcie trafił na jej ślad (w 2017 roku jedno z ogłoszeń przeczytała synowa artystki), to okazało się, że rodzina Renaty Lewandowskiej (dziś Renaty Roberts) nawet nie wie o jej artystycznym epizodzie i piosenkarskich dokonaniach. 

Artystka, bywająca także w Gdańsku, dała się przekonać i tak przy współpracy trzech wydawnictw: Polskiego Radia, Astigmatic Records oraz The Very Polish Cut-Outs powstała płyta „Dotyk”. Muzyka, która trafiła na ów album także dziś brzmi świeżo i oryginalnie, zaś na tle minionej epoki wypada wyjątkowo. Wyróżnia się bogactwem aranżacji, dużą swobodą kompozycji oraz soulową ekspresją. Renata Lewandowska ma prawo do dumy i satysfakcji. To co zaśpiewała pół wieku temu nadal zachowało swoją wartość. Po wysłuchaniu tej płyty porównania do największych dam światowego R&B nie dziwią.

Krzysztof Wieczorek

Kategoria:
muza26