Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Rząd udławił się anteną – Felieton Mariana Rajewskiego

Polaków to nie za bardzo rozpala, ale rzeczywiście przy wigilijnych stołach temat mediów się pojawiał. Nie w pierwszej kolejności oczywiście, gdzieś w sąsiedztwie gaśnicy i chanuki, ale jednak był. I co ciekawe, telewizja publiczna wreszcie zjednoczyła, a przynajmniej chwilowo pogodziła Polaków. Wszyscy jak jeden mąż są zdania, że komuś poprzepalały się styki. Jedni twierdzą, że to zamach stanu i pogranicze wojny domowej, a drudzy na to, że jedynie złodziej w bandycki sposób chciał okraść drugiego złodzieja. Tak czy inaczej uśmiechnięta, praworządna ekipa straciła właśnie twarz.

Media publiczne wchodzą w szeroki zakres politycznych łupów – co do tego nikt nie ma złudzeń. Partia, która wygrywa wybory i tworzy rząd, dostaje w wianie masę narzędzi i koryt do nakarmienia nie tylko własnego ego, ale też rzeszy swoich działaczy i sympatyków strojących się w piórka ojców sukcesu. W tym ogromnym koszyku są bezdenne pokłady pieniędzy w spółkach skarbu państwa, olbrzymie uszy i oczy wszystkich możliwych i niemożliwych służb tajnych i jawnych, są tam mundury różnych kolorów i macki, których końce ssą kokosy z różnych międzynarodowych instytucji. Większości fruktów wcale nie widać, lud Boży nie ma świadomości, jak wielka władza i jak ogromna kasa kryje się za tym wszystkim. Lud jednak widzi dokładnie, kto mu przepowiada pogodę z telewizora.

Telewizja to fetysz nie tylko polityków, którzy dostają małpiego rozumu i szalonych oczu na widok jakiejkolwiek kamery, ale na widok logotypu telewizji publicznej tracą kompletnie kontakt z rzeczywistością.

Nic więc dziwnego, że zanim jeszcze na dobre rząd Donalda Tuska przejął wtyczkę do Pegasusa, miliardy z budżetu i spoza niego, rzucił się na gmach przy Woronicza 17 niczym kompletnie pijany sowiecki żołdak na świecący zegarek. I tak samo połamał sobie na nim zęby. Niektórzy twierdzą, że prezes Jarosław Kaczyński ma swoich agentów w samym jądrze Platformy, bo tak koncertowo, widowiskowo, spektakularnie spartolić prostą sprawę przejęcia tego, co i tak im się należy, to trzeba jednak umieć.

Paliwo, jakie dostali politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy teraz „bronią wolnych mediów”, może wystarczyć na co najmniej kilka tygodni, jak nie więcej. Inna sprawa, że politycy, którzy skutecznie przestawili na ręczne sterowanie nie tylko media publiczne, bo te przecież od zawsze były rządowe, ale i poprzez kupno od Niemców pakietu gazet i portali regionalnych także inne media, broniąc „wolności mediów” i ostrzegając przed cenzurą wyglądają nieco groteskowo. Co prawda metoda na głośne wrzaski „łap złodzieja” jest powszechnie znanym i skutecznym narzędziem odwracania od siebie uwagi. Tym razem także zadziałała!

Nikt nie ma wątpliwości, że rząd Donalda Tuska popełnił srogi falstart, że idąc na skróty i próbując przy pomocy smutnych i silnych panów przejąć telewizję publiczną i wyłączając jej sygnał pokazał prawdziwą twarz. Wystawiając na pierwszy plan ministra Sienkiewicza od razu przypomniał Polakom o spalonej budce pod ambasadą, o prowokacjach wobec kibiców, górników i innych grup zawodowych i społecznych.

To nie jest uśmiechnięta twarz z kampanii wyborczej i radosna, europejska, oparta na prawie koncepcja budowy otwartego społeczeństwa. To smutna, zmęczona, złośliwa i pełna nienawiści twarz gbura, któremu się wydaje, że wygrał los na loterii i musi wykorzystać swoje pięć minut zanim ktoś mu zabierze pilot.

Niektórzy mówią, że rząd Tuska zadławi się anteną publicznych mediów. Inni twierdzą, że ta afera jedynie nieco mu zaszkodzi. Nikt, absolutnie nikt o zdrowych zmysłach nie twierdzi, że kolędowanie na Woronicza rządowi w jakikolwiek sposób pomoże. Choć Polacy w większości siermiężną propagandę TVP oceniają tak, jak ona na to zasługuje, to są przeciwni samosądom i wojnom gangów. A dla obserwatorów niezaangażowanych politycznie tak właśnie to wygląda.

I teraz właśnie do gry powinien wkroczyć prezydent i zaproponować takie rozwiązanie, które by pozwoliło zbudować w Polsce coś na wzór BBC: rzeczywiście narodową telewizję, trzymającą standardy etyczne i zawodowe, budującą tożsamość w oparciu o historię, kulturę, język. Telewizję zdecydowanie wykraczającą poza antenę telewizyjną: odważnie wchodzącą w nowe media, Internet. Telewizję zajmującą się wszystkim tym, co jest naprawdę ważne, kluczowe, fundamentalne dla naszej tożsamości i tym, co jest po prostu nieopłacalne dla nadawców komercyjnych. Tym, co jest misją telewizji publicznej już dzisiaj – tyle tylko, że w mglistej teorii, bo w praktyce TVP była domeną topornej propagandy i tureckich seriali.

Moment jest doskonały, tylko czy otoczenie prezydenta stać na projekt, który miałby szansę porwać Polaków?

Marian Rajewski

 

marian.rajewski@wolnadroga.pl

Kategoria:
Marian01 ilustracyjne