Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Nie chcemy… – Felieton Piotra Świąteckiego

 

Nie chcemy być strasznymi mieszczanami, o których Julian Tuwim pisał: „I oto idą, zapięci szczelnie, patrzą na prawo, patrzą na lewo. A patrząc – widzą wszystko oddzielnie. Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…”. Nie chcemy, więc musimy się pogodzić ze skomplikowaniem naszego świata, z niemożliwością jednoznacznych ocen i precyzyjnych przewidywań, musimy pogodzić się z licznymi, nieraz niedostrzegalnymi powiązaniami między faktami, zjawiskami i tendencjami. Często nie sposób jednoznacznie stwierdzić, co z czego wynika i do czego zmierza… 

Kilkakrotnie już w tym roku odnosiłem się do regulacji prawnych dotyczących dwóch kwestii; konsekwencji wojny na Ukrainie i rosnących lawinowo kosztów energii. Przypomniałem w lipcu („Opał na zimę”, WD nr 15), iż paliwa wykorzystywane do ogrzewania zaczęły szybko drożeć jeszcze przed wybuchem wojny, czego formalnym potwierdzeniem było uchwalenie już 26 stycznia 2022 r. ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców paliw gazowych. Wojna jedynie przyspieszyła wzrost cen nośników energii m.in. dlatego, że niewątpliwie ideowo szlachetna i nad wyraz szybka reakcja władz publicznych w postaci embarga na import z Rosji uderzyła mocno w polski rynek, prowadząc do trudnego do usunięcia deficytu węgla. Deficyt ten pogłębiony jest spolegliwą realizacją oczekiwań władz Unii Europejskiej w postaci rozpoczętej przed laty likwidacji polskiego górnictwa węgla kamiennego. 

Bezwładność procedur administracyjnych skutkuje zaś tym, iż nadal administracja samorządowa europejsko wymusza zmianę źródeł ciepła na m.in. opalane gazem ziemnym, choć gaz ten w pewnej chwili zamiast trafiać do rurociągów zaczął rozpuszczać się w wodach Bałtyku i najpewniej będzie go już zimą w Europie brakować. Mieliśmy w ciepłych domach zapomnieć o zabójczym smogu, tymczasem źródłem chorób płuc może nie będzie smród, lecz zimno. I tak na złość mamusi odmroziliśmy się sobie uszy, niestety skutecznie uderzając sankcjami własnych obywateli. Nie są tezy wywrotowe ani odkrywcze, podobne spostrzeżenia przewijają się również w wypowiedziach przedstawicieli władz naszego państwa, świadomych stanu rzeczy. Mleko się wylało, można było pewnie najpierw zgromadzić zapas węgla, a potem przestać go kupować, ale nie da się drugi raz wejść do tej samej rzeki. 

Niestety, odpowiednie ustawienie kostek domina gwarantuje to, że lekkie uderzenie jednej przewróci wszystkie. W ślad za wzrostem cen węgla i gazu drożeje też energia elektryczna, i to tak znacznie, że w miastach odstawia się autobusy elektryczne do zajezdni. Bo prąd produkuje się przecież w elektrowniach opalanych węglem lub gazem, a nawet jeśli dysponujemy już odpowiednio licznymi farmami wiatrowymi i elektrowniami słonecznymi, klasyczna energetyka musi być w gotowości do ich zastąpienia, gdy wiatr przestanie wiać a chmury zasłonią słońce.

Władze publiczne podejmują kolejne działania zmierzające do opanowania sytuacji. Już w czerwcu wprowadzono przepisy, które miały zagwarantować zakup węgla po 996 zł. Nie udało się. Później ustanowiono dodatek węglowy, rozszerzany kolejno na inne rodzaje paliw. Dodatek, adresowany do konsumentów – mieszkańców, nie objął boleśnie uderzonych inflacją przedsiębiorców. Ustawa z 29 września 2022 r. o zasadach realizacji programów wsparcia przedsiębiorców w związku z sytuacją na rynku energii w latach 2022-2024 pozwoli rządowi uruchomić programy wsparcia grup przedsiębiorców, ponoszących dodatkowe koszty wynikające ze wzrostu cen energii elektrycznej i gazu ziemnego w latach 2022-2024. Ustawodawca upoważnił rząd do wpompowania w ramach tych programów do gospodarki środków w wysokości: w 2022 r. – 5.079.416.000 zł; w 2023 r. – 8.212.659.000 zł; w 2024 r. – 4.136.240.000 zł. Pojawi się nowy, pewnie nieunikniony, ale też i szkodliwy impuls inflacyjny, a przecież jeszcze nie zakończono rozliczeń pomocy publicznej ratującej miejsca pracy zagrożone restrykcjami covidowymi. Jest to niestety wybór mniejszego zła – kosztem zwiększania inflacji ratuje się przedsiębiorstwa. W tej ustawie zaszyto również odstępstwo od przepisów ochrony środowiska, pozwalając na wykorzystywanie do celów opałowych węgla brunatnego. 

Tymczasem prognozowane, znaczne wzrosty cen energii elektrycznej grożą wprost zapaścią cywilizacyjną. Świadomość tego stanu rzeczy uzasadniła przyjęcie ustawy z 7 października 2022 r. o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej w 2023 roku w związku z sytuacją na rynku energii elektrycznej. Ustawa ta prowadzi do kolejnych wydatków publicznych – tym razem kierowanych do energetyki. Dzięki nim każde gospodarstwo domowe skorzysta z kontyngentu energii elektrycznej po cenach tegorocznych.

Kolejna ustawa, przyjęta 20 października br., o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 roku, ustala, że maksymalna cena komercyjna – 693 zł za MWh – będzie natomiast obowiązywać po przekroczeniu rocznych limitów zużycia (kontyngentu): 2 MWh – dla gospodarstw domowych; 2,6 MWh – dla rodzin z osobą z niepełnosprawnością; 3 MWh – dla rolników i posiadaczy Karty Dużej Rodziny (niestety doświadczenie uczy, że gdy obok siebie istniały; cena urzędowa i cena komercyjna, po krótkim czasie pozostał na rynku tylko ten słodszy, komercyjny cukier). Przyjęto 20 października również ustawę o zakupie preferencyjnym paliwa stałego przez gospodarstwa domowe, wprowadzającą dystrybucję węgla przez jednostki samorządu terytorialnego po kolejnej, urzędowej cenie. 

W skrócie sytuację na rynku energii można skwitować tak; ceny rosną szybko co najmniej z dwóch przyczyn; wojny na Ukrainie i polityki środowiskowej UE. Zakończenie tej wojny i tej polityki pewnie mogłoby nam przynieść ulgę. Niestety, na razie się na to nie zanosi. Polskie władze mają ograniczony wpływ na te procesy, więc starają się wesprzeć konsumentów tymi samymi metodami, które stosowane są i w innych krajach europejskich. Niewidzialna ręka rynku uderza bowiem nie tylko nas… Korzystając z dodatku węglowego czy urzędowej ceny prądu pamiętajmy jednak, że sami sobie te luksusy opłacamy, nie ma bowiem darmowych obiadów, a rząd tyle tylko ma do dyspozycji, ile od nas dostanie.

Piotr Świątecki

Kategoria:
Piotr22