Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Potop – Felieton Zbigniewa Wolnego

Polska w swojej długiej historii bardzo często musiała bronić swojej niepodległości. Nie inaczej było w czasie najazdu na nasz kraj wojsk szwedzkich Karola X Gustawa. Wojna, zwana potocznie „potopem szwedzkim”, trwała pięć lat w latach 1655-1660. 

Według historyków była jedną z najstraszniejszych wojen obronnych prowadzonych przez Polskę. Najeźdźca w czasie zdobywania kolejnych części kraju, mordował ludność i kradł co się da, wywożąc zrabowane dobra do Szwecji. Setki tysięcy różnego rodzaju przedmiotów codziennego użytku i dóbr naszej kultury trafiło do pałaców szwedzkich możnowładców, kościołów i bibliotek.

Do dzisiaj odczuwamy skutki tej jednej z największych grabieży naszego majątku narodowego. Flotylle barek i rzecznych statków płynęły z naszym majątkiem m.in. przez Toruń i Malbork do Elbląga. Tam Szwedzi zrabowane skarby przeładowywali na pełnomorskie żaglowce. Grabieżcom zależało szczególnie na polskich księgach, które ładowano do beczek uszczelnianych smołą. 

Dzisiaj większość tych dóbr nadal znajduje się w Szwecji, zdobiąc m.in. muzea. Rząd szwedzki nie kwapi się z ich oddaniem. Niestety rząd polski także specjalnie nie naciska na szwedzkie władze. A szkoda. 

Sprawa zagrabionych dóbr kultury odżyła w połowie lipca br. za sprawą, o dziwo, szwedzkiego prawicowego parlamentarzysty. W interpelacji do Pani minister spraw zagranicznych swojego rządu upomniał się o zwrot Polsce „Statutu Łaskiego” (pierwszy pełny ogłoszony drukiem zbiór praw Królestwa Polskiego). Jest to bardzo cenny zabytek polskiego piśmiennictwa, zrabowany w czasie „potopu”. Szefowa szwedzkiej dyplomacji poinformowała swojego parlamentarzystę, że Szwecja nie zamierza oddać tego cennego dla Polski zabytku. W odpowiedzi na interpelację napisała m.in., że Łupy wojenne z XVII wieku są legalnymi zdobyczami zgodnie z ówczesnym prawem międzynarodowym. 

Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Co na to polskie władze? Chyba milczą!

Według historyków „potop szwedzki”, to jedna z najbardziej niszczycielskich wojen w dziejach Polski. Przyniosła ogromne straty materialne i ludzkie. Ludność Pierwszej Rzeczpospolitej zmniejszyła się o około 30%, a samego Wielkiego Księstwa Litewskiego prawie o połowę. 

Jedną z konsekwencji zajmowania ziem korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego było brutalne i systematyczne ich grabienie. Była to największa grabież w całej historii naszego państwa. Nawet większa, niż w czasie II Wojny Światowej. 

Szwedzkie wojska nie miały żadnych zahamowań przed rabunkiem i rozbojem. Nie przestrzegały żadnych obyczajów wojennych, nie okazując litości mieszkańcom podbitych obszarów Rzeczpospolitej. Pani Romanowska – Zadrożna z Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów wyjaśnia, że szwedzcy żołdacy Ogałacali wnętrza zamków, pałaców i świętych z wszelkiego dobytku, nawet z detali architektonicznych. Nie miało dla nich znaczenia, czy miasto zdobyli szturmem, czy się samo poddało. Warunki podpisanej kapitulacji zupełnie się dla nich nie liczyły. 

Miasta były palone. Biblioteki, zbiory sztuki, archiwa, skarbce prywatne i kościelne – ogałacane ze wszelkiego dobra. Zamek na Wawelu był grabiony 8 razy, m.in. żołnierze zerwali srebrne blachy z ołtarza Św. Stanisława oraz wyrwali ozdobne gwoździe z trumny Władysława IV Wazy. Ograbiono i zniszczono m.in. zamki w: Lanckoronie, Lipowcu, Łobzowie, Tenczynie, Pieskowej Skale. Tylko z Wiśnicza łupy wywieziono na 150 wozach. Z całej Rzeczpospolitej na dziesiątkach tysięcy. Warszawa była trzy razy ograbiana. Obrabowano i zrujnowano pałace: biskupi, kardynalski, dwa królewskie, Kazanowskich, Ossolińskich. Jak mówi Pani Romanowska – Zadrożna: Zabierano nie tylko meble, srebra, biżuterię, sprzęty, zastawy stołowe, obrazy, rzeźby, dywany i kobierce, ale nawet suknie panien fraucymeru. 

W Poznaniu ograbiono i zdewastowano 14 kościołów. Wszystkie dobra Szwedzi ładowali na barki i rzeczne statki, spławiając je Wisłą lub Odrą do Bałtyku. Część tych statków nie docierała do celu, tonąc w rzekach. W ciągu 8 lat XXI wieku z dna Wisły w Warszawie Polacy wydobyli kilkaset zabytków, m.in. marmurowe rzeźby, dekoracje i elementy architektoniczne a także koła armatnie, kule i same armaty z rezydencji polskiego króla. 

Historycy szacują, że w czasie „potopu” prawie całe bogactwo polski trafiło do Szwecji. Straty materialne Pierwszej Rzeczpospolitej były ogromne i nie do odzyskania, ale nie były one największą tragedią „szwedzkiego potopu”. 

Największą tragedią była katastrofa demograficzna ówczesnej Polski. Niespotykana dotychczas w naszej przeszło tysiącletniej historii. Zniszczone domy w miastach i wsiach spowodowały kurczenie się ludności. Profesor Maria Bogucka, badaczka tematu podaje, że: Na Mazowszu ubytek domów w miastach królewskich szacowany jest średnio na 78%. W Warszawie Nowe Miasto i peryferyjne dzielnice spalono do fundamentów. Na Krakowskim Przedmieściu zostało 40 domów. Przed wojną było ich 184. 

Zdaniem niektórych specjalistów ludność Warszawy skurczyła się nawet o około 90%. Straszne! W Gnieźnie ze 113 domów zostało 7. W województwie poznańskim w miastach ubyło 56% domów. W województwie kaliskim 68%. W Małopolsce 60%. Na Rusi Czerwonej około 80%. Straty ludzkie były także ogromne. W miastach Korony ludność skurczyła się o 40%. 

W połowie XVII wieku Pierwsza Rzeczpospolita liczyła 11 mln mieszkańców. Po szwedzkim potopie zostało około 8 mln ludności. Kraj był zrujnowany i pogrążony w chaosie. Już nigdy nie podniósł się do dawnej świetności. 

I co na to wszystko Szwedzi? Oficjalnie milczą.

(Przy pisaniu artykułu korzystałem z informacji zawartych na stronach internetowych wielkahistoria.pl i Bankier.pl).

Zbigniew Wolny 

Kategoria:
potop18