Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Korytarz – Felieton Mirosława Lisowskiego

I znów będzie o wojnie. Gdyby ktoś z Czytelników uznał, że staję się ostatnio monotematyczny, to spieszę z wyjaśnieniami… 

Napaść rosyjska na Ukrainę niestety zaczyna powszechnieć. Znikać z pierwszych stron gazet. Z czołówek portali, czy wiadomości telewizyjnych. To zjawisko naturalne. Przyzwyczajamy się do tych obrazów, informacji, przekazów wojennych.

Dlatego chcę poświecić kolejny felieton temu, co dzieje się wokół inwazji. A to, co obserwujemy… Z czym mamy do czynienia. Nie nastraja optymistycznie.

Historia lubi się powtarzać. I sięgając do niedawnych wydarzeń, ledwie sprzed wieku i później odkrywamy tę prawdę co rusz.

W roku 1920 Polska zatrzymała nawałę bolszewicką, która mogła się zatrzymać dopiero na Atlantyku. I wielu ekspertów twierdziło, że gdyby nie Bitwa Warszawska czerwonoarmiści moczyli by nogi na plażach Normandii, czy Lazurowym Wybrzeżu.

W roku A.D. 2022 taką rolę, choć już pod innym określeniem najeźdźcy – nie bolszewickiej, a postsowieckiej – przypisuje się Ukrainie. Bo to ona teraz skutecznie powstrzymuje putinowskie hordy w ich drodze do Lizbony.

To pierwsza z inklinacji historycznych. Inną jest Rapallo. To tam, w roku 1922 nastąpiło zbratanie się sowietów z pruskim „postępem”. To dzięki temu porozumieniu bolszewia mogła się zbroić, a Niemcy pozyskiwać zasoby naturalne do budowy swoich zbrojnych hord. 

Jak to się dla nas i Europy skończyło – wszyscy wiemy.

Idźmy dalej. Rok 1938; Układ monachijski, zwany też: „dyktatem monachijskim”. Za Wikipedią: (…) porozumienie zawarte w dniach 29-30 września 1938 r. dotyczące przyłączenia części terytoriów Czechosłowacji do Rzeszy Niemieckiej. Został zawarty pomiędzy Niemcami, Włochami, Wielką Brytanią i Francją, przy nieobecności Czechosłowacji, pomimo że jej terytorium państwowe i suwerenność nad nim były przedmiotem konferencji.

A teraz współcześnie. Za RMF FM: Paryscy komentatorzy zastanawiają się, czy prezydenci Francji i Rosji negocjowali podział Ukrainy za plecami Wołodymyra Zelenskiego. Takie pytanie pojawiło się po oświadczeniu prezydenta Ukrainy. Emmanuel Macron miał pytać Zełenskiego przez telefon, czy jest on gotów poczynić ustępstwa terytorialne.

I dalej: Zełenski udzielił wywiadu włoskiej telewizji, w którym miał zasugerować, że Macron pytał go z naciskiem, czy jest gotów poczynić ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji, żeby „umożliwić Putinowi, wyjście z twarzą z patowej sytuacji i doprowadzić do zakończenia konfliktu”. Brzmiało to tak, jakby wcześniej prezydent Francji rozmawiał o tym przez telefon z lokatorem Kremla.

„Nie jesteśmy gotowi, by oddać część naszego terytorium, po to, by zrobić komuś jakąś przysługę”powiedział w wywiadzie Zełenski dodając, że – tu cytat – „gotowość Macrona do ustępstw dyplomatycznych na rzecz Rosji jest nie na miejscu”. 

Tak jakoś mi się to teraz skojarzyło z rokiem 1939 i korytarzem, który miał połączyć Rzeszę Niemiecką z Prusami Wschodnimi. Wówczas też byli tacy, co to dla świętego spokoju i pokoju nakłaniali polski rząd, by zgodził się na ten „eksterytorialny” pas ziemi.

Wspomniany prezydent Macron w ogóle odgrywa przedziwną rolę centrali telefonicznej, która służy Putinowi do komunikowania się ze światem. Owi telemarkieterzy (bo to jeszcze kanclerz Scholz) de facto podtrzymują na duchu zbrodniarza na Kremlu. Dają mu tlen, bo oczadziali Rosjanie dostają sygnał: – Patrzcie, jak się nas boją. I jak szanują! Ciągle dzwonią i dzwonią…

Gdyby nie wiązało się to z tysiącami zabitych można by nazwać te zachowania żałosnymi. Ale tam giną ludzie! Każdego dnia.

I właśnie o te kolejne dni chodzi. Już ich jest ponad setka, kiedy Ukraińcy się nie poddają, a nawet zaczynają wygrywać. 

A to budzi zaniepokojenie „elit” Zachodniej Europy. Nie dość, że trwa to za długo i Ukraina zamiast po kilku dniach się poddać, to na dodatek Rosja może tę wojnę przegrać. Stąd te wspomniane „Macronowe” sugestie o „wyjściu z twarzą” i oddaniu przez Ukrainę – o paradoksie! – „korytarza” łączącego Krym z Rosją.

No, a poza tym interesy się sypią! Niech ten Żełenski da spokój z tą obroną suwerenności. Kogo to obchodzi?! Biznesy trzeba robić! 

Dlatego na koniec ponowię moje obawy. Nikt nam nie pomoże w chwili zagrożenia. Sami musimy się obronić. 

Kiedy nie daj Boże przyjdzie godzina próby, to inny Macron albo Scholz powie – oddajcie Polaczki ten „korytarz”, choćby suwalski, by połączyć się z obwodem kaliningradzkim.

I znajdzie się pewnie inny Neville Chamberlain, który sprzeda Polskę i rzeknie: „Przywożę wam pokój”.

Cała nadzieja w tym, że objawi się nowy Churchill i odpowie: „Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli także”.

A teraz mamy wojnę… I hańbę tych, którzy wspierali i wspierają nadal neo-sowiecką Rosję. 

pastedGraphic.png 

Kategoria:
Mirosław Lisowski