Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Smak wody – Felieton Krzysztofa Wieczorka

Za nami wieczerza przy wigilijnym stole, a także późniejsze degustacje świątecznych potraw. Z tej perspektywy kubki smakowe większości z nas stały się bardziej wyczulone nawet na subtelne różnice smaków. Smakowaliśmy zapewne różnorakich dań, w tym także… zup. Jak z tej perspektywy smakuje woda?

Ze swej natury powinna mieć smak obojętny, choć trzeba przyznać, że bywa z tym różnie, zwłaszcza jeśli odniesie się to do powszechnie już znanej i komentowanej deklaracji prezentera nowego programu informacyjnego Telewizji Polskiej. Nie mam tu zamiaru roztrząsać po raz kolejny wszystkich wydarzeń związanych z siłowym przejęciem przez rząd telewizji publicznej, a zwłaszcza jej programów informacyjnych. Nie chcę też dochodzić, czy odbyło się to w świetle prawa, czy też z jego pogwałceniem. Dywagacje o tym czy moc sprawczą ma uchwała, czy ustawa pozostawiam specjalistom.

Spójrzmy obiektywnie. Trudno nie zgodzić się z twierdzeniem wygłoszonym 20 grudnia o 19.30 z telewizyjnego okienka, że każdy obywatel ma prawo do rzetelnej, profesjonalnej i uczciwej informacji, pozbawionej ideologicznej bądź partyjnej propagandy, której w istocie w ostatnim czasie było zbyt wiele. Zgodnie z wygłoszoną deklaracją – już od następnego dnia wiadomości podawane przez główny program informacyjny winny przedstawiać bieżące wydarzenia w formie fotografii, a nie obrazu dnia.

Fotografia przedstawia stan rzeczywisty (mówimy tu o czystej fotografii, bez retuszu), zaś obraz jest już czyjąś wizją, przefiltrowaną przez wrażliwość bądź narzuconą z góry optykę malującego. Idąc dalej tropem pamiętnego oświadczenia – obiecano nam szlachetną w swym obojętnym smaku wodę, nie zaś doprawioną politycznymi smakami propagandową zupę. I tu w zasadzie można zaryzykować twierdzenie – nadeszła zmiana, teraz będzie obiektywnie, niczym niegdyś w BBC. Czy jednak w istocie tak się stało? I przede wszystkim – czy to w ogóle jest możliwe?

Mimo zapewnień, już kolejnego dnia w pierwszym z nadanych materiałów głos z ulicy reprezentowała jedynie grupka obywateli protestujących od blisko trzech lat pod budynkiem telewizji z transparentami TVP ŁŻE. Przedstawicieli drugiej strony nie dopuszczono. W podobnym tonie zmiany komentowali „przypadkowi” politycy indagowani w budynku sejmu. Czy w kolejnych odsłonach nowego w swym kształcie najważniejszego programu informacyjnego telewizji publicznej w istocie coś się zmieni, czy dalej pozostanie on wierny narracji rządowej.

Obecnie u władzy jest niedawna opozycja, wobec czego zmieniła się też optyka spojrzenia na wiele spraw. Jak będzie w przyszłości – zobaczymy. Chciałbym mieć nadzieję, że będzie dobrze. Jednak cień niepokoju budzi we mnie nowe logo programu informacyjnego, nazwanego po prostu 19.30. Zbyt często pojawia się w nim czerwony kwadrat, jako żywo kojarzący się z pewną redakcją z ulicy Czerskiej.

Przypadek? Przewrażliwienie? Chciałbym wierzyć, że tak. Wróćmy jednak do postawionego wcześniej pytania. Czy możliwe jest dziennikarstwo obiektywne, pozbawione politycznych podtekstów, serwujące odbiorcom jedynie suche fakty?

Obawiam się, że chyba jednak nie. Są oczywiście redakcje pozwalające na pluralizm poglądów (i do takiej grupy, zgodnie z wielokrotnie powtarzaną deklaracją redaktora naczelnego należy „Wolna Droga”), jednak mimo wszystko nie stanowi to reguły. Niby wiadomo, że bez demokracji nie ma dziennikarstwa, a bez dziennikarstwa nie ma wolności. W praktyce jednak zasada jest prosta – wybierając pracę w określonej redakcji przyjmujesz optykę tego, który ci płaci. Jeśli będziesz odstawał zbyt mocno w głoszonych poglądach, to najpewniej redakcja podziękuje ci za współpracę.

Stąd też z góry można przewidzieć ton komentarzy pochodzących od redaktorów związanych z określonym wydawcą. Tu raczej nie ma zaskoczeń. Oddzielną grupę stanowią tzw. redaktorzy, czy też dziennikarze niezależni. Oni jednak z reguły mają znacznie mniejsze zasięgi i ich opinie trafiają głównie do wyselekcjonowanej grupy odbiorców. A jak być powinno?

W idealnym świecie dziennikarz powinien być pośrednikiem, czyli osobą której płaci się za to, by dowiadywała się i przestawiała opinii publicznej prawdziwy stan rzeczy. Powinien być, jak ktoś to kiedyś trafnie ujął – widzem w pierwszym rzędzie teatru świata. Widać stamtąd bardzo dobre, ale to miejsce jest też trochę niewygodne, zwłaszcza wówczas, gdy jak to we współczesnym teatrze bywa – aktorzy wciągają widzów w swą nie do końca przewidywalną grę. I jak tu być bezstronnym świadkiem gdy jedni ośmieszają, inni opluwają, a jeszcze inni ignorują, odmawiając prawa wykonywania zawodu. Pewnie dlatego warto nie spoufalać się z drugą stroną, by móc zachować obiektywizm. Ludzie powinni dziennikarza nie lubić, ale szanować, a do tego potrzebna jest absolutna bezstronność.

Wielkim w tej sytuacji jest ten, który na przekór wszystkim podejmuje walkę o prawdę i ma dość siły by iść przed wszystkimi. Nie każdego stać na taką odwagę. Dziennikarze od dawna starają się unikać pojęcia misji, coraz częściej mówi się o spadku zaufania społecznego w stosunku do tego zawodu. A może po prostu wystarczy dobrze i obiektywnie uprawiać własne poletko dziennikarskie, zgodnie z powszechnie przyjętymi zasadami rzetelności i zgodnie z przyjętym w życiu systemem wartości. To też ma swoją wartość. Czasem jednak postawić sobie pytanie: po co ja to właściwie robię i czy służy to jakiemuś szerzej pojętemu dobru ogólnemu?

Krzysztof Wieczorek

 

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria: