Olga Tokarczuk
„Empuzjon”
Wydawnictwo Literackie 2022
To jedna z najbardziej wyczekiwanych książek tego roku, bo od premiery ostatniej powieści Olgi Tokarczuk – „Ksiąg Jakubowych”, minęło osiem lat. Wprawdzie po otrzymaniu literackiej Nagrody Nobla ukazał się zbiór esejów „Czuły narrator”, ale czytelnicy marzyli przede wszystkim o kolejnej stworzonej przez nią pasjonującej historii. „Empuzjon” trafi do księgarń 1 czerwca, a do tego czasu z fragmentem możemy się zapoznać w periodyku „Książki. Magazyn do czytania” i pewnie wiele osób ucieszy, że Olga Tokarczuk pisze o Dolnym Śląsku (choć z czasów niemieckich), a ściślej o uzdrowisku Görbersdorf (dzisiejsze Sokołowsko na Dolnym Śląsku), gdzie działa słynne w Europie sanatorium wyspecjalizowane w leczeniu chorób „piersiowych i gardlanych” (w 1855 roku powstało tam pierwsze na świecie sanatorium leczące gruźlików). Akcja książki „Empuzjon” rozpoczyna się jesienią 1913 roku, a do malowniczego gmachu u podnóża gór przyjeżdża student ze Lwowa, Mieczysław Wojnicz, licząc, że powietrze i miejscowe nowatorskie metody zdziałają w jego przypadku cuda. Stopniowo poznaje innych kuracjuszy z Wiednia, Królewca, Breslau i Berlina, którzy mieszkają w Pensjonacie dla Panów i przy nalewce Schwärmerei dyskutują o najbardziej palących kwestiach, czyli widmie wojny nad Europą, problemach monarchii i demokracji, a także istnieniu demonów. W rozmowach sanatoryjnych nie brak także wieści z okolic ośrodka, bo mówi się o tragicznych wydarzeniach i wypadkach w górach, które zaczynają dziwnie fascynować Wojnicza. Już teraz pisze się, że „Empuzjon” wyraźnie koresponduje z legendarną powieścią Tomasza Manna „Czarodziejska góra”, w której młody bohater Hans Castorp, cierpiący na gruźlicę pensjonariusz sanatorium, stał się obiektem zainteresowania ludzi prezentujących odmienne życiowe filozofie i aspiracje. Jak będzie w przypadku lwowskiego studenta Mieczysława Wojnicza przekonamy się już od 1 czerwca. Warto uzbroić się w cierpliwość.
María José Ferrada
„Kramp”
Wydawnictwo Claroscuro 2022
Ta skromna rozmiarami książka (zaledwie sto trzydzieści parę stron) w pełnym wdzięku przekładzie cenionego tłumacza Tomasza Pindela, to zarówno hołd oddany genialnemu filmowi „Papierowy księżyc” Petera Bogdanovicha (w którym Ryan O’Neal i jego córka Tatum grają oszusta sprzedającego biblię i dziewczynkę, którą – przypadkowo wzięta za córkę – staje się towarzyszką jego podróży), ale przede wszystkim trochę autobiograficzna książka. Chilijska autorka María José Ferrada naprawdę miała ojca komiwojażera, jak główna bohaterka „Krampa”, rezolutna siedmiolatka pomagająca rodzicowi sprzedawać produkty tytułowej marki. Ferrada zabiera nas w podróż, bo bohaterowie wciąż się przemieszczają tworząc wraz z innymi obwoźnymi handlarzami rodzaj społeczności, ze specyficzną obyczajowością i zasadami (jak przesiadywanie w odpowiednim miejscu, tricki stosowane, by zmiękczyć sprzedawców, zawyżanie zamówień, dopisywanie kwot dodatkowego noclegu do kosztów etc.). W tym świecie dorosłych dorastająca dziewczynka o niezwykłych aktorskich zdolnościach (pomagają, kiedy trzeba interweniować i zmiękczyć trudnego klienta), ciekawości świata, specyficznym filozoficznym stosunku do rzeczywistości staje się doskonałym i obserwatorem i autorem. Ale za nabywaną stopniowo dojrzałością jest też smutny epizod, bo podróże z ojcem i szkolne nieobecności to również ucieczka przed rzeczywistością (choćby wyalienowaną matką). Bardzo delikatna, pełna ciepła, ale i nostalgii (za czasami, które już nie wrócą) książka.
Daphne du Maurier
„Oberża na pustkowiu”
Wydawnictwo Albatros 2022
Brytyjska autorka odpowiedzialna za tak znane książki jak „Rebeka” (zekranizowana przez Alfreda Hitchcocka), „Moja kuzynka Rachela” (także ze świetną filmową wersją w reż. Rogera Michella), czy opowiadanie „Ptaki” (na bazie którego Alfred Hitchcock zrobił swój słynny film) doskonale wiedziała, jak pisać powieści i krótsze utwory, z którymi czytelnik nie mógł się rozstać. Swoją „Oberżę na pustkowiu” rozpoczyna następująco: „Był posępny, szary dzień, jeden z ostatnich dni listopada. Zmiana pogody przyszła nagle, gdy nieżyczliwy, ostry wiatr zasnuł niebo ołowianymi chmurami, z których mżył nieustannie drobny deszcz, a choć była dopiero druga po południu, bladość zmierzchu jesiennego spadła już na wzgórza, spowijając je mgłą. Lepki ziąb mimo szczelnie zamkniętych okien przenikał do wnętrza dyliżansu i nasycał wilgocią skórzane obicia siedzeń” (przekład Wacławy Komarnickiej). Potem jest już tylko bardziej intrygująco, zwłaszcza że bohaterka przybywa owym dyliżansem do tytułowej oberży. Nie wie, że nie zatrzymuje się w tym przybytku nikt o zdrowych zmysłach. Resztę trzeba po prostu przeczytać. I przy okazji apeluję do Wydawnictwa Albatros, które w ostatnich latach wznawia regularnie cztery powieści Daphne du Maurier (poza „Oberżą na pustkowiu” także wspomniane „Moją kuzynkę Rachelę”, „Rebekę”, czy wreszcie wyśmienitego „Kozła ofiarnego”). Fani du Maurier proszą także o inne tytuły brytyjskiej autorki! Wybór jest spory (niektóre ukazały się jako Harlequiny (sic!) w minionych latach), a czytelnicy będą wniebowzięci.
MAT