Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Miliardy w tory, a co dla ludzi? – Felieton Mariana Rajewskiego

 

Niesamowita jest determinacja, żeby polski transport kolejowy wcisnąć nie do europejskiej, ale światowej elity. Musimy wciąż pamiętać, oceniając te realizowane już przecież plany, z jakiego poziomu startowaliśmy raptem kilka lat temu. Był to poziom, którego liczbowe wartości zaczynały się od znaku minus. Teraz inwestujemy miliardy w infrastrukturę, ale czy nie zapominamy o najważniejszym elemencie rynku, czyli o pracownikach? 

Kiedy w 2015 roku wybory przyniosły sukces formacji Jarosława Kaczyńskiego, na kolei trwała głęboka zapaść. W ciągu dwóch poprzednich kadencji rządów Platformy Obywatelskiej robiono wszystko, żeby transport torowy de facto zlikwidować. Będąc uczciwym trzeba przyznać, że niespecjalnie dbano o żaden transport, chyba że lotniczy powiązany z trójmiejskimi układami polityczno-gospodarczo-mafijnymi. Kolej zajmowała jednak – wspólnie z górnictwem – wyjątkową pozycję na odwróconej liście priorytetów. Prześcigano się w pomysłach na jej likwidację, czy przynajmniej drastyczne ograniczenie znaczenia. Jeśli ktoś postulował zwykłą wyprzedaż dla niepoznaki nazywaną prywatyzacją i wyrzucenie na bruk możliwie najwyższej liczby pracowników, to mógł być uznany za sympatyka kolei. Dominowała przecież brutalna koncepcja fizycznej likwidacji torów oddawanych na złom, rozbierania dworców kolejowych, niszczenia infrastruktury jako niepotrzebnego balastu. 

I nagle okazało się, że po zmianie władzy ktoś jednak widzi przyszłość w ekologicznym, bezpiecznym transporcie kolejowym. Mało tego: ktoś rozumie, że tego rodzaju transport musi kosztować. 

Od kilku lat widzimy ogromną falę inwestycji w polską kolej. Wiodące spółki razem z rządem, Unią Europejską i samorządami inwestują miliardy złotych w tabor, dworce i pozostałą infrastrukturę kolejową. Przejęta przez państwo bydgoska PESA razem m.in. z państwowym Orlenem wyprodukowała lokomotywę zasilaną wodorem. Weszliśmy, a właściwie wjechaliśmy z impetem w XXI wiek. 

Rządowy projekt Kolej Plus był przygotowany na 5,5 miliarda złotych. Te olbrzymie pieniądze miały dać całej branży potężny impuls do jeszcze szybszego i jeszcze bardziej kompleksowego rozwoju. Tymczasem premier Mateusz Morawiecki dosłownie kilka dni temu ogłosił, że… podwaja tę kwotę! Na Kolej Plus rząd przeznaczy 11 miliardów! 

Sprawcze państwo musi umieć zajmować się wieloma sprawami jednocześnie. Mamy kryzys za naszą wschodnią granicą, kryzys z uchodźcami, problemy gospodarcze, ale musimy stawiać cały czas na rozwój, żeby miasta i miejscowości mogły się rozwijać – mówił premier Morawiecki. W wielu aspektach państwo polskie wyszło wreszcie z kąta, podniosło głowę, czego kolej jest najlepszym przykładem. Kolej Plus, to w twardych liczbach rewitalizacja 315 kilometrów linii kolejowych, odbudowa lub rozbudowa 516 kilometrów linii, budowa 189 kilometrów linii kolejowych i projekty dokumentacyjne dotyczące kolejnych 183 kilometrów. 

Wreszcie ktoś zrozumiał, jak ogromnym, jak kompleksowym projektem jest krajowa sieć kolejowa, a właściwie jak ważna jest cała branża kolejowa, którą koniecznie trzeba widzieć jako całość. Kolej jest całością, nie można rozpatrywać żadnego jej aspektu w izolacji od pozostałych elementów. Wszystko albo nic. Rząd wybrał wszystko. 

Patrząc na kolejową mapę Europy widać wyraźnie, że inwestycje w tę branżę to nie jest kaprys i widzimisię ludzi ogarniętych modą na transport przyznany dla środowiska naturalnego, choć oczywiście trudno przecenić także tę cechę transportu torowego. Branża kolejowa jeszcze nie tak dawno chciała tylko przetrwać. Potem z zazdrością spoglądała na zachodnich sąsiadów marząc o takich perspektywach rozwoju, jakie mają tamtejsze firmy zarówno państwowe, jak i prywatne.

Dzisiaj kompleksy to już zamierzchła historia, dzisiaj polska branża kolejowa bez żadnych skrupułów chce rywalizować technologicznie i wizjonersko z całym cywilizowanym światem. 

I w tej oto sytuacji, jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, że u największego polskiego kolejowego przewoźnika pasażerskiego wisi w powietrzu… strajk pracowników. POLREGIO rocznie wozi ponad 70 milionów pasażerów, firma szczyci się blisko trzydziestoprocentowym udziałem w rynku przewozów pasażerskich. Jedynym właścicielem spółki jest państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu, która – jak twierdzą związkowcy – prowadzi specyficzną politykę w zakresie wynagrodzeń. Pracownicy decydujący się na przejście do konkurencyjnych firm rzekomo już na starcie mogą liczyć na podwyżki rzędu 1.000-1.500 złotych. 

Związki zawodowe postawiły sprawę twardo: albo pracownicy dostaną po 700 złotych więcej, albo pociągi POLREGIO staną. 

W tle podobny spór toczy się w PKP CARGO. Czy rząd znajdzie pieniądze także na pracowników? Przekonamy się niebawem.

Marian Rajewski

Kategoria:
MArian09 PLK