Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Kolej na historię: Zwyczajna rodzina

To była zwykła polska rodzina, jakich wiele. Józef Ulma urodził się 2 marca 1900 r. w wielodzietnej, rolniczej rodzinie w Markowej. Już jako młody człowiek angażował się w działalność społeczną w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, a później w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. Tam też był bibliotekarzem i fotografem, był również przewodniczącym Powiatowej Sekcji Wychowania Rolniczego w Przeworsku.

Po odbyciu służby wojskowej uczył się w Państwowej Szkole Rolniczej w Pilźnie, a zdobytą wiedzę z powodzeniem wykorzystywał w praktyce, uprawiając warzywa i owoce, hodując pszczoły oraz jedwabniki. Jego zaangażowanie doceniło Okręgowe Towarzystwo Rolnicze w Przeworsku, przyznając mu nagrodę za konstrukcję uli, nowe narzędzia pszczelarskie i hodowlę jedwabników.

Józef Ulma jako pierwszy w Markowej zaczął korzystać z elektrycznego oświetlenia, zasilając żarówkę zbudowaną przez siebie prądnicą napędzaną wiatrakiem. Pasjonował się fotografiką, sam w oparciu o dostępne książki i czasopisma skonstruował aparat fotograficzny. Dzięki jego zainteresowaniom i pasji zachowały się archiwalne zdjęcia z wielu wydarzeń w rodzinnej Markowej. Pisywał także do tygodnika „Wici”. Zachował się do dziś jeden z jego artykułów.

7 lipca 1935 r. ożenił się z Wiktorią Niemczak. Wspólnie gospodarowali na własnym kilkuhektarowym gospodarstwie. W ciągu dziewięciu lat ich rodzina powiększyła się o sześcioro dzieci. Byli ludźmi religijnymi, aktywnie też uczestniczyli w życiu lokalnej parafii. Oboje należeli do Bractwa Żywego Różańca.

Józef Ulma po wybuchu II wojny światowej wziął udział w kampanii wrześniowej, a podczas okupacji, wierny wyznawanym zasadom miłości bliźniego zaangażował się w pomoc potrzebującym.

W drugiej połowie 1942 roku dał schronienie ośmiorgu żydowskim uciekinierom. W pobliskim lesie pomógł też wybudować ziemiankę innej żydowskiej rodzinie. Ziemiankę odkryli Niemcy i ukrywające się tam cztery osoby zamordowali. Nie powiązali jednak tego faktu z rodziną Ulmów. Ósemka ukrywających się po ich dachem Żydów pozostała bezpieczna do 1944 roku. Z nastaniem wiosny zadenuncjował ich granatowy policjant Włodzimierz Leś.

W nocy z 23 na 24 marca z posterunku w Łańcucie wyruszyło pięciu niemieckich żandarmów pod dowództwem porucznika Eilerta Diekena. Wspólnie z nimi wyruszył wspomniany Włodzimierz Leś w towarzystwie trzech „granatowych” policjantów. Nad ranem dotarli do celu. We śnie zastrzelili braci Goldmanów i Gołdę Grünfeld. Pozostałych oraz całą rodzinę Ulmów wyprowadzono przed dom. Najpierw rozstrzelano Żydów, a później na oczach dzieci Józefa i będącą w zaawansowanej ciąży Wiktorię Ulmów.

Pozostała szóstka dzieci. Po krótkiej naradzie postanowiono je również zgładzić, „aby nie było kłopotu”.

Zastrzelonych zakopano przed domem. Po tej zbrodni Niemcy rozgrabili gospodarstwo, a później w opustoszałym mieszkaniu urządzili alkoholową libację. Do przyglądania się egzekucji zmusili kilku Polaków, którzy mieli być świadkami tego jak władze okupacyjne traktują pomagających Żydom. Takie prawo obowiązywało wyłącznie w okupowanej Polsce. Kilka dni później, wbrew zakazowi, nocą, kilku mężczyzn z Markowej odkopało zwłoki Ulmów i złożyło je do prowizorycznych trumien, by pochować ich na cmentarzu w Markowej. Wówczas okazało się, że Wiktoria w chwili egzekucji zaczęła rodzić. Potwierdził to jeden ze świadków, Franciszek Szylar, który zeznał, że po wykopaniu zwłok dostrzegł główkę i piersi noworodka wystające z narządów rodnych Wiktorii Ulma. Inicjator tej zbrodni, granatowy policjant Włodzimierz Leś, z wyroku polskiego podziemia został skazany na śmierć i zastrzelony 10 września 1944 roku.

13 września 1995 roku Józef Ulma został wraz z żoną pośmiertnie odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, zaś postanowieniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z 25 stycznia 2010 roku małżeństwo Ulmów zostało pośmiertnie odznaczone Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Eilert Dieken odpowiedzialny za śmierć Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów był porucznikiem, szefem żandarmerii w Łańcucie. Urodził się w Esens. Na stronie Instytutu Pileckiego można odnaleźć archiwum prywatne Eilert’a Dieken’a. Są tam też jego fotografie rodzinne, z żoną i dwiema córeczkami. Jedna z nich – Greta napisała o nim, że wie, iż jej ojciec wyświadczył ludziom wiele dobra, a ona sama właśnie tego się po nim spodziewała. Przyjeżdżając na urlop opowiadał o przyjaźni z Polakami i zakupach na polskim targu.

Po wojnie wrócił do rodzinnego miasta, był tam policjantem i do swojej śmierci w 1960 roku, cieszył się poważaniem. Ostatecznie jednak władze miasteczka poznały prawdę. Harald Hinrichs, obecny burmistrz miasta Esens odwiedził Markową. Powiedział, że tak straszne czyny mają długotrwały skutek i obciążają stosunki między Polakami i Niemcami. Stąd też należy się spotykać i z szacunkiem rozmawiać. Powiedział również, że byłby szczęśliwy, gdyby udało się nawiązać długotrwały kontakt z Markową.

Kilka dni temu, 10 września, na stadionie w Markowej miała miejsce uroczystość beatyfikacyjna rodziny Ulmów. Uroczystości przewodniczył wysłannik papieski, prefekt dykasterii spraw kanonizacyjnych, kardynał Marcello Semeraro. Proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów trwał dwadzieścia lat.

Samorządowcy z Niemiec proszą o wybaczenie, jednak duże niemieckie media w większości przemilczały beatyfikację. Zgodnie z realizowaną polityką pamięci rozmyły kwestię odpowiedzialności, doszukując się w niej doraźnych korzyści politycznych dla aktualnej władzy w Polsce.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
histor20