Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Wolne sądy? Wolne żarty… – Poza koleją – Felieton Mariana Rajewskiego

W świetle kamer i na oczach wielu tysięcy świadków mężczyzna morduje człowieka. Wchodzi po prostu na scenę i zabija nożem. Nigdzie nie ucieka, podchodzi do mikrofonu, przedstawia się i mówi dlaczego to zrobił. W normalnym kraju wyrok by zapadł po kilku dniach, no może – tygodniach. W Polsce prokuratura potrzebowała 1062 dni, żeby sformułować akt oskarżenia. Jeśli ktoś potrzebuje mocniejszego argumentu za tym, że polski system wymiaru sprawiedliwości należy wypalić żywym ogniem, zaorać i zbudować od podstaw, to trudno mi go sobie wyobrazić… 

Żeby mieć jakieś porównanie warto przypomnieć sobie mroczne lata 20. ubiegłego wieku, kiedy nie tylko nie było jeszcze komputerów, ale nawet nie było Zbigniewa Ziobro i TSUE. Oto 16 grudnia 1922 roku Eligiusz Niewiadomski morduje prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza. Strzela do niego trzy razy z rewolweru. Nigdzie nie ucieka, nie stawia oporu, daje się rozbroić i aresztować. Sprawa trafia do sądu 29 grudnia 1922 r., a proces rozpoczyna się… dzień później przy obecności masy dziennikarzy i publiczności. 

30 grudnia, po godzinie 11 sędzia rozpoczyna odczytywanie aktu oskarżenia. Głos zabiera oskarżony. Żeby skomplikować sprawę, Niewiadomski nie przyznaje się do winy. Przesłuchiwani są świadkowie. O godzinie 20.45 sąd odczytuje wyrok: pozbawienie praw i karę śmierci. Tak, tego samego dnia. Wyrok zostaje opublikowany wraz z uzasadnieniem 10 stycznia 1923 roku w monitorze rządowym, 27 stycznia mija termin apelacji (Niewiadomski nie skorzystał z tego prawa) i 31 stycznia 1923 roku, półtora miesiąca po zbrodni, sprawca zostaje przez kompanię 30. Pułku Strzelców Kaniowskich rozstrzelany w cytadeli. Lekarz stwierdza śmierć przez strzaskanie głowy. 

Tymczasem w odległej galaktyce… 13 stycznia 2019 roku podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy do stojącego na scenie prezydenta miasta Pawła Adamowicza podszedł mężczyzna, który ugodził go kilkukrotnie nożem. Następnie napastnik podszedł do mikrofonu, przedstawił się, podał motyw zbrodni i grzecznie pozwolił się zatrzymać do dyspozycji organów ścigania. Prezydent zmarł w szpitalu następnego dnia. 

I teraz wchodzi na scenę, cały na biało, polski wymiar sprawiedliwości, który przez ponad tysiąc dni prowadzi śledztwo, choć trudno sobie wyobrazić bardziej jednoznaczną sytuację. Prokuratorzy przesłuchali ponad czterystu świadków, zasięgnęli 60 opinii specjalistów od biologii, toksykologii, daktyloskopii, informatyki, psychologii. Wszystko po to, żeby przygotować akt oskarżenia przeciwko facetowi, którego widział cały świat, który przyznał się natychmiast, przedstawił motyw i nawet nie próbował ucieczki. Gdyby Stefan W. powiedział, że wcale go tam nie było, to pewnie śledztwo by trwało kolejnych kilka lat. 

Ponad tysiąc dni trwało przygotowanie aktu oskarżenia, ile będzie trwał sam proces? Oczywiście mówimy tylko o pierwszej instancji, bo jeśli któraś ze stron odwoła się od wyroku, to trzeba wszystko pomnożyć razy dwa. Lub razy trzy, jeśli będziemy mieli do czynienia z kasacją. Farsa to najdelikatniejsze określenie tego, co robi polski system wymiaru sprawiedliwości z nami wszystkimi. Mam na myśli zarówno pokrzywdzonych, jak i oskarżonych, ale i po prostu: podatników, którzy muszą utrzymywać ten cały cyrk. 

Polski wymiar sprawiedliwości, w którym sprawy rozwodowe trwają czasem kilkanaście lat, w którym setki Polaków wciąż siedzi w aresztach wydobywczych, w którym sędziowie wprost odmawiają prawa do sądzenia innym sędziom, jest moim zdaniem absolutnie nie do naprawy. Kwestia prawa to jedno, oczywiście należałoby całe polskie prawo spalić i napisać od nowa, poczynając od konstytucji i kodeksów. Świat byłby jednak lepszy nawet dzisiaj, przy kodeksach pochodzących z drobnymi zmianami z czasów stalinowskich i konstytucji pisanej przez znanego konesera wysokoenergetycznych trunków, gdyby sędziowie mieli rozum i godność człowieka. Gdyby przestała obowiązywać weryfikacja negatywna i status sędziego był ukoronowaniem kariery prawniczej, a nie zsyłką dla absolwentów prawa, którzy na wolnym rynku mieliby trudność z zarobieniem na czynsz swojej kancelarii. 

System wymiaru sprawiedliwości, od poziomu prokuratur do sądów wszystkich szczebli, wymaga głębokich zmian, tak głębokich, że nie sądzę, by były one możliwe na drodze reformowania, naprawiania, modyfikowania tego, co przeżarte do samych fundamentów. System, czy raczej tę nieudolną parodię systemu, należałoby po prostu zlikwidować i na jego miejsce zbudować coś nowego. Postępowanie w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska powinno przekonać do zmian wszystkich tych, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian26 Allegro