Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Kolejowe opowieści

Kolejowe opowieści: Katastrofa kolejowa w Saint-Michel-de-Maurienne

12 grudnia 1917 roku we Francji, na trasie linii kolejowej Culoz – Modane, w pobliżu alpejskiej miejscowości Saint-Michel-de-Maurienne doszło do wykolejenia pociągu. W środku znajdowali się francuscy żołnierze jadący z frontu na bożonarodzeniowy urlop.

Pociąg po wykolejeniu się stanął w płomieniach. Według dostępnych szacunków w środku spłonęło żywcem między 435 a 671 żołnierzy. Niektórzy badacze katastrof kolejowych doliczają się jednak powyżej 1.000 ofiar. Do dziś jest to jedna z największych katastrof kolejowych do jakiej doszło na świecie, a zdecydowanie największa do jakiej doszło na terenie Francji.

Co było przyczyną katastrofy? Na pierwszy plan wysuwa się tu brak zachowania odpowiednich przepisów. Otóż tak duży skład, liczący 19 drewnianych wagonów (łączna długość – 350 metrów, waga – 526 ton) powinien być ciągnięty przez dwie lokomotywy, a nie jedną, jak w tym przypadku. Tandem lokomotyw zapewniał odpowiednią siłę w przypadku konieczności hamowania. Było to dodatkowo ważne w górskim terenie, przez który przechodziła trasa kolejowa.

Gdy więc po rozpędzeniu się powyżej 100 km/h skład wjechał na odcinek o dozwolonej prędkości 40 km/h, można było spodziewać się najgorszego. Jeden z wagonów wykoleił się przy prędkości 102 km/h zrywając połączenie z lokomotywą. Kolejne wagony najeżdżały na ten wagon, uderzając o siebie i rozbijając się.

Rozbijane wagony w końcu stanęły w płomieniach i niemal doszczętnie spłonęły. Sama lokomotywa z serii 230 PLM pomknęła dalej. Wykoleiła się dopiero jakiś kilometr od miejsca katastrofy. Maszynista zdołał z niej wyskoczyć. Zaalarmował pracowników kolejowych, którzy wspólnie z nim rozpoczęli akcję ratunkową.

W środku znajdowali się żołnierze i oficerowie z 46. i 47. dywizji piechoty, którzy dostali specjalny urlop, by mogli spędzić Boże Narodzenie z rodzinami. Zorganizowano dla nich specjalny pociąg z włoskiego miasta Vicenza do Chambery we Francji. Trasa pociągu wiodła przez tunel Fréjus (niekiedy nazywanym kolejowym tunelem pod Mont Cenis).

Do katastrofy możliwe, żeby nie doszło, jednakże generał, a przyszły marszałek Francji – Marie Émile Fayolle, naciskał na obsługę taboru, by koniecznie nie zważając na przepisy bezpieczeństwa ruszyła w drogę z jego żołnierzami do ich domów.

Generał koniecznie dążył do tego, by żołnierze na Boże Narodzenie byli już ze swoimi rodzinami, co miało dać im z jednej strony odpoczynek od walk, a z drugiej miało być nagrodę za ich ofiarną służbę i ciężkie walki wspierające Włochów po przegranej przez nich bitwie pod Caporetto. Była to bitwa stoczona w dniach 24 października – 1 grudnia 1917 roku.

Przeważnie w takim przypadku podejmuje się starania o jak najszybsze upamiętnienie ofiar katastrofy. W tym przypadku uczyniono to jednak dopiero dziewięć lat po zakończeniu I wojny światowej.

Po otwarciu archiwów, co nastąpiło 90 lat po katastrofie, ustalono, że w wypadku zginęło 435 osób: 2 hamulcowych oraz 433 wojskowych, z czego 277 niezidentyfikowanych, 148 zidentyfikowanych, 8 zmarłych w szpitalu.

I może to właśnie ta ilość zmarłych w katastrofie jest powodem tak długiej zwłoki w jej upamiętnieniu. Otóż w trakcie I wojny światowej dzienni ginęło około 1.000 francuskich żołnierzy… każdego dnia. Z tej perspektywy śmierć jednego dnia 435 ludzi nie było jakimś wielkim wyróżniającym się wydarzeniem.

Starsi Francuzi mogli pamiętać wcześniejszą katastrofę kolejową, do której doszło 8 maja 1842 r. w Meudon. Wówczas Francuzi wracali z Wersalu po zakończonych uroczystościach na cześć króla Ludwika Filipa I.

Pociągiem podróżowało wówczas około 770 osób. Przy prędkości ok. 40 km/h pękła jedna z osi lokomotywy, co spowodowało jej wykolejenie i rozrzucenie dookoła zawartości z pieca, co wznieciło ogień. Jednocześnie kolejne wagony wykolejały się i uderzały w lokomotywy i same w siebie.

Jako, że były zbudowane z drewna szybko zajęły się ogniem więżąc w sobie pasażerów. Do dziś nie znamy pełnej liczby ofiar śmiertelnych. Szacuje się, że było to między 52 a 200 ofiar. Wśród nich znalazł się podróżnik Jules Dumont d’Urville oraz jego rodzina.

Krzysztof Drozdowski

 

krzysztof.drozdowski@wolnadroga.pl

 

(Fot. Miejsce wypadku dzień po katastrofie; źródło: domena publiczna)

opo05 Miejsce wypadku dzieñ po katastrofie-