Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Kolej na historię: Bitwa pod Wiedniem

340 lat temu, wrześniowa pogoda pod Wiedniem była gorąca i sucha. W takiej spiekocie obrońcy nie tylko odpierali ataki tureckie, lecz także musieli gasić wybuchające w mieście pożary. Morale obrońców podnosiła jedynie pogłoska o nadciągającej odsieczy.

Tu warto cofnąć się o dekadę. W 1673 roku Polska pobiła Turków pod Chocimiem. Wojna zakończyła się rozejmem, ale obie strony miały świadomość, że za chwilę rozgorzeje kolejna. Próby stworzenia europejskiej koalicji nie przyniosły efektów. Dopiero po koncentracji wojsk tureckich cesarz Leopold I zaczął zabiegać o przymierze z Polską.

Ostatecznie 1 kwietnia 1683 roku zawarto porozumienie. Gwarantem został papież Innocenty XI. Traktat stanowił, że w obliczu zagrożenia Krakowa bądź Wiednia druga strona pośpieszy na pomoc. Strona turecka zbierała swe siły w okolicach Adrianopola. Dowódcą całej wyprawy został wielki wezyr Kara Mustafa. Połączona armia osmańska ruszyła na Węgry. Tam, na wielkiej radzie wojennej zdecydowano, że celem będzie Wiedeń. 10 lipca pod jego murami stanęło według różnych źródeł od stu czterdziestu do trzystu tys. zbrojnych. Była to największa armia, jaką Turcy zmobilizowali w XVII wieku.

Po dwóch miesiącach sytuacja obrońców Wiednia była katastrofalna. 3 września Turcy zdobyli umocnienia oraz przyczółki w obu bastionach tuż pod murami i przygotowywali się do ostatecznego ataku. Liczebność obrońców spadła z początkowych osiemnastu do niespełna pięciu tysięcy żołnierzy.

Sobieski na miejsce koncentracji swych wojsk wyznaczył Kraków. Armia zaczęła się tam zbierać już w połowie lata. Część wysłano na Podole, by odwrócić uwagę Turków na bocznym skrzydle. Główne oddziały wyruszyły 29 lipca w dwóch grupach, które połączyły się pod Ołomuńcem. Stamtąd skierowano się nad Dunaj, by się spotkać z wojskami książąt niemieckich pod dowództwem Karola Lotaryńskiego.

Po połączeniu sił Sobieski objął dowództwo nad całością wojsk. Miesiąc później pisał do swej Marysieńki: „chorąży od księcia lotaryńskiego (…) posyła list od Staremberka, komendanta wiedeńskiego, dwudziestego siódmego pisany. Proszą bardzo o sukurs, bo już nieprzyjaciel w jednym z nimi siedzi rawelinie, a idzie ziemią podkopem pod beluard, nazwany cesarski, tak że go czują nasi minierowie, którzy contreminy kopią pod sobą.”

Po połączeniu sił Sobieski dysponował siedemdziesięcioczterotysięczną armią. Polscy saperzy przerzucili most pontonowy nad wodami Dunaju, zaś na wzgórzach okalających Wiedeń ustawiono artylerię. Uderzenie miało nastąpić ze wzgórz Lasu Wiedeńskiego. Prawe skrzydło zajęło wojsko polskie, lewe wojska austriackie pod wodzą księcia Karola Lotaryńskiego. 12 września 1683 roku to właśnie on rozpoczął natarcie. W drugim rzucie ruszyły siły niemieckie, po czym włączyła się artyleria i piechota. Późnym popołudniem ruszyła husaria polska. Wcześniej chorągiew porucznika Zbierzchowskiego rozpoznała teren czy nie kryje rowów bądź wilczych dołów. Jeźdźcy przebiegli cwałem między stanowiskami tureckimi, wprowadzając wśród nich popłoch, ale i ponosząc duże straty.

O godzinie osiemnastej do szarży ruszyła husaria hetmanów Stanisława Jabłonowskiego, Mikołaja Sieniawskiego, a także pułki dowodzone bezpośrednio przez króla Jana III, przy wsparciu kawalerii austriackiej i niemieckiej. W szturmie wzięło udział ponad dwadzieścia tysięcy jeźdźców. Pierwsi w rozsypkę poszli Tatarzy, a w ślad za nimi spahisi. Sytuacji nie uratowali również janczarzy ściągnięci spod murów Wiednia dla ratowania frontu. Wreszcie z pola uciekł kara Mustafa ze swą świtą. Bitwa trwała około dwunastu godzin, z tego ponad jedenaście trwał ostrzał artyleryjski, przygotowujący atak. Szarża Sobieskiego rozstrzygnęła losy w ciągu pół godziny.

Oto jak król pisał o zwycięstwie do swej żony: „Jedyna duszy i serca pociecho, najśliczniejsza i najukochańsza Marysieńku! Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyjaciel, zasławszy trupem aprosze, pola i obóz, ucieka z konfuzji. Wielbłądy, muły, bydle, owce, które to miał po bokach, dopiero dziś wojska nasze brać poczynają, przy których Turków trzodami tuż przed sobą pędzą. (…) Wezyr tak uciekł od wszystkiego, że ledwo na jednym koniu i w jednej sukni. Jam został jego sukcesorem, bo po wielkiej części wszystkie mi się po nim dostały splendory; a to tym trafunkiem, że będąc w obozie w samym przedzie i tuż za wezyrem postępując, przedał się jeden pokojowy jego i pokazał namioty jego, tak obszerne jako Warszawa albo Lwów w murach. Mam wszystkie znaki jego wezyrskie, które nad nim noszą; chorągiew mahometańską, którą mu dał cesarz jego na wojnę i którą dziśże jeszcze posłałem do Rzymu Ojcu św. przez Talentego pocztą.”

Wysyłając papieżowi zielony sztandar proroka, Sobieski napisał: „Venimus, vidimus, Deus vicit”. Klęska wielkiego wezyra pod Wiedniem i późniejsza pod Parkanami pogrzebała szanse Imperium Osmańskiego na podbój Europy Środkowo-Wschodniej.

25 grudnia 1683 roku z rozkazu sułtana Mehmeda IV wezyr Kara Mustafa został uduszony jedwabną cięciwą łuku.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
histor19 Jan Matejko Bitwa pod Wiedniem