Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Równo nie znaczy lepiej – Felieton Mariana Rajewskiego

Słyszeliście już historię o ukraińskich cyganach, którzy godzinę po zakwaterowaniu ruszyli do lasu polować na jeże? A o matce z dwójką dzieci, która przygarnięta przez samotną staruszkę do rana ściągnęła dziesięciu Ukraińców do swojego pokoju? Albo o ojcu, Polaku, który odbił się z chorym dzieckiem od drzwi szpitala, bo wszystkie wolne miejsce czekają na uchodźców? 

Pewnie słyszeliście, takich opowieści będzie coraz więcej, a każdej z nich będzie towarzyszyło westchnienie i pełne zadumy stwierdzenie, że nie stać nas na to, żeby pomagać uchodźcom kosztem własnych obywateli i podatników. Minęło dopiero kilka tygodni, a co będzie po paru miesiącach? A jeśli wojna potrwa kilka lat? 

Polacy powoli zaczynają dzielić się na tych, którzy widzą problemy związane z uchodźcami i tych, którzy jeszcze ich nie widzą. W sondażu dla internetowej wersji dziennika „Rzeczpospolita” połowa respondentów dobrze oceniła działania rządu w kontekście wojny na Ukrainie, w tym pomocy uchodźcom, ale prawie co czwarty pytany albo nie miał zdania, albo oceniał te działania źle. 

O ile stosunek do wojny, nie licząc jakiejś rażącej ekstremy, Polacy mają jednoznacznie negatywny, to kwestia pomocy uchodźcom zaczyna budzić coraz większe emocje. Czy uzasadnione? 

Polacy podnoszą całkiem moim zdaniem słuszny argument, że uchodźców szukających w naszym kraju pomocy i schronienia należy traktować godnie, z hojnością i miłosierdziem, czyli identycznie jak traktujemy własnych obywateli. Nie gorzej, ale i nie lepiej. Co to ma oznaczać w praktyce? 

Jest zgoda na to, żeby uchodźcom pomóc w jak najszerszym zakresie – dać im wsparcie w zakresie adaptacji językowej, prawnej, kulturowej, zawodowej i każdej innej. Celem pomocy jest to, żeby jak najszybciej jak największa liczba uchodźców z Ukrainy znalazła w Polsce pracę i była w stanie samodzielnie poruszać się po polskim systemie gospodarczym, edukacyjnym, zdrowotnym itd.

Dwóch milionów osób nie damy rady utrzymywać dłuższy czas. Nie ma też zgody na to, żeby goście byli traktowani priorytetowo w zakresie tych usług świadczonych przez państwo, które dotychczas były trudno dostępne dla Polaków, takich jak miejsca w przedszkolach czy procedury medyczne. Nie chodzi o to, żeby ograniczyć Ukraińcom dostęp do szkół i szpitali, ale żeby korzystali z nich na tych samych zasadach co Polacy. 

To nie jest gest niechęci. Kowalski od kilkudziesięciu lat płaci ogromne podatki i składki ZUS-owskie. Kowalski nie ma nic przeciwko temu, żeby udzielić niezbędnej pomocy medycznej ludziom uciekającym przed wojną, być może rannym, ale po prostu nie chce, żeby ukraiński paszport działał teraz tak, jak jeszcze przed chwilą pozytywny wynik testu na COVID-19. Blokowanie miejsc w szpitalach dla potencjalnych pacjentów w sytuacji, kiedy osoby potrzebujące pilnej pomocy są odsyłane z kwitkiem spod szpitalnych drzwi, to sytuacja absolutnie nieakceptowalna przez większość Polaków. Chcemy pomóc, rozumiemy potrzebę, ale nie akceptujemy żadnego sposobu segregacji chorych ludzi. 

Zdaje się, że rząd zauważył problem, bo NFZ wydał w tej sprawie oficjalny komunikat: „Niedopuszczalne są zarówno przypadki, kiedy pomimo braku wskazań medycznych lub bez zachowania kolejności na liście oczekujących, obywatele Ukrainy są przyjmowani przed polskimi pacjentami, jak również sytuacje dyskryminowania w równym dostępie do świadczeń”. 

Problem jest i będzie narastał, bo przecież jednym z fundamentów polskiej tożsamości jest przysłowie „zastaw się, a postaw się”. W genach mamy szarmancki gest, czasem kompletnie nieadekwatny do realnych potrzeb i możliwości. 

Tak jest i tym razem: zaprosiliśmy do swoich domów już dwa miliony gości, udostępniliśmy im całą infrastrukturę państwa i… oczekujemy cudów. Wiemy już na pewno, że ogromna część uchodźców zamierza zostać w Polsce na stałe. Jak sobie poradzą na rynku pracy bez znajomości języka? Jak poradzi sobie polski system edukacyjny, ochrony zdrowia, emerytalny i wszystkie inne newralgiczne systemy tworzące państwo polskie? Na razie nikt o tym nie myśli. 

A co się będzie działo między ludźmi, między gospodarzami i gośćmi, kiedy opadnie zainteresowanie mediów, kiedy wojna albo zgaśnie, albo będzie się przedłużała w nieskończoność? W zbiorze dwóch milionów osób muszą być mordercy, złodzieje, pijacy, narkomani, lenie. Muszą, statystycznie niemożliwe, żeby wśród uchodźców były same anioły. Co zrobią Polacy, kiedy media żyjące z krwi i łez zaczną nagłaśniać podkoloryzowane do granic absurdu przypadki niewłaściwych zachowań gości z Ukrainy?

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian07